Kayah powróciła do muzyki etnicznej płytą „Kayah i Transoriental Orchestra” wykonując na niej utwory z tradycji Żydów sefardyjskich i aszkenazyjskich. Kto jednak oczekiwał tradycyjnych folkowo-etnicznych brzmień mógł być zaskoczony – Kayah i jej międzynarodowy zespół pod kierownictwem kompozytora i producenta Atanasa Valkova zaproponował publiczności zupełnie nowe brzmienia tradycyjnych pieśni, a samą tradycję muzyczną potratował bardzo szeroko.
Kayah zaśpiewała sefardyjską „Kondja Mia, Kondja Mia” w dwóch wersjach – w ladino i po polsku („Muszlo moja”), by umożliwić słuchaczom zrozumienie słów pieśni. Na scenie towarzyszyła jej tancerka flamenco i przyjaciółka z Wrocławia – Katarzyna Małecka.
Muzycy nie ograniczyli się do sefardyjskich utworów sprzed wygnania Żydów z Hiszpanii ani do pieśni Aszkenazyjczyków śpiewanych przed wojną w jidysz. „Kayah i Transoriental Orchestra”, choć początek miała podobny do „Alkimiji” Justyny Steczkowskiej – obie płyty powstały przy okazji festiwali kultury żydowskiej – dotyka współczesności i to tej najbardziej bolesnej, bo wojennej. – Długo zastanawiałam się, czy ta piosenka powinna znaleźć się na mojej płycie – wyznała Kayah. – Ale nie ma historii Żydów bez Polski, bez Warszawy – dodała. „Warszawo ma” zaśpiewana, a właściwie wyszeptana, to wspomnienie o tych, którzy zginęli w getcie i w obozach śmierci. Jak Andrzej Włast, autor słów tej piosenki, który został zastrzelony podczas ucieczki z warszawskiego getta. Kayah zaśpiewała też „Rebekę”.
Kayah to wulkan energii i po pełnych skupienia utworach przypomniała publiczności także tę żywiołową i radosną stronę żydowskiej kultury. „El Eliyahu” – pieśnią hawdalową, śpiewaną na zakończenie szabatu, zaaranżowaną w klubowych rytmach, porwała do tańca i do śpiewu wszystkich widzów. Cały Teatr Polski wzywał jednym głosem proroka Eliasza. Równie gorąco zabrzmiała chasydzka pieśń „Hava Nagila”. Wraz z Kayah na scenie występują muzycy z różnych krajów – m.in. z Ukrainy, z Iranu. Właśnie Jahiar Azim Irani wykonuje poruszająco „Adje Jano”, utwór mający swe korzenie w Kosowie, a będący wyznaniem miłości i tęsknotą za radosnym życiem. Kayah zaśpiewała w jidysz „Jidisze Mame”, dedykując tę pieśń swoje mamie i wszystkim matkom – tym obecnym i tym przyszłym. Wokalnie wspiera ją doskonała Iwona Zasuwa.
Kayah przypomniała swój pierwszy etniczny album, nagrany z Goranem Bregovićem wykonując utwory „100 lat młodej parze” i „Jeśli Bóg istnieje”.
Na zakończenie koncertu artystka zabrała publiczność w bliższą, ale nie mniej egzotyczną podróż do świata polskich Romów, śpiewając piosenkę „Kicy bidy i bokha”, skomponowaną przez Jana Kantego Pawluśkiewicza do słów Bronisławy Wajs „Papuszy”. Piosenka w języku romani promuje obraz Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze „Papusza” o romskiej poetce, odkrytej przez Jerzego Ficowskiego i Juliana Tuwima. W filmie Kayah wykonuje ją ze śpiewaczką operową Elzbietą Towarnicką.
Bisów, a wśród nich właśnie „Eliyahu” publiczność wysłuchała na stojąco, gromko oklaskując artystkę. Po koncercie zaś ustawiła się długa kolejka osób, które chciały kupić najnowszą płytę Kyah i Transoriental Orchestra, by – jak stwierdziła jedna z kupujących album – „jeszcze pozostać w klimacie”.
Agnieszka Kołodyńska
Koncert Kayah i Transoriental Orchestra, 10 stycznia w Teatrze Polskim w ramach Ethno Jazz Festival.