wroclaw.pl strona główna
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. 80 lat polskiego Wrocławia: Drobner bił się z Sowietami o wrocławskie fabryki

- Celem Drobnera i jego ekipy było uruchomienie funkcji miasta w każdej dziedzinie życia. W ciągu dwóch miesięcy - jeszcze prowizorycznie, zaczęły działać wodociągi, a północno-wschodnia część Wrocławia - ta najmniej zniszczona, dostała światło. Już w czerwcu 1945 roku pojechały pierwsze autobusy, uruchomiono linie tramwajowe - o rządach Bolesława Drobnera, pierwszego powojennego prezydenta Wrocławia, opowiada Halina Okólska, historyczka, wiceprezeska Towarzystwa Miłośników Wrocławia.

Reklama

Festung Breslau była otoczona i walki o miasto miały się toczyć jeszcze wiele tygodni, a komunistyczne władze już wskazały Bolesława Drobnera jako prezydenta Wrocławia. Kto zdecydował, że to stanowisko przypadnie właśnie jemu?

Należałoby się cofnąć do lipca 1944 roku, kiedy została zawarta tajna umowa pomiędzy rządem PKWN a Głównym Sztabem armii sowieckiej, w której już bardzo konkretnie wskazywano przebieg zachodnich granic Polski na Odrze i Nysie.

W związku z tym w marcu 1945 roku, kiedy na froncie dominowali Sowieci, polski rząd, zresztą za wskazaniami Moskwy, postanowił zorganizować grupy operacyjne, które miałyby budować administrację na terenach przypisywanych Polsce. Każde miasto dostało takiego administratora, obok Wrocławia, także Szczecin, Olsztyn, Gdańsk.

Bolesław Drobner NAC
Bolesław Drobner

Postacią, która wydawała się odpowiednia dla takiego zadania we Wrocławiu, był właśnie Bolesław Drobner. Był człowiekiem gruntownie wykształconym, znał doskonale niemiecki, studiował we Lwowie, Zurychu i Freiburgu Brysgowijskim, w Wiedniu zrobił doktorat. Mówił również po rosyjsku.

Już przed wojną miał opinię znakomitego organizatora. Z wykształcenia był mikrobiologiem, pracował w swoim zawodzie, działał w Towarzystwie Uniwersytetów Ludowych oraz w Uniwersytecie Ludowym. Był kojarzony z lewicą komunistyczną, lecz jego poglądy były bliższe ideom socjalizmu utopijnego.

Po wybuchu wojny został wysłany do łagru. Zapewne tam dał się zwerbować i zaczął działać w Związku Patriotów Polskich, stąd potem znalazł się właśnie w PKWN-ie.

To zdolności organizacyjne, a jednocześnie znakomita znajomość niemieckiego przesądziły, iż to Drobner został kandydatem na pierwszego prezydenta Wrocławia.

Od czego zaczął swoją misję?

Bardzo starannie dobrał ludzi do pierwszego zarządu. Miał pewien klucz. Zadbał by byli to działacze przedwojennego PPS-u, więc nie komuniści, lecz osoby raczej związane z socjaldemokracją.

Po drugie, wyszukał ludzi wykształconych i doświadczonych.

Halina Okólska, historyczka, wiceprezes Towarzystwa Miłośników Wrocławia Grzegorz Rajter
Halina Okólska, historyczka, wiceprezes Towarzystwa Miłośników Wrocławia

Na przykład, zaproponował współpracę inżynierowi Kazimierzowi Kuligowskiemu, który studiował w Moskwie, więc świetnie znał rosyjski, ale też znakomicie niemiecki. Był absolwentem Politechniki Moskiewskiej, w Łodzi przeszedł kursy buchalteryjne Mantinbanda, był biegły w zakresie księgowości i zarządzania. Jeszcze przed wojną pełnił funkcję Naczelnika Wydziału Uzdrowisk w Ciechocinku, to za jego czasów odkryto tam ciepłe źródła i według jego projektu uruchomiono.

Z czasem awansował. Był na przykład wiceprezesem syndykatu stali polskiej i odlewni żelaza. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że miał pozycję menadżera w przedsiębiorstwach związanych z wielkim przemysłem.

Drobner powierzył mu funkcję wiceprezydenta i szefa wydziału przemysłowego. Miał olbrzymie kompetencje do tego, żeby opracować koncepcję dotyczącą ewentualnego rozwoju Wrocławia.

Kolejną postacią zwerbowaną przez Drobnera był Aleksander Niżyński, który także miał niezwykły życiorys. Był absolwentem Wydziału Intendentury Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie, uzyskując stopień oficera, a od 1937 roku wykłada w Wyższej Szkole Wojennej.

We wrześniu 1939 roku był jednym z najbliższych współpracowników prezydenta Warszawy, Stefana Starzyńskiego, zajmował się między innymi aprowizacją.  Kiedy stolica znalazła się pod okupacją niemiecką, natychmiast wstąpił do Armii Krajowej, był szefem aprowizacji w okręgu Mazowsze. Za to samo odpowiadał podczas Powstania Warszawskiego. Trafił do stalagu, a po wojnie planował osiąść w Krakowie, lecz ostatecznie Drobner go ściągnął do Wrocławia.

Bolesław Drobner NAC
Bolesław Drobner

Kolejną wybitnym specjalistą był doktor Mieczysław Czarnecki, szef Wydziału Zdrowia. Absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie obronił doktorat w 1915 roku, znakomity lekarz. Był naczelnym lekarzem Kasy Chorych w Łomży. Bardzo aktywnie działał w PPS. Szefem wydziału kwaterunkowego został dr Michał Starzewski, a Stanisław hrabia Ledóchowski zajmował się działem prawno-administracyjnym.

W ekipie Drobnera byli także dyrektorzy instytucji komunalnych, odpowiedzialni za wodociągi, gaz, elektryczność. I na tym poziomie administracji także wszyscy znali niemiecki i mieli spore doświadczenie zawodowe. Na przykład, inżynier Kazimierz Mech, absolwent Politechniki w Karlsruhe, przed wojną był szefem warszawskich tramwajów.

Kiedy jeszcze w Krakowie Drobner redagował PPS-owski „Naprzód”, to w jego redakcji poznał panią Marię Jeleniową. Zaproponował jej by poprowadziła biuro prezydenta we Wrocławiu. To również była niezwykła osoba: pochodziła ze Lwowa, studiowała w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Snopkowie pod Lwowem. W 1918 roku zgłosiła się jako sanitariuszka do Obrony Lwowa, w czasie wojny polsko - bolszewickiej w 1920-1921 była siłą pomocniczą w Dowództwie Wojsk Automobilowych.

W czasie kampanii wrześniowej otrzymuje m.in. przydział do Sztabu Obrony Warszawy, potem brała udział w Powstaniu Warszawskim.

Słowem, to była naprawdę mocna ekipa. Po sześciu latach cierpienia i egzystencji w okropnych warunkach, ci ludzie dostali okazję na zbudowanie nowego, normalnego życia. We Wrocławiu zaczęli działać z olbrzymią pasją i zaangażowaniem.

Od czego zaczęli?

Pierwsza ekipa na czele z Kuligowskim wjechała do miast od strony dzisiejszej ulicy Krakowskiej. Miasto było niemal kompletnie zniszczone, część ciągle płonęła, było pełno szczurów, na ulicach walały się trupy. To była wizja apokaliptyczna. Ale nie wycofali się.

Zołnierz Armii Czerwonej podczas oblężenia Festung Breslau Fotopolska.eu
Zołnierz Armii Czerwonej podczas oblężenia Festung Breslau

Nawiązali kontakt z komendanturą radziecką, przydzielono im oficera, który ich zabrał na dzisiejszą ulicę Poniatowskiego, dawniej Blicherstrasse, i wskazał miejsca zakwaterowania. Natomiast sam Drobner przyjechał do Wrocławia 10 maja.

Sowieci szybko oddali Polakom administrowanie miastem?

Radzieckie komendantury miast powstawały od września 1944 roku i ich zadaniem było działanie na zapleczu frontu: organizowanie życia ludności cywilnej, uruchomienie instytucji komunalnych, na przykład, wodociągów, pomoc w odgruzowaniu. Takie były założenia, które nigdy nie zostały przez nich realizowane.

Kiedy Sowieci opanowali Wrocław to od razu powołali niemieckiego burmistrza, Nazywał się Steikert i miał biura przy ul. Sienkiewicza 27 - nigdzie w dokumentach nie znalazłam imienia. Uzgadniali z nim zadania i kompetencje dotyczące ludności niemieckiej, przede wszystkim chodziło o organizowanie pracy oraz opiekę społeczną. Steikert zabiegał głównie o żywność, bo Niemcy otrzymywali o wiele mniejsze porcje żywnościowe.

Funkcjonował równolegle z komendanturą radziecką i polskimi władzami?

Na dobrą sprawę to był okres trójwładzy. Oczywiście, dominującą rolę w tym układzie odgrywała komendantura radziecka. Chociaż co trzeba oddać naszym, nie dawali się. Walczyli o to, żeby móc tutaj swobodnie działać.

Natomiast Niemcy za władzę uznawali Sowietów, którzy mieli realne przełożenie na ich codzienną egzystencję.

Uchodźcy z Wrocławia, 1945 Fotopolska_eu
Uchodźcy z Wrocławia, 1945

Trzeba wspomnieć o konfliktach Polaków z Sowietami w różnego rodzaju instytucjach. W marcu 1945 roku polski rząd zawarł pod przymusem umowę z armię sowiecką, że Sowieci - jako zdobywcy - mają prawo wywieźć z Wrocławia pełne wyposażenie 212 zakładów przemysłowych. Dotyczyło to fabryk, firm, laboratoriów uczelnianych. Dochodziło do tego, że kiedy przedstawiciele Wydziału Przemysłowego zarządu miejskiego usiłowali objąć któryś z zakładów, byli z niego przepędzani przez sowieckich wojskowych.

W tej sprawie postanowiono interweniować w dowództwie I Frontu Ukraińskiego. Drobner wyprawił się tam 12 maja 1945 roku. W wyniku   gorącej dyskusji zwrócono polskiej administracji zakłady użyteczności publicznej: elektrownię, wodociągi, zajezdnie. Sowieci zdecydowali się także przekazać   wyposażenie czterdziestu czterech zakładów przemysłowych. Mogli je przejąć polscy specjaliści.

O których fabrykach mowa?

O tych strategicznych, na przykład   fabrykę Wagonów Linke Hofmann Werke (Pafawag), Famo (Dolmel), Fabrykę Śrub „Archimedes”. Przekazano również Uniwersytet i Politechnikę.

Polska ekipa była na tyle inteligentna, że jeszcze przed wywozem wyposażenia przyjechał do Wrocławia Stanisław Komorowski, który był szefem okręgów przemysłowych na południową Polskę. Ze swoimi ludźmi zrobił inwentaryzację w przejętych zakładach. Dopiero później wkroczyli Sowieci i wyrzucili Polaków z tych zakładów.

Nasi wrócili do fabryk po ponownej interwencji w Moskwie w lipcu 1945 roku, kiedy jeszcze nie wszystko zostało rozszabrowane.

Jaki plan miał Drobner i jego ekipa na wskrzeszenie Wrocławia?

Ich celem było uruchomienie funkcji miasta w każdej dziedzinie życia. Przedstawiciele polskiej administracji natychmiast zaczęli wyszukiwać niemieckich pracowników. Takich specjalistów traktowano z głębokim szacunkiem, bo bez nich niczego by nie uruchomiono.

W ciągu dwóch miesięcy - jeszcze prowizorycznie, zaczęły działać wodociągi, a północno-wschodnia część Wrocławia - ta najmniej zniszczona, dostała światło. Już w czerwcu 1945 roku pojechały pierwsze autobusy, uruchomiono linie tramwajowe.

Odbudowa Wrocławia NAC
Odbudowa Wrocławia

Na czele Wydziału Budowlanego zarządu miasta stał inżynier Józef Rybicki, absolwent Politechniki Lwowskiej. Miał za zadanie odbudowę Wrocławia, co było szaleńczym planem. Przede wszystkim trzeba było odgruzować podstawowe arterie komunikacyjne. A początkowo do dyspozycji miał od dwóch do pięciu tysięcy pracowników, w większości Niemców.

Przeprowadzono pierwsze szacunki dotyczące zniszczeń infrastruktury Wrocławia. Uznano, że domy zniszczone do 25 procent będą remontowane, a zniszczone w więcej niż 50 procentach zostaną rozebrane. Wrocław był drugim miastem - po Warszawie - pod względem skali zniszczeń.

W sektorze budownictwa najpierw korzystano z pomocy niemieckich ekip. Ale – podobnie jak w handlu, szybko pojawiały się i rozwijały polskie, prywatne, firmy budowlane.

Ilu Niemców było we Wrocławiu w 1945 roku?

W pierwszym okresie do Wrocławia przyjechała garstka Polaków, około 18 tysięcy Polaków. Natomiast Niemców, także tych, którzy wracali do swoich domów z frontu oraz uciekinierów, było 300 tysięcy. Mówimy o roku 1945 roku.

Jak polskie władze i zwykli ludzie traktowali Niemców?

Opinia na temat relacji polsko-niemieckich w tym okresie jest złożona. Od początku było wiadomo, że Niemcy zostaną z tych ziem wysiedleni, a zarazem zdawano sobie sprawę, że bez nich trudno będzie zarządzać miastem. Zaś Niemcy do końca nie wierzyli, że będą musieli opuścić Wrocław.

Z czasem wprowadzono zaświadczenia dla niemieckich robotników. Było kilka rodzajów takich dokumentów. Czerwone dla fachowców, którzy pracowali w różnych instytucjach we Wrocławiu. Zaświadczenie niebieskie dostali wybitni fachowcy, a białe, którzy pracowali na rzecz armii sowieckiej. Ci ostatni byli nie do ruszenia w kontekście wysiedlenia.

Niemców zatrudnionych w polskich instytucjach traktowano z szacunkiem i mieli oni - przynajmniej na pozór - pozytywny stosunek do tych władz polskich. Czytałam opinie, że część Niemców zachowywała się służalczo wobec Polaków, żeby zachować życie. Nadal często dochodziło do rabunków, napadów i grabieży.

Poza tym z jednej strony nadal działał Werwolf, ale byli i tacy Niemcy, którzy pracowali w polskich domach i nawiązywały się przyjazne relacje między Polakami a Niemcami.

Pierwsze lata po wojnie – załóżmy do roku 1948 roku, można uznać za okres przejściowy. Wtedy jeszcze mocno przenikają się polskie i niemieckie akcenty. Na przykład, cała orkiestra Opery Wrocławskiej była niemiecka. Wszyscy konduktorzy w tramwajach byli Niemcami, chociaż w polskim „Pionierze” publikowano opinie wrocławian, że to oburzające, że konduktorzy nie znają nawet zwrotów grzecznościowych w języku polskim.

Jak wrocławianie organizowali sobie życie w kompletnie zrujnowanym mieście?

Ludzie chcieli normalnego życia, a nadzwyczajna sytuacja uruchomiła inicjatywę i pomysłowość. O wrocławskim handlu mówiono, że odradza się w amerykańskim tempie. Zaraz po wojnie mnóstwo było jeszcze niemieckich właścicieli sklepów, którzy działali siłą rozpędu, ale z czasem ich miejsca przejmowali Polacy. Oczywiście, dominowały sklepy spożywcze, no ale pod koniec 1945 roku działo we Wrocławiu 150 księgarń. Prawdopodobnie dzisiaj byśmy się tylu nie doliczyli.

Pochód pierwszomajowy we Wrocławiu NAC, kolekcja Stefana Rassalskiego
Pochód pierwszomajowy we Wrocławiu

Pojawiały się zupełnie niekonwencjonalne działania. Opowiadał pewien przybysz z Wilna, że jego kolega w zrujnowanym jeszcze domu handlowym Wertheim otworzył fabrykę, w której szył futra. Tyle że były to futra ze szczurów. Wrocław był przeraźliwie zaszczurzony.

Drobner został nagle usunięty ze stanowiska prezydenta Wrocławia. Z jakiego powodu?

Urzędował zaledwie kilka tygodni, do czerwca 1945 roku.

Cieszył się ogromnym szacunkiem wśród swoich kolegów z zarządu, lecz zarazem był wyznawcą socjalizmu utopijnego i jego zasady chciał wprowadzać we Wrocławiu. Uważał, że we Wrocławiu może powstać rodzaj republiki, gdzie za pracę płacono by konkretnymi towarami czy ubraniami. I forsował te pomysły, szokując swoich współpracowników.

Zatem pierwszym powodem odwołania Drobnera był odrealniony plan stworzenia utopijnej republiki socjalistycznej. Po drugie, z niechęcią obserwował działania grupy Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, która przejmowała zakłady pracy pod zarząd państwa. Drobner uważał, że fabryki powinny być pod zarządem miasta.

Poza tym był dosyć bezkompromisowy w rozmowach z armią sowiecką

Opowieść o jego ostrej kłótni i bójce z sowieckim komendantem jest prawdziwa?

Prawdziwa. Poszło o wywożenie przez Sowietów wyposażanie zakładów przemysłowych i innych ważnych instytucji.

Bolesław Drobner to postać wielowymiarowa. Z jednej strony pamięta mu się, że ulicę Jedności Narodowej przemianował na ulicę Stalina. Z drugiej strony miał swój program i był niezależnie myślącym politykiem.

W IPN prowadziłam poszukiwania dokumentów na jego temat. Okazało się, że we Wrocławiu był bardzo pilnie obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Przybywający tutaj łudzili się, że będą w stanie schronić się przed służbami, że może UB nie ma tu tak rozwiniętej siatki konfidentów jak w innych częściach kraju. To nieprawda, czego najlepszym dowodem są akta UB dotyczące Drobnera.

Był cały czas kontrolowany, opisany jest jego każdy krok. W kartotece są bardzo szczegółowe relacje: „Figurant udał się do fryzjera. Tam pobył 20 minut”, „Spotkał się z jakimś kolegą”. W analizach raportów podkreślano, że jest dla funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa zagadkową postacią.

Drobner opuszczał Wrocław żegnany z wielkim żalem. Na pożegnanie przygotowano prezent: dziesięć kilogramów białego sera, dwa dywany, trzydzieści konserw oraz pięć litrów spirytusu, który pełnił funkcję uniwersalnej waluty.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama