Rozmawiamy o nowym projekcie jednej z najlepszych polskich orkiestr kameralnych.
Magdalena Talik: Jak przebiegały sesje nagraniowe?
Ernst Kovacic: Według harmonogramu, czyli spokojnie. Myślę, że to będzie bardzo dobre nagranie. Wykonanie Suity lirycznej Albana Berga jest wielkim wyzwaniem dla orkiestry smyczkowej, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z pierwszą rejestracją kompletnej wersji tego utworu.
Przypomnijmy, że trzy pierwsze części Suity lirycznej zaaranżował na orkiestrę smyczkową sam Alban Berg, a pozostałe trzy tworzący współczesnie holenderski kompozytor Theo Verbey.
Stwierdził, że konstrukcja zdecydowanie lepiej jest widoczna i wybrzmiewa w wersji na orkiestrę smyczkową. W pewnym sensie muszę mu przyznać rację. Jedyny problem polega na tym, że wiele elementów, w tym dynamika musi być dostosowana do tej nowej sytuacji. Ale też trzy części dopisane przez Verbiera to wyłącznie aranżacja, a nie, jak w przypadku opery „Lulu” komponowanie nowej muzyki w stylu Berga.
Skąd wybór akurat utworów wiedeńskiego dodekafonisty?
Po pierwsze nikt jeszcze nie nagrał Suity lirycznej w pełnej wersji na orkiestrę smyczkową, były rejestracje jedynie trzech pierwszych części zaaranżowanych przez Albana Berga. Po drugie, wielką radością była także możliwość nagrania słynnej Sonaty fortepianowej nr 1 Berga w wersji na orkiestrę smyczkową w aranżacji Wijnanda van Klaverena, współczesnego holenderskiego kompozytora. Nie przesadzę, jeśli powiem, że grana przez zespół, a nie solistę jest jeszcze bardziej przekonująca. Po trzecie, mamy niespodziankę dla słuchaczy w postaci utworów, które Berg skomponował jako student Arnolda Schönberga. Arditti Quartet nagrał niektóre z nich, ale nie wszystkie. To bardzo interesujące przeczytać, jakich rad Schönberg udzielił Bergowi, ale my zdecydowaliśmy się na wersję oryginalną, a nie poprawioną przez mistrza. To ciekawe, jak Berg komponował bardzo niewielkie fragmenty, jak studiował styl. No i wreszcie powód czwarty. Suita liryczna to świetny utwór, aby pokazać w jak dobrej formie jest orkiestra.
Mówił Pan, że to Himalaje dla orkiestry smyczkowej.
Istotnie, bardzo trudny utwór, w partiach instrumentalnych tempo zmienia się często, musisz słuchać wszystkiego, co dzieje się dokoła w zespole. Graliśmy z orkiestrą ten utwór już kilka lat temu i mogę powiedzieć, że teraz naprawdę widać różnicę w poziomie, jest niewspółmiernie wyższy.
To nagranie zwróci uwagę krytyków?
Na pewno, jest pierwszym takim na świecie. Kiedy zadzwoniłem do szefa Toccata Classics Martina Andersona i zapytałem, czy byłby zainteresowany takim utworem zgodził się niemal od razu, a ponieważ jest świetnym marketingowcem, ufam mu, że rzeczywiście utwór będzie ciekawy dla wielu ludzi. I płyta pomoże także orkiestrze.
W Suicie lirycznej mamy wiele niespodzianek, jak numerologia, litery wskazujące na tonację a jednocześnie na inicjały AB (Alban Berg) i HF (Hanna Fuchs, wielka miłość Berga). Te szyfry są ważne w odbiorze?
To dziwna sprawa. Berg nie chciał, by o prywatnych sprawach wiedzieli wszyscy, a tu nagle muzykolodzy znaleźli klucz to utworu i wszystko stało się jawne. Kompozytor jednak, choć zorganizował utwór wokół liczb i liter, niczego słuchaczowi nie narzuca.
Suita nie jest łatwym w odbiorze utworem. Jak namówić do słuchania i czerpania radości z tej muzyki kogoś, kto nie miał do czynienia z dodekafonią?
Jeśli byłoby to możliwe, przed posłuchaniem utworu odradzałbym mówienia ludziom, że to dodekafonia, bo wtedy wielu z nas zacznie podświadomie analizować, zastanawiać się nad intelektualną stroną utworu, a to przecież niezwykle emocjonalna muzyka, zwieńczenie pełnej pasji historii miłosnej. Wystarczy zerknąć do zapisu – zobaczymy oznaczenia od Allegretto gioviale, potem Andante amoroso, Allegro misterioso, które zawiera główny motyw z inicjałami, następnie Adagio appasionato, wreszcie Presto delirando i Largo desolato, które nieubłaganie zwiastuje koniec. Nawet gdybym nie znał całej historii uczucia do kobiety, wyczytałbym ją z muzyki.
rozmawiała Magdalena Talik