wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

3°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. 47 lat od śmierci Cybulskiego

47 lat od śmierci Cybulskiego

Data publikacji: Autor:

W samo południe 8 stycznia przy tablicy na trzecim peronie wrocławskiego Dworca PKP będą kwiaty i znicze od tych, którzy nigdy nie zapomnieli wybitnego polskiego aktora. – Miejsce jest symboliczne, sposób odnotowania faktu także nietypowy, ale przychodzą wszyscy, których łączy pamięć o Zbigniewie Cybulskim – podkreśla Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP Polskich Linii Kolejowych S.A.

Reklama

Na pomysł wmurowania tablicy w posadzkę na trzecim peronie wpadł w 1996 roku Cezary Marszewski, redaktor „Gazety Wyborczej” we Wrocławiu. – Idea narodziła się spontanicznie, gdy w jednej z wrocławskich kawiarni zobaczyłem zdjęcie Cybulskiego – wyjaśnia. – Jego śmierć była jedną z miejskich legend, ale swego czasu krążyła też plotka, jakoby mieszkał we Wrocławiu – opowiada Cezary Marszewski. – Postać Cybulskiego powracała też w historiach rodzinnych, zwłaszcza że moi bliscy mieszkali przy ulicy Rydygiera i widywali go na planie filmu „Jak być kochaną” Wojciecha Jerzego Hasa. Tablicę w 30. rocznicę śmierci aktora 8 stycznia 1997 roku odsłonił Andrzej Wajda. Zamiast kawałkiem materiału przykryto ją, na wyraźną prośbę reżysera, kożuchem. Dokładnie takim (choć nie tym samym), w którym Cybulski po raz ostatni gonił odjeżdżający pociąg.

Cezary Marszewski nie pojawia się na dworcu akurat 8 stycznia, ale zawsze gdy jest w pobliżu stara się przejść obok tablicy projektu dwojga rzeźbiarzy Grażyny Jaskierskiej i Macieja Albrzykowskiego. – Traktuję ją jak coś osobistego, związanego ze mną – przyznaje.

O zmarłym w 1967 roku Zbigniewie Cybulskim pamięta także wrocławska dziennikarka Wanda Ziembicka-Has, żona reżysera Wojciecha Jerzego Hasa, który wyjątkowo doceniał talent aktora. Obsadził go w jednej z najważniejszych ról - kapitana Gwardii Walońskiej Alfonsa van Wordena w „Rękopisie znalezionym w Saragossie”. – Do dzisiaj mam list do Hasa, w którym Cybulski prosi: „Nie rób ze mnie baby”, mając na myśli kostium, który musiał nosić w „Rękopisie” – mówi Wanda Ziembicka-Has. Kiedy dwa lata temu Dworzec PKP był w remoncie zorganizowała rocznicę pod tablicą Zbigniewa Cybulskiego wmurowaną w budynek Wytwórni Filmów Fabularnych.

W tym roku będzie podobnie. O 14.30 raz jeszcze zapłonie spirytus, jak w legendarnej, kręconej zresztą we wrocławskim „Monopolu”, scenie z „Popiołu i diamentu” Andrzeja Wajdy. Wtedy grany przez Cybulskiego żołnierz AK Maciek Chełmicki palił spirytus w kieliszkach na pamiątkę przyjaciół poległych w walce. Teraz żyjący będą wspominać jego.  

Legenda Zbigniewa Cybulskiego została przerwana być może w przeddzień jego amerykańskiej kariery. Z samego rana 7 stycznia, w trakcie śniadania w Wytwórni Filmów Fabularnych (kręcił wówczas we Wrocławiu swój ostatni film „Morderca zostawia ślad” w reżyserii Aleksandra Ścibora-Rylskiego) dowiedział się, że wybrano go do roli Stanleya Kowalskiego w „Tramwaju zwanym pożądaniem” Tennessee Williamsa. Spektakl miał być realizowany dla amerykańskiej telewizji, a honorarium Cybulskiego opiewało na kwotę 100 tysięcy dolarów. Dla aktora, który najwięcej – 1442 złote – zarobił na szwedzkim filmie „Kochać” Jörna Donnera (kupił wówczas sportowe volvo) suma zawrotna. I wymarzona rola. Zwłaszcza że w rodzimych produkcjach coraz częściej grywał role drugoplanowe, czuł się pomijany.

„Gdyby ktoś prześledził, jak obsadzano Cybulskiego po „Popiele i diamencie”, to mógłby zauważyć, że wszystkie jego role były poniżej legendy, jaką dał mu film Andrzeja Wajdy” – pisała w „Rozmowach w tańcu” Agnieszka Osiecka. Akurat 7 stycznia 1967 roku była we Wrocławiu. Ze swojego stolika w Klubie Związków Twórczych widziała aktora, który spędzał ostatni wieczór we Wrocławiu, w towarzystwie  przyjaciela Alfreda Andrysa. Potem rozeszli się do znajomych. Następnego dnia Cybulski musiał być przed południem w Warszawie, ale przeciągał wyjazd. Najpierw na 12.00 w nocy, potem na 1.00. Ostatnią opcją był ekspres „Odra” o 4.20.

Kiedy obydwaj wbiegli na peron skład już ruszył. Najpierw wskakiwał Andrys, po nim Cybulski, który zsunął się pod pociąg. Winowajcą mógł być przyciężki, mokry od śniegu kożuch, ale i zmęczenie nieprzespanej nocy, przyzwyczajenie, że skok po prostu zawsze się udawał, co dokumentuje kilka filmów, m.in. „Pociąg” Jerzego Kawalerowicza i „Salto” Tadeusza Konwickiego. W życiu podobnie. „Nie wiem, czy kiedykolwiek wszedł do stojącego na peronie pociągu. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że nie interesował go stojący pociąg” – wspominała zaprzyjaźniona z Cybulskim aktorka Zofia Czerwińska w książce „Cześć, starenia!” Marioli Pryzwan. Kazimierz Kutz wspominał z kolei w książce „O Zbigniewie Cybulskim”, jak to na godzinę przed wypadkiem Cybulski skarżył się, że nie ma swoich „dobrych”, czyli ciemnych okularów. Zabrał „białe”, których nie lubił.  

Nie zginął na peronie. Jeszcze żył, gdy wyciągnięto go spod pociągu i wieziono do szpitala im. Rydygiera „z zanikającym oddechem i czynnością serca” – jak podano potem w prasowym komunikacie. Dopiero w niecałą godzinę później lekarze stwierdzili zgon. Pochowano go na cmentarzu w Katowicach, obok ojca Aleksandra i matki Ewy. Członkowie założonego przez niego gdańskiego Studenckiego Teatrzyku Bim-Bom położyli na grobie budzik, rekwizyt z jednego z przedstawień. Na pamiątkę i ku przestrodze. Aby się Zbyszek więcej nie spóźniał.

Magdalena Talik

Mamy dla Was konkurs na temat Zbyszka Cybulskiego zorganizowany wspólnie z Polską Akademią Filmu (w jej ramach rodzimą klasykę filmową poznają widzowie w całej Polsce, we Wrocławiu w Kinie Nowe Horyzonty). Aby wygrać zajrzyjcie na naszą stronę.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama