Magdalena Talik: Opowiedz o tytule projektu – „Wszystkie imperia upadną”.
Łukasz Rusznica: To dosyć zgrabna metafora tego, że wszystko może się skończyć – obojętnie, czy pokazujemy imperium jako człowieka, jednostkę, sposób myślenia o świecie, strukturę dosłowną – Stany Zjednoczone czy Chiny. Jeśli twierdzę, że upadną, to mówię o tym, że zazwyczaj myślimy o rzeczywistości jak o czymś stałym, niepodważalnym, to zresztą potrzebne, aby przeżyć.
Przecież strata, upadek i koniec są wpisane w nasze doświadczenie i w fizykę, czy może gramatykę świata. Życie na Ziemi, czas – są od nas dużo większe – jako gatunek jesteśmy tak krótkim momentem w dziejach, że nawet trudno go dostrzec.
Łukasz Rusznica/fot. Lola Paprocka
Pandemia nadała temu wszystkiemu dodatkowy kontekst. Miesiące temu, kiedy składałeś wniosek stypendialny, proponując projekt „Wszystkie imperia upadną”, nie wyobrażałeś sobie tego, co się wydarzy.
Na początku mnie to zirytowało (śmiech). Tak egoistycznie pomyślałem: „O nie, mój temat”. Bo sobie coś planuję, sprawdzam, czytam, robię zdjęcia, próbuję tworzyć, a potrzeba na to z rok czy dwa, bo taki jest proces. I nagle świadomość, że wszyscy zaczną tego tematu dotykać, nawet nie dlatego, że to będzie modne, ale samo doświadczenie, które teraz mamy, wymusi na nas zadanie pewnych pytań, popatrzenie na rzeczywistość z konkretnej perspektywy.
Bałem się, że jeśli pokażę zestaw zdjęć, a na nich będą np. puste przestrzenie bez ludzi, to ta pustka zostanie zinterpretowana w kategorii tego, co się wydarzyło. A nie chcę zajmować się pandemią, wirusami. Interesuje mnie, jak reagujemy w sytuacji straty, jakie emocje, procesy w nas zachodzą.
Zaznaczyłeś właśnie w opisie projektu, że stanowi on pogłębioną refleksję na temat godzenia się ze stratą, rozumienia procesów, jakie zachodzą w okresie żałoby. Mimo wszystko, bardzo na czasie.
Ale nie chodziło mi o konkretną sytuację – umierasz i jak to ogarnąć, ale w ogóle o to, że ludzie tracą rzeczy, przyjaźnie, sytuacje. Świat się ciągle kończy. Jak to ogarnąć? Jak w tym funkcjonować? Chciałbym zrobić coś, co, koniec końców, będzie uspokajało, że to poczucie straty i patrzenie na entropię dadzą nam więcej spokoju niż lęku.
Epidemia sporo pozmieniała w planach stypendystów prezydenta Wrocławia. W Twoim przypadku jest inaczej.
Zajmuję się fotografią, samotność jest wpisana w tę pracę, co na pewno ułatwia sprawę. Mogę swobodnie chodzić na zdjęcia, nie muszę umawiać ekipy, spotykać się z ludźmi itd. Zresztą nigdy nie miałem w planach wielkiego, skomplikowanego projektu, aby gdzieś specjalnie jechać, aby musiało się zdarzyć coś konkretnego. Sytuacja pandemii zmienia mój proces pracy, ale go nie blokuje.
Aby zrobić zdjęcia do cyklu „Rzeka podziemna”, który można oglądać do września w Muzeum Współczesnym Wrocław, pojechałeś do Japonii. Wiem, że w czasie epidemii przestrzegałeś restrykcyjnie zasady dystansu społecznego. Gdzie zatem fotografowałeś?
Na szczęście w tym wypadku nie ma znaczenia, gdzie zdjęcie jest wykonywane. Nawet gdy fotografowałem rośliny na ulicy w centrum Wrocławia, to samo miejsce nie było istotne. Robię dość ciasne kadry, więc „centrum Wrocławia” zmienia się na kawałek ulicy czy krawężnik. Nie fotografuję ludzi. Przede wszystkim interesuje mnie pejzaż.
Miejski...?
Bardziej przestrzeń pomiędzy, która zaczyna wytracać swój miejski charakter i odchodzić w nieużytki, pola, dzikie łąki. Wchodziłem na ziemię niczyją – nie wiadomo, czy to był jeszcze park, już osiedle, czy coś przejęte przez naturę czy należące jeszcze do człowieka. Takie graniczne sceny interesują mnie najbardziej.
Ile prac znajdzie się w portfolio projektu „Wszystkie imperia upadną” i kiedy je pokażesz na wystawie?
We wniosku stypendialnym wpisałem kilkanaście zdjęć i bez wątpienia taka czytelna seria o tym, co chcę powiedzieć, powstanie. Podsumowanie tego okresu pracy i rozliczenie stypendium nie będzie zamknięciem całego projektu. Na razie jednak trudno mi opisać, jak on się skończy.
Mam świadomość, że wielu stypendystów ma bardziej zamknięte projekty, które zakończą się w tym roku. W moim przypadku praca to proces i nawet nie chcę wiedzieć, co będzie dalej. Być może ostateczną wersję, w pełnej formie, zobaczymy za rok czy dwa lata. Wszystko jest jeszcze otwarte. W tym roku we wrześniu będzie szansa zobaczyć część prac na zbiorowej wystawie prezentowanej w ramach jubileuszowej 10. edycji Międzynarodowego Festiwalu Fotografii TIFF Festival we Wrocławiu.
Powiedz mi, czy motorem Twojego działania było osobiste doświadczenie, czy temat po prostu Cię interesował i chciałeś poświęcić mu czas?
Jeśli ktoś mówi, że to, co robi, jest poza jego wewnętrzną potrzebą, trochę w to nie wierzę. Albo oszukuje siebie, albo mnie, albo nie wie, co robi. Zawsze jest element osobisty, niekoniecznie autobiograficzny.
Ja nie mam sytuacji, w której coś straciłem i próbuję przepracować poczucie straty, ale obchodziłem niedawno czterdzieste urodziny i ten moment przejścia w życiu człowieka – próba ogarnięcia świata na nowo, zrozumienia tego, jak się funkcjonuje, czego się boi, co się z nami dzieje – jest bardzo istotny w procesie twórczym.
Nikogo nie będzie obchodziło twoje prywatne doświadczenie, jeśli nie będzie skonstruowane w ten sposób, że druga osoba się w nim odnajdzie.
rozmawiała Magdalena Talik
fotografie z cyklu „Wszystkie imperia upadną” Łukasza Rusznicy
Wystawa Łukasza Rusznicy w MWW

Łukasz Rusznica. Rzeka podziemna
Wernisaż / Wystawa MWW Muzeum Współczesne Wrocław