Wystawa „Czarna sukienka. Patriotki w walce o wolność” wpisuje się w obchody 160. rocznicy powstania styczniowego, ale podejmujemy temat z innej, kobiecej strony. Mówimy o kobietach walczących w powstaniu na różne sposoby, pokazujemy ich czarną biżuterię, która była noszona przez wszystkie stany społeczne i stała się wyrazem protestu, a ta tradycja utrzymała się aż do lat 80. XX wieku i dlatego z naszą narracją przechodzimy do tych czasów. I pokazujemy bohaterki Solidarności, stanu wojennego, kobiety internowane, które z wielką determinacją walczyły o suwerenność naszego kraju.tłumaczy Magdalena Musiał, wicedyrektorka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich ds. Muzeum Pana Tadeusza
Więzienie za czarną sukienkę
Tytuł wystawy kuratorki „pożyczyły” z wiersza Konstantego Gaszyńskiego z 1832 roku. W utworze Gaszyńskiego, powstańca listopadowego, czytamy wersy „Lecz gdy do grobu Polska zstąpiła/Jeden mi tylko przystoi strój:/Czarna sukienka”. Wiersz zdobył olbrzymią popularność podczas kolejnego zrywu – powstania styczniowego. A żałoba stała się obowiązującym strojem wielu Polek.
Bezpośrednim impulsem, by ubrać czerń, był okres żałoby po pięciu poległych demonstrantach w masakrze warszawskiej z 27 lutego 1861 roku.
– Na pogrzeb uczestników protestu zamordowanych przez armię Imperium Rosyjskiego cała Warszawa przyszła ubrana na czarno – kobiety w żałobnych sukniach, mężczyźni w ubraniach o charakterze narodowym, także czamarki, czyli okrycia wierzchnie i kontusze czyli rodzaje płaszcza były w kolorze czarnym. Po pogrzebie ogłoszono ogólną żałobę – mówi kuratorka Małgorzata Orzeł, z Działu Historii i Interpretacji „Pana Tadeusza”.
Kobiety potraktowały czarny strój nie tylko jako wyraz szacunku wobec zmarłych, ale też jako symbol i wyzwanie wobec zaborców. – Policja warszawska i zaborcza rosyjska zabraniała noszenia żałoby, ale kobiety ubierały czarne stroje mimo zakazów, choć za udział w manifestacji i ubiór były aresztowane, bite i osadzane w więzieniach nawet na kilkanaście tygodni – wyjaśnia Małgorzata Orzeł.
Na tym nie koniec. Zdarzało się, że policjanci, zaopatrzeni w specjalne haki, zdzierali z kobiety czarną suknię na ulicy, publicznie ją upokarzając. – Polki przeszły wiele upokorzeń, ale ich strój i czarna biżuteria – rodzaj niemego krzyku – zyskały im rzesze zwolenników także w Europie.
– Na Zachodzie kolczyki z czarnych dżetów nazywano polskimi łzami, były bardzo popularne, Polkom i Polakom współczuto, że w wyniku powstania styczniowego są represjonowani, że manifestacje i przegrane potyczki są krwawo tłumione – opowiada kuratorka wystawy.
Kobieta pisze manifest powstania i uczy
Udział kobiet w powstaniu styczniowym nie był epizodyczny, ale naprawdę znaczący. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że to właśnie kobieta, Maria z Majkowskich Ilnicka, napisała manifest powstania. Ogłaszała w nim walkę o państwo, które miało mieć charakter demokratyczny, podkreślała potrzebę równości wszystkich stanów i walkę o prawa obywatelskie.
– Ta wysoka świadomość kobiet nie powinna nas dziwić. Już od powstania listopadowego były wykształcone, także mieszczanki potrafiły czytać i pisać, bo to na kobietach spoczywał obowiązek przekazywania tradycji, uczenia historii, ale też kształcenia warstw niższych, także chłopów – podkreśla Małgorzata Orzeł.
Kobiety zorganizowały się w powstaniu styczniowym na niespotykaną skalę. Zryw nie ogarnąłby praktycznie całego kraju, gdyby nie zaplecze zorganizowane przez kobiety. Były sanitariuszkami, zawiadowały punktami przekazującymi rozkazy i korespondencję.
– Ogromną rolę pełniły kobiety, które stworzyły polską myśl pedagogiczną – Klementyna Hoffmanowa z domu Tańska, a później Narcyza Żmichowska – to zebrany wokół niej krąg kobiet stworzył grupę entuzjastów, którzy pomagali powstańcom i organizowali manifestacje – zwraca uwagę kuratorka z Muzeum Pana Tadeusza.
Prababki Jacka Dehnela oddają chusty zesłańcom
W gablotach na wystawie znajdziemy wiele fantastycznych przedmiotów – jest wyjątkowa czarna biżuteria (m.in. bransoleta w formie kajdan z kulą więzienną, naszyjnik z krzyżem z biało-czerwoną książką, pas z czarnych korali), jest tytułowa czarna sukienka, zobaczymy też rękopisy utworów m.in. Elizy Orzeszkowej i pamiętnik prowadzony podczas trwania powstania przez 18-letnią młodą kobietę i oryginalne fotografie.
Kilka z nich przedstawia cioteczne prababki pisarza i poety Jacka Dehnela. Panie Emilia i Teodora Heurich, których pamiętniki też trafiły na wystawę. W ich mieszkaniu przy ul. Widok w Warszawie spotykali się przedstawiciele Rządu Narodowego, a kobiety bardzo czynnie uczestniczyły w powstaniu styczniowym.
Zgromadziły wokół siebie grupę zaufanych kobiet, które nazywały się „Kumami”. Były kurierkami roznoszącymi korespondencję wojskową, organizowały zbiórki żywności i odzieży, ale też uczestniczyły w pożegnaniach powstańców zesłanych na Sybir.
– Przychodziły o świcie na stację kolejową, aby zaopatrzyć w to, co mogły, wywożonych więźniów. Przygotowane dla nich pakunki umieszczały w wózkach i ciągnęły je na peron. Czasem, kiedy wszystko zostało już rozdane, a wciąż brakowało odzieży, ofiarowywały nawet własne chusty – opowiada Małgorzata Orzeł.
Eliza Orzeszkowa ratuje Romualda Traugutta
Rarytasem wystawy jest rękopis opowiadania „Oficer” z cyklu „Gloria Victis” Elizy Orzeszkowej. Pisarka, w tym zbiorze nowel wrociła, w zbeletryzowanej formie, do wydarzeń powstańczych, choć niechętnie wspominała tamte czas, nawet biorąc pod uwagę, że brała w działaniach czynny udział. To właśnie Orzeszkowa pomogła wywieźć Romulada Traugutta po bitwie pod Kołodnem i ukrywała go w swoim majątku.
– Reminiscencje powstania styczniowego zauważymy także w najbardziej znanej powieści „Nad Niemnem”. Obydwie rodziny bohaterów książki – Bohatyrowiczów i Korczyńskich – brały udział w powstaniu, choć w książce obserwujemy już popowstaniowe problemy, z jakimi borykają się Polacy. Za udział w powstaniu na majątki ziemskie nałożono kontrybucje, które były tak ogromne, że właściciele ziemscy nie byli w stanie ich udźwignąć. Konflikt dwóch rodzin ma, nieprzypadkowo, podłoże ekonomiczne, bo bohaterowie borykają się z problemami finansowymi – wyjaśnia kuratorka.
Kobiety powstania piszą, prof. Bruchnalska zbiera 3000 relacji
W jednej z gablot rzecz szalenie ciekawa – rękopis książki „Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowym” prof. Marii Bruchnalskiej, lwowianki, która postanowiła zebrać relacje kobiet uczestniczących w powstaniu. W 1913 roku, w 50. rocznicę wybuchu powstania, alarmowała, że odchodzą kobiety, które były zaangażowane w powstanie i jest pilna konieczność zebrania wszystkich możliwych relacji dotyczących ich udziału w walce.
Dwadzieścia lat później ukazała się niezwykła publikacja, w której Maria Bruchnalska odnotowuje ok. 3000 nazwisk kobiet, które w różny sposób czynnie zaangażowały się w powstanie.
Można też spojrzeć na pierwszą stronę pamiętnika Zofii Romanowiczówny, wówczas 18-letniej, która spisywała wszystkie wydarzenia z okresu powstania styczniowego. Rękopis w wielu miejscach zamazała. – Może pisała tam bardzo intymne szczegóły, a może po prostu informacje, które byłyby niebezpieczne, gdyby dostały się w niepowołane ręce – tłumaczy Małgorzata Orzeł.
Czarna suknia na drobną kobietę
Wśród eksponatów jest i tytułowa czarna suknia z XIX wieku na drobną kobietę o wzroście ok. 1,6 m w styl wiktoriańskim (królowa Wiktoria wprowadziła modę na żałobne suknie, kiedy sama przywdziała ten kolor po śmierci ukochanego męża księcia Alberta), ale z polskim akcentem.
– Żakiecik z baskinką nawiązującą do kontusza był tym, co różniło polskie suknie żałobne od tych obowiązujących w Europie. Miała też zupełnie inne wyloty rękawów. Pod materiałem wierzchnim wszywano różne kieszenie i schowki, które idealnie nadawały się do chowania kolportowanej prasy, listów etc. – opowiada kuratorka wystawy.
Kobiety Solidarności
Wystawa „Czarna sukienka. Patriotki w walce o wolność” ma też część współczesną, która nawiązuje do idei powstania styczniowego.
– Zależy nam, aby pokazać kontynuację myśli niepodległościowej i fakt, że to głównie kobiety były odpowiedzialne za przekazywanie idei i implementację pierwiastka niepodległościowego. Chcieliśmy także pokazać jeszcze jedną stronę historii. Kobiety Solidarności popełniły „Myślozbrodnię”, jak pisał o tym już George Orwell i, tak jak u Orwella, ich historia została skazana na zapomnienie. Cały wkład solidarnościowy kobiet, fakt, że nie zostały beneficjentkami sukcesu po 1989 roku, skazuje je na zapomnienie – tłumaczy Joanna Hytrek-Hryciuk, historyczka z Sekcji Edukacji Muzeum Pana Tadeusza, która oprowadza po tej części wystawy.
Wśród eksponatów na wystawie są m.in. ubrania, które nosiły i robiły dla siebie (także haftowały), są sweterki przekazane przez jedną z działaczek, kopie swetrów wykonane na potrzeby wystawy (będzie można ich dotykać, posłużą też jako wzór do warsztatów haftu), czy pieśni patriotyczne nagrane w okresie solidarnościowym.
– W jednym z tekstów piosenki mamy pytania funkcjonariuszy SB, którzy chcą wiedzieć, gdzie są dolary z CIA, albo naciskają, czy kobiety znają „drani z KOR-u”. To pokazuje nie tylko tamte tematy, ale i tamte emocje – przyznaje Joanna Hytrek-Hryciuk.
Zostanie także wyświetlony fotos z jednego z obrazów Edwarda Dwornika (z cyklu „Od grudnia do czerwca”) dokumentujący śmierć Joanny Lenartowicz, jednej z uczestniczek protestu w maju 1982 roku.
– Została pobita przez SB i dwa dni później zmarła w więzieniu. O jej historii też opowiemy, bo wiele osób wie, kim był zamordowany przez służby Janek Wiśniewski, którego ciało niesiono na drzwiach, a nie ma pojęcia o postaci Joanny Lenartowicz – przyznaje Joanna Hytrek-Hryciuk.
Wystawę w Muzeum Pana Tadeusza obejrzymy do 28 stycznia 2024 r.