wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 08:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Parkour, czyli przeskoczyć miasto [ZDJĘCIA, WIDEO]

Rozbieg, wyskok, przeskok i meta na szczycie... 4 metrowej ściany. Główną ideą parkour jest pokonywanie przeszkód stojących na drodze w jak najprostszy i najszybszy sposób. I jakkolwiek w skokach przez płotki czy na slalomie gigancie przeszkody są jasno oznaczone i nazwane, tak tutaj przeszkodą jest w zasadzie wszystko co stoi nam na drodze. 

Reklama

Ktoś mógłby się spierać, czy rzeczywiście 4 metrową ścianę łatwiej jest przeskoczyć niż obejść, jednak tu liczy się szybkość i nie rzadko również efektowność pokonania przeszkody. Obecnie we Wrocławiu jest około 20 osób, które regularnie spotykają się i trenują parkour.

Współcześni samurajowie”

- U każdego zaczęło się to inaczej – opowiada Adam Ślesiński z klubu Parkour Wrocław. - Niektórzy wcześniej mieli jakieś doświadczenia sportowe i po prostu odkryli parkour w internecie. Spróbowali, spodobało im się i są teraz tutaj z nami. Ja zaczynałem w 2004 roku. Wtedy dostęp do internetu był jeszcze nieco ograniczony. Pamiętam, że bakcyla złapałem po obejrzeniu filmu Luca Bessona "Yamakasi - współcześni samurajowie"i od tego się w sumie zaczęło. Zebrałem kilka osób, które też zainteresowały się tematem i zaczęliśmy skakać. Na początku nie było łatwo, bo ze sportem jako takim nigdy nie miałem nic więcej do czynienia, ale nie poddawałem się i po tych 10 latach wciąż trenuje i ulepszam technikę – dodaje Adam.

fot. Miłosz Turowski

Adam uprawia parkour od 10 lat - takie skoki to naprawdę lata treningów. fot. Miłosz Turowski

- Ja zacząłem 7 lat temu. Na początku wychodziliśmy po prostu z kumplami na podwórko i skakaliśmy po placu zabaw. Potem poważniej podszedłem do tematu i zacząłem trenować razem z chłopakami – opowiada Kamil, który na co dzień studiuje i pracuje we Wrocławiu. - Czasem zdarza mi się wykorzystać umiejętności nabyte podczas treningów w codziennym życiu. Nie wiem, czy powinienem się tym chwalić, ale kiedyś spiesząc się na uczelnie, wyskoczyłem przez okno tramwaju, bo ten nagle skręcił nie tam, gdzie miałem jechać – opowiada. 

Hop przez płot

- Na początku skakaliśmy po podjazdach, barierkach i tego typu rzeczach. Później to ewoluowało i zaczęliśmy nieco inaczej postrzegać miasto – opowiada Adam. - Skoki z jednego miejsca na drugie, pracowanie nad techniką lądowania, pokonywanie kilku przeszkód w jednym ciągu itd.. Nie wygląda to jednak tak, że biegamy i pokonujemy 500-1000 metrów. W praktyce 90 procent treningu parkour to udoskonalanie techniki i trenowanie poszczególnych, pojedynczych elementów, które powtarzamy wiele, wiele razy. Przeszkodą mogą być mury, przestrzenie między murami, czasem barierki czy 3-4 metrowe ściany, na które musimy wejść.

fot. Miłosz Turowski

To co nam wydaje się nie do zrobienia, oni wykonują z łatwością. fot. Miłosz Turowski

- Tak naprawdę w tym sporcie nie ma ograniczeń ani wiekowych, ani ze względu na płeć. Na przykład moja dziewczyna trenuje parkour i nieźle jej to wychodzi – przyznaje Kamil. - Bardzo ważna jest rozgrzewka. Przed każdym treningiem trzeba przygotować tak naprawdę całe ciało, bo tutaj pracuje każdy mięsień. Poświęcamy na to nawet 45 minut, najpierw normalna rozgrzewka, potem skoki, żeby rozgrzać stawy i przygotować na duże obciążenia – dodaje. 

Ręka, noga, mózg... na ścianie?

Oglądając widowiskowe skoki, zeskoki i przeskoki, można odnieść wrażenie, że to bardzo niebezpieczny sport. Jak jednak zapewniają traceurzy, czyli osoby uprawiające parkour, nie jest to bardziej niebezpieczne niż inne dyscypliny sportowe.

fot. Miłosz Turowski

Jak zapewniają, parkour to sport dla każdego. fot. Miłosz Turowski

- Kontuzje, owszem, zdarzają się jak w każdym sporcie. Najczęściej jednak można się tu nabawić otarć czy zadrapań, złamania i skręcenia praktycznie nie występują Podejrzewam, że parkour jest mniej niebezpieczny niż chociażby piłka nożna – dodaje Adam. - Oczywiście jak zawsze, najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Zanim się zabierzemy za takie dalekie skoki, trenujemy na przykład na krawężnikach, tak żeby nauczyć się dobrze lądować czy ewentualnie upadać, i dopiero potem można oddawać takie dalekie skoki. 

Całe miasto pod nogami

Plac Grunwaldzki i „sedesowce”, osiedle Kosmonautów, przejście pod placem Strzegomskim i Jana Pawła II, poza tym kilka miejscówek na Gaju i Nowym Dworze.

fot. Miłosz Turowski

Każdy trening poprzedza conajmniej półgodzinna rozgrzewka. Dzięki temu eliminuje się ewentualne kontuzje. fot. Miłosz Turowski

- Tak naprawdę skakać można wszędzie – mówi Kamil. - Podczas treningów w mieście zdarzają się wprawdzie spotkania z policją czy strażą miejską, którą wzywają zaniepokojeni naszą obecnością mieszkańcy, ale z zasady takie spotkania nie kończą się dla nas źle, bo tak naprawdę niczego nie niszczymy – dodaje.

- Z reguły jest tak, że umawiamy się w jednym miejscu, trenujemy przez 2 godziny i zmieniamy miejscówkę – mówi Adam. - Teraz, gdy udało nam się doprowadzić do wybudowania specjalnego placu do parkouru na Wzgórzu Andersa, trenować będziemy głównie na nim, jednak myślę, że nie zrezygnujemy do końca z „dzikich” miejscówek - zaznacza. 

Chłopaki z klubu Parkour Wrocław szkolą też młody narybek przyszłych traceurów. Można do nich dołączyć w dowolnej chwili a szczegółów należy szukać na ich fan page'u na Facebooku.

tekst i video: ulaj

zdjęcia: Miłosz Turowski

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl