Ma niebieską okładkę z unijnymi gwiazdkami, w środku znajdziemy zdjęcie i dane osobowe potwierdzające tożsamość – tak wygląda paszport dla zwierzaka towarzyszącego swojemu właścicielowi w podróży.
- Kiedyś, żeby wyjechać z psem za granicę, trzeba było przed każdym wyjazdem chodzić do weterynarza po zaświadczenie, że pies szczepiony. A na granicy polsko-niemieckiej i tak zawsze robili problemy i podróżującym ze zwierzętami kazali długo czekać na odprawę – wspomina pani Aldona Maciejak, która jeździła do córki do Niemiec z pudelkiem Agatką.
- Paszporty dla zwierząt bardzo ułatwiły życie właścicielom – wyjaśnia doktor Krzysztof Święch z Kliniki Weterynaryjnej „Interwet” we Wrocławiu. – Zanim Polska weszła do Unii Europejskiej każdy kraj miał inne przepisy dotyczące wwozu zwierząt. Czasem zwierzęta obowiązywała kwarantanna od trzech do sześciu miesięcy. Po szczepieniu przeciw wściekliźnie pies pozostawał w kraju i nie mógł kontaktować się z innymi zwierzętami – opowiada doktor Święch.
- Polacy nie lubią rozstawać się ze swoimi zwierzętami i chętnie z nimi jeżdżą za granicę. Zdarzają się tacy właściciele, którzy zapomną wyrobić dokumentów własnemu dziecku, ale o paszporcie dla psa lub kota pamiętają – śmieje się doktor Święch. – Najwięcej paszportów dla zwierząt wypisujemy właśnie przed wakacjami i przed świętami, bywało, że dziennie wydawaliśmy ich po kilkanaście.
Czip, szczepienie, paszport
Dziś, by wyjechać za granicę z psem, kotem lub tchórzofretką nie trzeba planować podróży z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Po prostu trzeba odwiedzić lekarza weterynarii, który posiada uprawnienia do wydawania paszportów dla zwierząt. Lista uprawnionych weterynarzy dostępna jest w Dolnośląskiej Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej we Wrocławiu. Urzędowa cena paszportu wynosi 51 zł. - Paszport potwierdza tożsamość zwierzęcia i zaświadcza, że jest ono zaszczepione przeciwko wściekliźnie. Bez niego nie da się podróżować z pupilem po Unii Europejskiej – informują pracownicy Dolnośląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
Warunkiem wydania paszportu jest aktualne szczepienie przeciwko wściekliźnie oraz elektroniczny czip, umożliwiający identyfikację zwierzęcia. Paszport wydawany jest jednorazowo, a jego ważność obowiązuje do kolejnego szczepienia przeciwko wściekliźnie. W tym czasie można razem ze zwierzęciem wielokrotnie przekraczać granicę. Do większości krajów UE nie można podróżować ze zwierzęciem w wieku poniżej 3 miesiąca życia. Psy, koty i tchórzofretki muszą mieć przed wystawieniem paszportu zaaplikowany czip. Naniesiony na niego numer identyfikacyjny jest jedyny i niepowtarzalny i do końca życia zwierzęcia będzie umożliwiał jego rozpoznanie. Czip jest podawany igłą podskórnie, z boku szyi, a sam zabieg bardzo przypomina szczepienie. Po jego założeniu, bez odpowiedniego urządzenia nie można go zobaczyć, ani wyczuć. Każdy lekarz wystawiający paszport jest jednocześnie upoważniony do elektronicznego znakowania zwierząt. Cena czipu we Wrocławiu waha się od 60-80 zł.
Strzeżonego paszport strzeże
Inne przepisy obowiązują, gdy zwierzę wyjeżdża do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji i na Maltę. Wtedy oprócz paszportu zwierzę musi mieć oznaczony we krwi poziom przeciwciał skierowanych przeciwko wirusowi wścieklizny. Żeby je oznaczyć, trzeba pobrać według specjalnej procedury krew i odpowiednio przygotowaną wysłać do jedynej w Polsce instytucji, uprawnionej do wykonywania tego oznaczenia, która znajduje się w Puławach. Koszt badania (bez pobierania krwi, jej przygotowania i kosztów transportu wynosi 277 zł). U psów dodatkowo obowiązuje profilaktyka przeciwko tasiemcom Echinococcus multilocularis. Zwierzęta przed samym wyjazdem muszą zostać odrobaczone w okresie nie dłuższym niż 120 godzin, ale nie krótszym niż 24 godziny przed datą ich planowanego przyjazdu do tych państw.
- To są formalności, które warto wypełnić, żeby potem nie mieć nieprzyjemności za granicą. Paszport uratował nas od zapłaty mandatu, który nam groził, za to, że nasza zmęczona podróżą kotka postanowiła wyskoczyć przez okno, gdy staliśmy w gigantycznym korku na autostradzie we Włoszech – wspomina Aniela, właścicielka kotki Princessy. – Kocica przechadzała się po pasie zieleni na środku autostrady i nie chciała wrócić do auta. Na szczęście korek był także na przeciwnym pasie autostrady, bo z powodu wypadku ruch był wstrzymany w obu kierunkach. Kotkę zgarnęli Carabinieri, sprawdzili jej paszport i na szczęście skończyło się na pouczeniu i zamknięciu obrażonej kotki w transporterze do przewozu.
Agnieszka Kołodyńska
