wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

5°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 21:50

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. 75 lat powojennego Wrocławia
  4. Niewolnicy w Breslau, wolni we Wrocławiu
  5. Danuta ORŁOWSKA - Mój Ratusz

„Niewolnicy w Breslau, wolni we Wrocławiu” to zbiór wspomnień Polaków, którzy żyli we Wrocławiu w latach 1940-45. Przez cały maj, w ramach obchodów jubileuszu 75-lecia powojennego Wrocławia, przedstawiamy Wam krótkie fragmenty tego wydawnictwa.

Reklama

Danuta ORŁOWSKA - Mój Ratusz

Pamiętnego 23 I 1945 r. (był to też dzień urodzin mego ojca) usłyszałam w radio następujący komunikat: „Achtung! Achtung! W dniu dzisiejszym miasto Breslau zostało przez rząd Rzeszy ogłoszone twierdzą”.

Siedziałam wtedy razem z ojcem i mówiąc szczerze w pierwszej chwili nie zrozumiałam właściwego znaczenia tych słów, które dla nas, Polaków, mogły oznaczać wyzwolenie. Dopiero uśmiech ojca i ukrywana przed wzrokiem Niemców radość uświadomiły mi, że niedaleki jest moment wolności. Potwierdzał to również popłoch, w jaki wpadli Niemcy pracujący w tej samej firmie.

Zbliżanie się Armii Radzieckiej spowodowało ewakuację przez władze hitlerowskie niemieckiej ludności cywilnej. Obok kolumn jeńców wojennych ciągnęły wozy chłopskie zaprzężone w krowy i konie. Najczęściej można było zobaczyć wózki załadowane dobytkiem, a także ludźmi starymi, kalekami i dziećmi. Panika i zamęt osiągnęły szczyt w ostatnich dniach stycznia. Pociągi kursowały bez planu i w niewiadomych kierunkach. W potwornym wprost tłoku kobiety gubiły nie tylko dobytek, ale także własne dzieci. Rozkaz gauleitera Hankego wzywał wszystkich do opuszczenia Wrocławia. Wrocław był wówczas najbardziej zaludnionym miastem Rzeszy, posiadającym również największą liczbę dzieci.

Pierwsze zetknięcie się z oblężonym Wrocławiem nastąpiło przy odprowadzaniu mojej szefowej do pociągu. Wtedy to temperatura spadła do –16 stopni. Skutkiem ostrej zimy ulice pokryte były śniegiem i lodem. Ubłagałam wówczas ojca, abyśmy jechali przez Rynek, gdzie stał mój ulubiony Ratusz. Wtedy to po raz pierwszy udało mi się wejść do środka w poszukiwaniu punktu opatrunkowego, który znajdował się w Piwnicy Świdnickiej. Z wrażenia nic nie pamiętam, co działo się wewnątrz, wiem tylko, że było tam dużo wojska. Szczęśliwa byłam, że mogę raz jeszcze popatrzeć na wspaniały zabytek, który od początku mego pobytu we Wrocławiu był Mekką wszystkich moich dziecinnych spacerów w wolne od pracy niedzielne popołudnia. Był wówczas niezniszczony, piękny jak zwykle, szczyty wykuszy pokryte śniegiem robiły wrażenie jeszcze wspanialszego niż zwykle. Pomyślałam wówczas z całą stanowczością: „Poczekaj na mnie, nie daj się zniszczyć, będę dla ciebie w przyszłości pracować”.

Po obejrzeniu i nasyceniu się pięknem Ratusza i stojących wokół niego jeszcze niezniszczonych domów udaliśmy się w dalszą drogę, która wiodła nas obok Uniwersytetu. Tutaj zderzenie z rzeczywistością było okrutne. Na chodniku przed kościołem uniwersyteckim układano zmarłych. Najwięcej było zabitych dzieci. Oddziały usuwające zwłoki miały pełne ręce roboty. Co parę metrów widać było zatrzymującą się ciężarówkę, często bez osłony, a mężczyźni z niej wyskakujący usuwali zwłoki leżące na ulicach. Tu i ówdzie buszowały wśród trupów bezdomne psy i koty. Prawdziwa panika i zamęt ogarniały ludzi w miarę zbliżania się do Dworca Nadodrze. Im bliżej, tym większa tragedia, lament, płacz dzieci i krzyki. Dworzec ten mam w oczach do dzisiaj. Na ławkach zamarznięte zwłoki niemowląt. W nieświadomości mojej oburzona byłam na matki, które swoje dzieci poukładały na ławkach dworcowych. Dopiero stojąc na peronie, przy przepełnionym do możliwości pociągu, gdy ktoś przez okno podał memu ojcu zawiniątko w kocyku prosząc, aby je pochować, zrozumiałam, że te wszystkie dzieci na ławkach są nieżywe. Po wyjściu z dworca udaliśmy się z naszym zawiniątkiem do dyżurującego w budce obok dworca lekarza, który obejrzawszy dziecko stwierdził zgon. Pochowaliśmy je na placu przed dworcem. Zaraz po tej ceremonii udaliśmy się do domu, gdzie już na ulicy czekała na nas przerażona matka z bratem. Była bezradna i gotowa do ucieczki. Byliśmy znów razem, co dodawało otuchy i nadziei, nie przewidując oczywiście, co czekać może ludzi pozostających w oblężonym mieście.

Niewolnicy w Breslau, wolni we Wrocławiu, oprac. A. Kosmulska, Wyd. 2, Wrocławskie Wydawnictwo EMKA, Towarzystwo Miłośników Wrocławia, Wrocław, 2020

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl