– We Wrocławiu mamy to szczęście, że - to jest moje prywatne zdanie - jest to najciekawsze miasto, jeżeli chodzi o architekturę. (…) To może część z Państwa rozbawi, ale gdy przeglądam albumy o architekturze światowej, zawsze występują w nich trzy, czasem cztery budynki z terenu Polski. Wszystkie cztery są z Wrocławia – mówi Jan Jerzmański.
A żeby było jeszcze ciekawiej, trzy z nich znajdują się na wrocławskiej Wielkiej Wyspie. O jakich budynkach mowa?
Pierwszy z nich to budynek socjalny na Wuwie, obecnie Hotel Park w Parku Szczytnickim. Zaprojektował go prof. Hans Scharoun – słynny przedwojenny berliński architekt, który pracował też we Wrocławiu jako nauczyciel akademicki.
Drugi to oczywiście Hala Stulecia. Zabytek wpisany na listę UNESCO.
– Halę Stulecia otwarto 3 lata po Moście Grunwaldzkim. Był to szok estetyczny. Bryła wynika z funkcji. Nie jest to jeszcze modernizm, ale protomodernizm i konstruktywizm. Jest to obiekt składający się z samych elementów konstrukcyjnych, czyli ściany, stropy, łuki formujące kopułę, bez żadnych zbędnych detali. I do tego jednak mimo wszystko kształtem przywodzący na myśl klasycyzm – opowiada Jan Jerzmański.
Antyczne skojarzenia budzić może na przykład kolumnada przy głównym wejściu do Hali. – To jest zresztą charakterystyczny element dla Maxa Berga, żeby wejście ukształtować w formie aneksu, bryły w kształcie miniatury budowli, poprzedzającej tę główną budowlę – dodaje Jerzmański.
Trzeci znany na świecie budynek z Polski, może większość z Czytelników zaskoczyć. To tak zwany Turmhaus, czyli niedoszły wieżowiec projektu profesora Adolfa Radinga. Szerzej znany jako Dom Studencki „Pancernik” (Tramwajowa 2b).
– On został niestety zmieniony bezpowrotnie. Ale cały czas istnieje, także w przypadku dowolnego remontu wytyczne konserwatorskie są takie, że wracamy do formy przedwojennej – mówi Jan Jerzmański.
Czwartym budynkiem ważnym dla światowej architektury (i jedynym w Polsce poza Wielką Wyspą) jest Kameleon. Dom handlowy, wybudowany w latach 1927-1928 według projektu berlińczyka Ericha Mendelsohna, jedyna jego realizacja we Wrocławiu. Z racji żydowskiego pochodzenia jeszcze przed wojną karierę kontynuował w Anglii.
– W budynku specjalnie na noc zapalano światła i rozwieszano specjalne kotary. Lampy były ukryte tuż za oknami, dzięki czemu uzyskiwano właśnie taki efekt znany ze zdjęć. Świecąca się elewacja budynku była reklamą tej komercyjnej architektury – opowiada Jerzmański.
Podobny budynek, o kilka lat starszy, Mendelsohn zrealizował też w Gliwicach. – Być może właśnie o Erichu Mendelsohnie już niedługo usłyszymy przy okazji tematu listy UNESCO – dodaje.
W galerii zdjęć poniżej znajdziecie niektóre ilustracje Jana Jerzmańskiego, przedstawiające architekturę wrocławskiej Wielkiej Wyspy.
Galeria zdjęć