- To kapitan barki, która wiozła dźwig i uderzyła nim w wagonik kolejki linowej, naruszył przepisy żeglugowe – mówi dr Jan Pyś, dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej, który prowadził dochodzenie w sprawie wypadku.Na początku marca w wagonik Polinki przejeżdżający nad Odrą uderzyło uniesione ramię dźwigu, który był transportowany barką po rzece. W wypadku nikt nie ucierpiał, ale gondola została uszkodzona na tyle, że nie została dopuszczona do dalszego użytku.Z powodu wypadku Polinka przez kilka tygodni w ogóle nie kursowała, a obecnie przez Odrę pasażerów przewozi tylko jeden z dwóch wykorzystywanych wcześniej wagoników.Przedstawiciele Politechniki Wrocławskiej, na której zlecenie powstała przeprawa, twierdzili, że za naprawę odpowiedzialny jest wykonawca – austriacka firma Dopplmayr. Jednak usuwanie usterkę ciągle przekładano, a przedstawiciele Dopplmayr chcieli, by na brzegu stanęły znaki ostrzegające przepływające jednostki o przeszkodzie na trasie. Ten warunek został spełniony.Niezależnie trwało dochodzenie dotyczące przyczyn wypadku.Dyrektor Jan Pyś: - Kapitan barki odpowiadał za zabezpieczenie ładunku w taki sposób by nie doprowadzić do zagrożenie. W tym przypadku po prostu nie zachował ostrożności.Za doprowadzenie do kolizji kapitanowi barki grozi mu zawieszenie lub odebranie uprawnień.
wto