wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

12°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 21:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. 30 lat samorządu
  4. Paweł Skrzywanek: „Będziemy mieszkać we własnym mieście…”, czyli pierwsze wolne wybory

Kwiecień i maj 1990 r. to była mocna i zupełnie niespotykana kampania wyborcza. Było w niej dużo radości, bezpośredniości i niekonwencjonalnych zdarzeń.

Dzięki Ewie Szumańskiej towarzyszył nam kabaret „Elita”. W pamiętnym meczu koszykówki Komitet Obywatelski kontra działacze WiP w naszejdrużynie zagrała legenda koszykarska Wrocławia, Jarosław Zyskowski. Decyzją wyborców Wrocławiem rządzić mieli bardzo młodzi ludzie. Takiej rewolucji nie było w żadnym z wielkich miast Polski.

Jeszcze w lipcu 1989 r. Tadeusz Mazowiecki w „Tygodniku Solidarność” w tekście pt. „Spiesz się powoli” skrytykował pomysł Adama Michnika „wasz prezydent, nasz premier”, stwierdzając, że opozycja demokratyczna nie jest gotowa do przejęcia władzy, gdyż nie ma skrystalizowanych propozycji reformy gospodarczej państwa. Dynamika zmian politycznych była jednak zaskakująca.

W sierpniu Lech Wałęsa zawiązał sojusz polityczny z byłymi satelickimi wobec PZPR (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza) partiami: ZSL (Zjednoczone Stronnictwo Ludowe) i SD (Stronnictwo Demokratyczne). 24 sierpnia1989 r. Sejm PRL X kadencji powołał Tadeusza Mazowieckiego na premiera,a 12 września został powołany rząd.

Reforma ustrojowa państwa w obszarze samorządu terytorialnego byłaprzedmiotem wstępnych ustaleń podczas obrad Okrągłego Stołu. TadeuszMazowiecki swoimi osobistymi i autorskimi decyzjami uczynił ją, obok reformy gospodarczej, sztandarową reformą swojego rządu. W haśle „reformasamorządu terytorialnego” kryje się jednak istotna historyczna nieścisłość. Nie można bowiem mówić o „reformie samorządu”, gdyż takiego – w rozumieniu istoty ustrojowej demokratycznego państwa – w Polsce komunistycznej nie było. Lepiej jest więc używać określenia „reforma ustrojowa państwa zmierzająca do stworzenia samorządu terytorialnego”.

Rozpoczynając tę reformę, Mazowiecki dokonał symbolicznego gestu, proszącniejako, aby reformę tę zainicjował Senat RP jako w pełni demokratycznie wybrany organ władzy w Polsce. Ojcami reformy zostali: prof. Jerzy Regulski, wybitny senator.

Z punktu widzenia „dekomunizacji” ustrojowej Polski zaproponowanezmiany były fundamentalne. Nowe władze samorządowe miały być wybrane10 Pamięć i Przyszłość nr 2/2020 (48) w pierwszych w pełni demokratycznych wyborach. Tym samym demontowano dotychczasowy monopol władzy,gdzie wszystkie organy były państwowe, na wszystkich szczeblachupolitycznione i podlegały PZPR. Ustawa znosiła monopol własności, a samorząd otrzymywał nieruchomości.

Gminy otrzymały swój autonomiczny, niezależny od państwa budżet orazzespół niezależnych urzędników.

Reforma decentralizowała państwo, wprowadzając rewolucyjną zasadę pomocniczości, gdzie obywatel, wpływając na wybór władz samorządowych, mógł oczekiwać od nich realizacji istotnych interesów społeczności lokalnej, z zachowaniem kontroli nad nimi, transparentności i jawności podejmowanych decyzji.

We Wrocławiu ideę utworzenia niezależnego samorządu terytorialnego poczerwcu 1989 r. zaczął mocno nagłaśniać Romuald Siepsiak. Tego działaczalegalnej i podziemnej „Solidarności” miałem zaszczyt poznać w połowie lat 80.jako słuchacz Arcybiskupiego Studium Teologicznego, gdzie pod osłoną zajęćz biblistyki i antropologii religii prowadziliśmy za zgodą władz kościelnychdziałalność opozycyjną. Romuald Siepsiak w czerwcu 1989 r. został dyrektorem biura poselsko-senatorskiego OKP (Obywatelski Klub Parlamentarny) we Wrocławiu, które znajdowało się wówczas w nieistniejącym już biurowcu Navigi przy ul. Wita Stwosza.

Po wyborach czerwcowych 1989 r. Lech Wałęsa podjął decyzję o rozwiązaniuKomitetów Obywatelskich. W licznych regionach, w tym we Wrocławiu, tej decyzji nie zrealizowano, choć w połowie września Adolfa Juzwenkę na stanowisku przewodniczącego regionalnego KO zastąpił Franciszek Połomski, wybitny historyk państwa i prawa, pracownik ówczesnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. Zmiana ta nie była jednak wynikiem decyzji politycznych, lecz raczej powodowana była chęcią powrotu przez Juzwenkę do pracy naukowej i możliwości objęcia funkcji dyrektora Biblioteki Ossolineum.

Połomski i Siepsiak, którzy byli częstymi gośćmi klubu OKP w parlamencie,jesienią 1989 r. przywieźli pierwsze założenia reformy ustanawiającej samorząd terytorialny. Prace nad ustawą miały swoje polityczne tempo, pełne oczywistych napięć. W listopadzie 1989 r. prof. Jerzy Regulski powiadomił wysłanników z Wrocławia, że mianowani zostali pełnomocnicy wojewódzcy ds. reformy i że wojewoda wrocławski wskazał taką osobę. Zmiany ustrojowe w tym wypadku wyprzedziły zmiany polityczne. Wojewodą wrocławskim jesienią 1989 r. pozostawał jeszcze komunistyczny dygnitarz Janusz Owczarek, a mianowany przez niego pełnomocnik był oczywiście członkiem aparatu PZPR.

Na przełomie roku nowym wojewodą został desygnowany przez „Solidarność” Janisław Muszyński, a Romuald Siepsiak został pełnomocnikiem rządu ds. reformy samorządowej we Wrocławiu. Senator Jerzy Stępień wspominał przy okazji kolejnych rocznic wyborów samorządowych, jak został zaproszony przez prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego na spotkanie z odchodzącym aparatem dawnych Rad Narodowych. Odczuł wówczas powszechną atmosferę złości nad utraconą przez aparat PZPR władzą.

We Wrocławiu na początku 1990 r. Franciszek Połomski poprosił o zwolnieniez funkcji szefa wrocławskiego Komitetu Obywatelskiego i wspólnie z AdolfemJuzwenką na nowego przewodniczącego rekomendowali Rafała Dutkiewicza.Decyzja ta, obok wymiaru politycznego, miała też ważny dla przyszłości miasta wymiar pokoleniowy. Należy podkreślić, że zarówno lider „Solidarności” Władysław Frasyniuk, jak i Rafał Dutkiewicz, byli bardzo młodymi (30-letnimi) działaczami. Wiek przyszłych samorządowców stawał się jednym z kluczowych wyznaczników przyszłego samorządu. Trzeba wyraźnie podkreślić, że w żadnym ważnym mieście w Polsce nie dokonano takiej rewolucji pokoleniowej w przededniu wyborów 1990 r.

Moje koleżanki i moi koledzy z lat studenckich, którzy bardzo mocno angażowali się w działalność opozycyjną w drugiej połowie lat 80., zasilili trzy nurty działalności publicznej po 1989 r. Barbara Piegdoń, Katarzyna Lubiniecka, Dorota Przerwa, Leszek Budrewicz i Paweł Kocięba-Żabski rozpoczęli pracę w lokalnej prasie.

Grzegorz Schetyna i jego najbliżsi współpracownicy z NZS (Niezależne Zrzeszenie Studentów) współtworzyli nową administrację rządową, zaś sam Schetyna wkrótce został wicewojewodą wrocławskim. Działacze podziemnego samorządu studenckiego – Jarosław Obremski, Henryk Feliks, Tomasz Szaynok, Władysław Stasiak i ja, postanowiliśmy startować w wyborach samorządowych. Wszyscy byliśmy dwudziestoparolatkami, tuż po zakończeniu studiów, ale z ciekawym doświadczeniem walki o samorząd studencki, który był dobrą szkołą demokracji. Do naszej grupy dołączył Paweł Wrabec, współpracownik Zarządu Regionu.

Rafał Dutkiewicz, podejmując się przygotowania wyborów samorządowych,musiał rozpocząć prace na wielu obszarach. Pierwszym była polityka. Oczywiste było, że chcąc odnieść zwycięstwo, trzeba mieć poparcie regionalnych struktur „Solidarności”. Władysława Frasyniuka nie trzeba było przekonywać do tej idei. Gorzej szło już z przekonywaniem innych działaczy związku, którzy wobec kryzysu gospodarczego w kraju i konieczności reform gospodarczych, często sugerowali odejście od działalności politycznej, a skupienie się na ochronie pracowniczej. Związek, ostatecznie przyjmując rolę parasola nad kampanią i oddając swoje zaplecze logistyczne (poligrafię, siedzibę, fundusze) na rzecz wyborów, zgodził się desygnować na kandydatów do wyborów swoich liderów – Władysława Frasyniuka i Włodzimierza Mękarskiego, ale zrezygnował z wyraźnej dominacji personalnej wśród kandydatów.

NSZZ „Solidarność”, jako element scalający Komitet Obywatelski, miał też jeszcze jedną bezcenną wartość, był bowiem organizacją posiadającą demokratyczny mandat wynikający ze związkowych wyborów. Rafał Dutkiewicz musiał politycznie połączyć liczne wrocławskie środowiska, które w tym czasie powstawały samozwańczo jako emanacja głównie lokalnych i parafialnych inicjatyw. Nie było to zadanie łatwe ani politycznie, ani logistycznie. W spotkaniach w siedzibie Związku, na ówczesnym pl. Czerwonym (obecnie pl. Solidarności), potrafiło gościć kilkaset osób.

Dutkiewicz podkreślał jednak wielokrotnie, że mimo oczywistej wrzawytakich spotkań, przygotowywane założenia programowe po długich dyskusjach były przyjmowane niemal jednogłośnie.

Po otrzymaniu z Warszawy założeń przyszłego samorządu Dutkiewicz rozpoczął prace nad określeniem obszarów, którymi samorząd będzie się zajmował. Powstała logistyczna mapa Wrocławia. W tych sprawach prawą ręką Dutkiewicza był Aleksander Labuda, pracownik naukowy Uniwersytetu Wrocławskiego, romanista, a przede wszystkim działacz opozycji demokratycznej jeszcze przed Sierpniem ‘80, potem działacz zarówno legalnej, jak i podziemnej „Solidarności”. W pracach tego nieformalnegozespołu brali też udział m.in. wybitny wrocławski architekt StefanMiller, działacz opozycji i radiowiec Lothar Herbst oraz działaczopozycji przedsierpniowej i członek SKS (Studencki Komitet Solidarności) Krzysztof Turkowski. Sekretarzował im dawny działacz NZS Bogdan Zdrojewski. Opracowując niejako mapę potrzeb Wrocławia, Rafał Dutkiewicz zwracał się do różnych środowisk z prośbą o ocenę tworzonego programu. W naturalny sposób partnerami tych analiz i dyskusji stawały się środowiskazawodowe, które miały tradycję samorządu, np. SARP (architekci), ZASP (artyści), NOT (organizacje techniczne), cechy rzemieślnicze, spółdzielnie, środowiska lekarskie, nauczycielskie i naukowe. Dyskusja nad programem skutkowała konkretnymi działaniami. Współpracownicy Dutkiewicza uznali, że tworząc listy kandydatów na przyszłych radnych, należy zagwarantowaćreprezentatywność poszczególnym osiedlom – tak, by ich przedstawiciele byli rzeczywistymi lokalnymi liderami, wyposażonymi w kompetencje i wiedzę o zagadnieniach, którymi nowa Rada Miejska Wrocławia będzie się zajmować.Mimo dużej liczby członków i skomplikowanej struktury Komitetu Obywatelskiego starano się zachować daleko idącą transparentność i demokratyczność podejmowanych decyzji – zarówno programowych, jak i personalnych. Powołano zespół, który oceniał przyszłych kandydatów.

Plakat wyborczy, zbiory Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”

Spośród blisko 200 zgłoszeń ocenianych według klasyfikacji punktowej, komitetowi przedstawiono 70 nazwisk.

Komitet Obywatelski miał prawo tę klasyfikację zmienić, po dyskusji uznał jednak w pełni wynik i klasyfikację dokonaną wcześniej przez zespół. Ta klasyfikacja skutkowała następnie pozycją na liście wyborczej w poszczególnych okręgach.

Wyniki oceny przez zespół ekspertów były dla mnie osobistym sukcesem.Przepytywał mnie zespół na czele z Romualdem Siepsiakiem, a bardzo wysokalokata (znalazłem się wśród kandydatów, którzy przekroczyli 200 punktów,a pierwszy z liczbą 240 był Zenon Wysłouch) dała mi pierwsze miejsce na liście w okręgu Stare Miasto. Wśród kandydatów znaleźli się m.in. wybitni prawnicy Leon Kieres, Lech Adamczyk, Bogdan Cybulski, architekci i historycy sztuki m.in. Zygfryd Zaporowski, Andrzej Poniewierka, Tadeusz Sawa-Borysławski, Rafał Eysymontt, przedsiębiorcy Zenon Wysłouch, Andrzej Czarkowski, spółdzielcy – Adam Grehl i uczeni – Stanisław Miękisz, aktorzy Zygmunt Bielawski i Edwin Petrykat, czy działacze „Solidarności” jak Krzysztof Turkowski.

Kampanię wyborczą poprzedziło ważne dla mnie wydarzenie. Zostałem zakwalifikowany na kilkutygodniowy staż stypendialny we Francji. Zapowiedźwyjazdu była wielkim wyróżnieniem i pierwszym dłuższym wyjazdem na Zachód Europy. Wszystko w tym wyjeździe było nowe i ekscytujące. Wyjazd rozpoczął się spotkaniem z premierem Tadeuszem Mazowieckim w pałacyku przy Alejach  Ujazdowskich w Warszawie, gdzie mieściła się siedziba ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskiego, niedaleko ambasady brytyjskiej. Potem był lot nowoczesnym airbusem do Paryża. Szefem delegacji był Bronisław Geremek. Wizyta studyjna we Francji nie była przypadkowa, uchwalona przez sejm 8 marca 1990 r. ustawa samorządowa wzorowała się bowiem na modelu francuskim. Wielu ówczesnych polityków, m.in. Jan Maria Rokita, uważało, że unitarny i jednolity model państwowy Francji bardziej niż niemiecki odpowiada polskiej rzeczywistości.

Dla młodego człowieka wizyta w Paryżu, spotkanie mera stolicy FrancjiJacquesa Chiraca, a potem podróż pociągiem TGV do Saint-Étienne były wręczkosmicznymi przeżyciami. Pamiętam tę atmosferę chłonięcia wydarzeń i pewnego niedowierzania, że uczestniczę w tworzeniu historii. Na oczach mojego pokolenia dokonywały się zmiany, które dla tej części Środkowej Europy świetnie opisywało czeskie hasło z pl. św. Wacława: „Polska – 10 lat, Węgry – 10 miesięcy, Niemcy – 10 tygodni, Czechosłowacja – 10 dni”. Historia podarowała mi możliwość bezpośredniego uczestniczenia w tych wydarzeniach, nie tylko w Polsce.Pobyt w Saint-Étienne był bardzo intensywny. To 170-tysięczne miasto przeżywało pod koniec lat 80. XX w. transformację gospodarczą. Jako dawne miasto górnicze szukało wówczas nowego pomysłu na rozwój w zmieniającej się sytuacji ekonomicznej i cywilizacyjnej na świecie. Z polskiej perspektywy była to zapowiedź tego, co czekać będzie takie miejsca, jak Katowice czy Wałbrzych. Z wielkim zainteresowaniem odwiedzaliśmy instytucje samorządowe i przedsiębiorstwa komunalne. Przysłuchiwaliśmy się informacjom społecznym i oczekiwaniom mieszkańców. Oczyszczalnie ścieków, sortownie śmieci, transport komunalny, szkoły, służba zdrowia i oświata były dla nas czymś podwójnie nowym. Po pierwsze – w wymiarze cywilizacyjnej nowości i jakości, a po drugie – zwykłej wiedzy, bo w Polsce dotychczas jedynie niewielu z nas mogło poznać konkretne mechanizmy funkcjonowania miasta. Zaskakiwała nas silna pozycja społecznapracowników komunalnych, dobre pensje i standard życia oraz ich osobista duma i satysfakcja z bycia samorządowymi funkcjonariuszami publicznymi.Fascynowały mnie nowoczesne tramwaje i trolejbusy, ale najlepiej zapamiętałem wizytę na lokalnym stadionie piłkarskim AS Saint-Étienne, gdzie w połowie lat 80. grał pomocnik reprezentacji Polski i brązowy medalista MŚ w Hiszpanii Janusz Kupcewicz. O tej drużynie w 1990 r. mówiło się też za sprawą grającego w niej Kameruńczyka Rogera Milli.Wizytę w Saint-Étienne wspominam też anegdotycznie za przyczyną niedawnego politycznego incydentu. Jeden z polityków PiS stwierdził, że Polacy uczyli Francuzów jeść nożem i widelcem. Mam, niestety, wspomnienie odmienne. Na wydanej przez mera FranÇoisa Dubancheta kolacji w ratuszu podano owoce morza w wielkiej różnorodności, a do tego przygotowano kilka rodzajów różnych noży i widelców. Musieliśmy się wykazać dużą zręcznością i spostrzegawczością, aby sprostać temu gastronomicznemu wyzwaniu.Podczas wizyty we Francji najbardziej zaciekawiło mnie modelowe rozwiązaniedotyczące tanich budynków komunalnych. Inspirowaną nim propozycję przedstawiłem na jednym ze spotkań kandydatów na radnych i opowieść o nich stała się przyczynkiem do ożywionej dyskusji z Zygfrydem Zaporowskim.

Choć ten wybitny architekt i późniejszy wiceprezydent Wrocławia nie był entuzjastą tych rozwiązań, to nasz „spór” laika z fachowcem zaowocował późniejszym żywym koleżeństwem.

Kwiecień i maj 1990 r. to była mocna i zupełnie niespotykana kampania wyborcza. Rafał Dutkiewicz i Bogdan Zdrojewski odpowiedzialni byli za jej kształt merytoryczny i fundusze oraz ścisłą współpracę logistyczną z „Solidarnością” m.in. przy druku materiałów i plakatów. Asystentem szefa WKO był Maciej Bluj.

Za finanse kampanii odpowiadał Sławomir Najnigier, a sekretariatem kierowały Anna Mądry i Alicja Guszpit. Rafał Dutkiewicz zadbał o to, aby obok rzeczowego prezentowania programu dla Wrocławia pod hasłem„Będziemy mieszkać we własnym mieście”, inne informacje o kandydatach były ułożone wg stałego klucza informacyjnego i nie faworyzowały żadnego z kandydatów. Wiece, pikniki, festyny i spotkania wyborcze były już pochodną osobowości samych kandydatów.Nasza młodość była niewątpliwie naszym wielkim atutem. Nad kształtem kampanii czuwał m.in. Krzysztof Turkowski. Zdjęcia do materiałów wyborczych i na plakaty robił nam – dziś bardzo znany fotograf prasowy – Mieczysław Michalak. W domowym archiwum posiadam oryginał portretu, gdzie – jak się później okazało – jako jedyny z kandydatów uśmiechałem się,co zostało dostrzeżone przez wyborców. W tym czasie Barbara Trzeciak-Pietkiewicz była już szefową regionalnej telewizji, a Lothar Herbst redaktorem naczelnym wrocławskiej rozgłośni Polskiego Radia. Nad naszymprzygotowaniem do występów medialnych czuwał redaktor Tomasz Orlicz.

Występy w radio i telewizji były wielką przygodą. Niekiedy przypadek sprawiał, że z dnia na dzień, nagle zostawało się osobą rozpoznawalną i popularną. Właśnie tak było ze mną. W pierwszym spocie wyborczym przywołałem dość zabawne zestawienie. Powiedziałem, że mój syn Michał urodził się w dniu rozwiązania PZPR, więc to, co ludziom wydawało się niemożliwe, ja z żoną przewidziałem już 9 miesięcy wcześniej. BarbaraTrzeciak-Pietkiewicz „pękała” ze śmiechu w reżyserce i ten może mało wyszukany dowcip stał się hasłem mojej kampanii. Kampania była zresztą robiona trochę w „amerykańskim” stylu. Było w niej dużo radości, bezpośredniości i niekonwencjonalnych zdarzeń. Dzięki Ewie Szumańskiej towarzyszył nam kabaret „Elita”.Andrzej Waligórski wymyślał kampanijne przygody Dreptaka. W pamiętnymmeczu koszykówki Komitet Obywatelski kontra działacze WiP (Wolność i Pokój) w naszej drużynie zagrała legenda koszykarska Wrocławia, Jarosław Zyskowski. We wrocławskiej kampanii rywalizowało ze sobą przeszło 20 list. Poważnym problemem politycznym zaczynało być wskazanie przyszłego prezydenta miasta.

Osobę prezydenta zgodnie z ustawą wybierali radni. Na posiedzeniu KomitetuObywatelskiego problem ten postawił Krzysztof Turkowski, a w odpowiedzirozgorzał ciekawy i merytoryczny spór, starły się bowiem dwie koncepcje. Jedna opierała się na założeniu, że kandydaci – idąc do wyborów – powinni już wskazać przyszłego prezydenta. Druga, że to powinna być autonomiczna decyzja już wybranych radnych. Po dyskusji więcej zwolenników otrzymała pierwsza idea o wskazaniu lidera przed wyborami. Naturalnym wydawało się, że będzie to Rafał Dutkiewicz, który jednak już na progu kampanii zapowiedział, że w wyborach startować nie będzie i jego misja ogranicza się do kampanii. Wskazał swojego kandydata, sekretarza Komitetu Obywatelskiego – Bogdana Zdrojewskiego.

Kandydatura ta nie została przyjęta bezdyskusyjnie. Oponenci wskazywali namłody wiek kandydata – miał wówczas 33 lata – i brak zawodowego doświadczenia. Pewna grupa działaczy wskazywała na wybitnego przedsiębiorcę Zenona Wysłoucha. Finalnie do rywalizacji, jako elementu demokratycznych decyzji radnych, doszło na pierwszym posiedzeniu nowej Rady Miejskiej Wrocławia. Krzysztof Turkowski postulował również, aby w razie wygrania wyborów funkcję przewodniczącego RMW pełniła osoba ze środowiska akademickiego i tu wybór padł na prof. Stanisława Miękisza. Uznano też, że jednym z jego zastępców powinien być reprezentant najmłodszych radnych. Późniejszy wybór padł na mnie...

27 maja 1990 r. w Polsce odbyły się pierwsze od zakończenia II wojny światowej w pełni demokratyczne wybory. Był to jeden z kluczowych elementów upadku komunizmu i budowania demokratycznego państwa prawa. W 70-osobowej radzie Komitet Obywatelski „Solidarność” objął 67 mandatów. Pewnym zaskoczeniem społecznym i politycznym była „zaledwie” 44-procentowa frekwencja.

Rafał Dutkiewicz skomentował ten fakt demokratycznym prawem do „nieuczestniczenia” obywateli w życiu publicznym. Pojawiły się jednak słowa krytyki, że nie do końca przekonaliśmy mieszkańców do samej idei samorządu. Z naszej „młodzieżowej” grupy jedynie Władek Stasiak nie uzyskał mandatu. Nasze środowisko stało się więc jedną z najważniejszych grup, które mogły kształtować przyszłość RMW, a tym samym naszego miasta. Był to ryzykowny, ale czytelny polityczny eksperyment. W imieniu mieszkańców Wrocławiem rządzić mieli wybrani przez nich bardzo młodzi ludzie. Takiej rewolucji nie było w żadnym z wielkich miast Polski.

W pierwszym Zarządzie Miasta znaleźli się – obok prezydenta Bogdana Zdrojewskiego: Zygfryd Zaporowski, Andrzej Olszewski, Krzysztof Turkowski, Bohdan Aniszczyk, Sławomir Najnigier i Jarosław Obremski. Być może wiek i nabyte z czasem samorządowe doświadczenie sprawiło, że większość z „bohaterów” kampanii i wyborów z 1990 r. pozostaje, już przeszło trzy dekady, w służbie publicznej na rzecz mieszkańców Wrocławia i Polski.

W domowym albumie mam zdjęcie moich przyjaciół z 1990 r. Zostało onozrobione podczas „zajęcia” budynku dawnego KW PZPR. Gdy patrzę na tęfotografię, bardzo osobiście przeżywam historię Wrocławia.

Pamiątkowe zdjęcie wykonane w czasie przejmowania siedzibyKW PZPR, 1990 r. W najwyższym rzędzie stoją od lewej: AndrzejOlszewski, Rafał Dutkiewicz, Paweł Skrzywanek, Bogdan Zdrojewski. Pośrodku planszy PZPR: Stanisławb Huskowski, Paweł Romaszkan. Stojąod lewej: NN, Stefan Miller, Barbara Piegdoń, Grzegorz Schetyna, Tadeusz Zdankiewicz, Jacek Michniewicz, Beata Pierzchała, Barbara Zdrojewska, Sławomir Najnigier, Grażyna Najnigier, Maciej Bluj, Rafał Bubnicki,Anna Dutkiewicz. Siedzą od lewej: Mieczysław Michalak, NN, Jadwiga Janicka, Paweł Wrabec, Krzysztof Turkowski, Alicja Guszpit, nad nią Małgorzata Leśkow, dalej: Anna Mądry, Paweł Kocięba-Żabski, Piotr Gomułkiewicz. Leży u dołu Zygfryd Zaporowski.

Fot. Ewa Carr-de Avelon / zbiory Pawła Skrzywanka

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl