Jerzy KUZIOR - Moje pierwsze wrocławskie lata
Wrocław w początkach 1945 r. był jednym z nielicznych miast III Rzeszy nietkniętych wojną. Nie docierały tu dywanowe naloty bombowców alianckich i przynajmniej pod tym względem ludność miasta, a także wszyscy przymusowi cudzoziemcy, czuli się względnie bezpiecznie. I nikt nie przypuszczał, że najbliższe miesiące przyniosą prawie całkowitą zagładę i zniszczenie tego pięknego miasta. Liczba mieszkańców, włączając uciekinierów z innych bombardowanych miast Rzeszy, dochodziła wtedy do miliona.…Ciągnęło mnie zobaczyć, jak wygląda fabryka, bo w czasie oblężenia tylko dymy w zachodniej części miasta świadczyły o pożarach szalejących w owej przemysłowej dzielnicy miasta.
Kto wie, czy nie byłem pierwszy na terenie dawnego Linke-Hofmann-Werke, gdy tuż po kapitulacji na zdobycznym rowerze pojechałem do fabryki. Ulice Legnicka, Poznańska, plac Strzegomski były terenem frontowym, do tych miejsc dotarli żołnierze radzieccy. Na placu Strzegomskim stały trzy spalone radzieckie czołgi. Przejechanie tamtędy nawet rowerem graniczyło z ekwilibrystyką. Ulice pełne gruzu, cegieł, porozrzucanego sprzętu wojskowego, mebli powyrzucanych ze spalonych domów, barykady z powywracanych wozów tramwajowych – to wszystko wyglądało wręczprzerażająco. Bliżej fabryki, wzdłuż dość rzadkiej zabudowy, jechało się już łatwiej. Brama fabryczna była otwarta na oścież, zakładu nikt jeszcze nie pilnował, każdy mógł wejść do środka. Od razu skierowałem się do hali V-6, do maszyn, przy których pracowałem.
W hali – może nieco mniejszy niż w mieście, ale też okropny obraz zniszczenia. Szklane dachy leżały na ziemi w postaci grubego trzeszczącego pod nogami kożucha odłamków, które pokrywały całą halę. Gdzieniegdzie leje po bombach i pociskach, walały się papiery, dokumentacja, stare ubrania, fartuchy itp. „Moje” maszyny i inne obrabiarki jednak stały, nawet specjalnie nieuszkodzone. Gdy patrzyłem na te zniszczenia, gdy spoglądałem na niebieskie niebo poprzez dziurawy dach, trudno było sobie wyobrazić, że to wszystko może być odbudowane.
W tamtych majowych dniach i ja stanąłem wobec konieczności podjęcia ważnych decyzji co do mojej przyszłości. Postanowiłem na stałe osiedlić się we Wrocławiu. Sprowadziłem tu matkę i brata, a w jesieni podjąłem studia na Wydziale Mechanicznym połączonych wówczas uczelni – Uniwersytetu i Politechniki. Był to pierwszy powojenny rocznik studiów. Po ich ukończeniu otrzymałem dyplom nr 78.
Niewolnicy w Breslau, wolni we Wrocławiu, oprac. A. Kosmulska, Wyd. 2, Wrocławskie Wydawnictwo EMKA, Towarzystwo Miłośników Wrocławia, Wrocław, 2020