wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza:

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Fish w Eterze: to był świetny koncert

Z okazji koncertu Fisha w klubie Eter (15 października) zebrało się kilkuset jego fanów. Nie, nie fanów. Może po prostu... przyjaciół?

Reklama

Tak, przyjaciół. Bo Fish cieszy się w Polsce szczególnym statusem. Zapracował nań jeszcze jako wokalista Marillion, ale i potem, już w trakcie kariery solowej, grał i śpiewał tak, że bez trudu poruszał w Polakach „to coś”, skutecznie trącając strunę naszej wrażliwości na piękne, często nostalgiczne piosenki z tekstem pisanym z perspektywy smutnego romantyka o wiecznie złamanym sercu. Ta sympatia jest obustronna, jej dowodem są płyty wydawane przez Fisha właśnie z koncertów w Polsce lub choćby fakt, że światowa premiera ostatniego albumu tego artysty pt. „Feast Of Consequences” odbyła się na antenie radiowej Trójki.

Powrót do starych, dobrych czasów

Fish zaczął swój występ właśnie od utworów z „Feast Of Consequences”. Najpierw usłyszeliśmy „Perfume River”, potem utwór tytułowy. Jako trzeci zabrzmiał „Manchmal”, czwarty był natomiast „Arc Of The Curve”, Fish cofnął się więc na chwilę do poprzedniego albumu – „13th Star”. Ale po nich znowu wyśpiewał kolejne utwory z „Feast...” – „High Wood”, „Crucifix Corner”,  „The Gathering”, „Thistle Alley” i „The Leaving”, czyli całą suitę pt. „The High Wood”. Była to spora dawka piosenek stosunkowo nowych, dobrych i zasługujących na uwagę, ale nie dość jeszcze „uleżanych” w pamięci sympatyków Fisha, napięcie na widowni nieco więc zmalało. I wtedy nastąpiło to, co na koncertach artystów z tak wielkim dorobkiem wzbudza największą radość publiczności – powrót do starych, dobrych czasów, czyli wiązanka przebojów. Fish zaśpiewał najpierw pochodzący jeszcze z repertuaru Marillion „Slainte Mhath”, a następnie dwie piosenki ze swojego pierwszego albumu solowego – „Vigil In A Wilderness Of Mirrors” i „Big Wedge”. Największy entuzjazm na sali wywołał jednak song „Heart Of Lothian” z nieśmiertelnej płyty Marillion „Misplaced Childhood”. Tę piosenkę śpiewali wszyscy. Pochodzący z płyty „Fugazi”, klasyczny już „Incubus” został wykonany przez Fisha na bis. Podobnie jak piękna ballada z najnowszej płyty „Blind To The Beautiful”. Na sam koniec usłyszeliśmy jeszcze „The Company”. I wtedy ostatecznie Fish zszedł ze sceny.

Doskonała forma

To był świetny koncert. Fish, nękany w trakcie ostatnich lat chorobą gardła i kłopotami w życiu osobistym, zaprezentował się wrocławianom w doskonałej formie. Śpiewał lekko, bez wysiłku, żartował, emanował dobrą energią. I klasą. Jego przyjaciele zebrani w Eterze, czasem już siwawi, raczej po czterdziestce niż przed, docenili go jak zwykle szczerym entuzjazmem. A że nie zaśpiewał „Credo”, „Cliché”, „Internal Exile” czy postulowanej przez kogoś – chyba jednak  żartem – „Kayleigh”? Spokojnie, jeszcze zaśpiewa. Przecież wróci do nas nie raz.

Przemek Jurek

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl