Po zakończeniu wojny i osiedleniu się we Wrocławiu (albo okolicach), ludzie koncentrowali się głównie na pracy i codziennym bycie. Ale trzeba też wypoczywać. Jak i gdzie relaksowali się mieszkańcy?
Codzienność wrocławian w drugiej połowie lat 40. była niezwykle ciężka – życie wśród przygnębiających ruin, bieda, trauma niedawno zakończonej wojny. Mimo tego (a może właśnie dlatego) szukali okazji do wytchnienia. W mieście powstawały liczne kawiarnie, bary i restauracje (zlikwidowane kilka lat później wskutek niesławnej „bitwy o handel”), organizowano zabawy i dancingi, kwitło życie towarzyskie.
Szybko też zaczęto korzystać z krajoznawczych walorów Dolnego Śląska. Wrocławianie chętnie wyjeżdżali w niedziele do Sobótki i udawali się na Ślężę. Drugim bardzo popularnym celem jednodniowych wycieczek było Zagórze Śląskie.
Poza Wrocławiem, jak Pan właśnie powiedział, cały Dolny Śląsk oferował już wtedy bogactwo ciekawych miejsc, ówczesnych atrakcji turystycznych, które nie były zniszczone. Co cieszyło się największym wzięciem?
Najbardziej atrakcyjne pod względem turystycznym południowe obszary Dolnego Śląska uniknęły bezpośrednich zniszczeń wojennych – więcej szkód wyrządziła tam powojenna fala szabru i dewastacji. Prasa codzienna z drugiej połowy lat 40. XX w. – i to nie tylko ta wrocławska – szeroko zachwalała walory krajoznawcze Sudetów.
Największym wzięciem cieszyły się Karkonosze, co zrozumiałe, zważywszy na atrakcyjność tego pasma i długie tradycje ich turystycznego wykorzystania. Drugim szczególnie popularnym obszarem była ziemia kłodzka, sławna przede wszystkim swoimi licznymi uzdrowiskami oraz pełnymi unikalnych form skalnych Górami Stołowymi.dr Piotr Sroka
Jak dojechać do miejsc wypoczynku, gdy nie ma samochodu (jak wtedy było po wojnie w ogromnej większości przypadków we Wrocławiu)?
Podstawą komunikacji w pierwszych powojennych miesiącach i latach była oczywiście kolej. Trzeba jednak pamiętać, że infrastruktura kolejowa doznała poważnych zniszczeń, także na obszarach, na których nie toczyły się walki (wycofujący się Wehrmacht wysadzał w powietrze mosty kolejowe). Odbudowa niektórych obiektów, np. mostu na Bobrze w Jeleniej Górze na linii do Szklarskiej Poręby, miała miejsce dopiero w latach 50. XX wieku.
Już w 1945 roku rozpoczęto też tworzenie sieci połączeń Państwowej Komunikacji Samochodowej, która początkowo korzystała z dość prymitywnych pojazdów – samochodów ciężarowych (często z demobilu) przystosowanych prowizorycznie do przewozu pasażerów. Tym niemniej pozwalały one dojechać do miejsc, do których nie docierała kolej.
Symptomatyczne, że największe i najprężniejsze ekspozytury PKS w województwie wrocławskim powstały w Jeleniej Górze i Kłodzku, czyli w stolicach dwóch najważniejszych obszarów turystyczno-wypoczynkowych ówczesnego województwa wrocławskiego.
Fundusz Wczasów Pracowniczych to instytucja, która nieprzypadkowo najwięcej oferowała na Dolnym Śląsku. Z czego to wynikało i jak wrocławianie też korzystali z jej dolnośląskiego bogactwa?
Umożliwienie taniego i masowego wypoczynku miało być jednym z dowodów na troskę nowej władzy o „ludzi pracy”, czyli robotników i chłopów, dlatego już w 1945 roku rozpoczęto tworzenie systemu wczasów pracowniczych.
Ziemie zachodnie, z zwłaszcza Sudety, doskonale się do tego nadawały, znajdowała się tam bowiem bardzo dobrze rozbudowana infrastruktura w postaci niezliczonych hoteli, pensjonatów czy schronisk, które po wysiedleniu Niemców przeszły na własność państwa polskiego. Zaraz po wojnie były one zajmowane przez zakłady pracy lub związki zawodowe z całej Polski, planujące organizować tam wypoczynek dla swoich pracowników.
Po kilku latach, gdy komuniści umocnili swoją władzę i przeszli do budowy systemu totalitarnego, wczasy pracownicze scentralizowano pod szyldem Funduszu Wczasów Pracowniczych. Pozwoliło to z jednej strony bardziej efektywnie wykorzystywać istniejącą bazę noclegową, a z drugiej dawało okazję do ideologicznego oddziaływania na wczasowiczów zgodnie z celami i praktykami stalinowskimi.
W pierwszej połowie lat 50. XX wieku połowa całej bazy FWP znajdowała się na Dolnym Śląsku, a konkretnie w trzech powiatach: jeleniogórskim, kłodzkim i bystrzyckim. Także wrocławianie korzystający z wczasów wyjeżdżali najczęściej właśnie w Sudety.dr Piotr Sroka
Czy nasi dziadkowie i pradziadkowie lubili podobne atrakcje turystyczne jak dzisiaj my?
Atrakcyjność turystyczna najpopularniejszych miejsc pozostaje niezmienna właściwie od XIX wieku. Przyciąga turystów Śnieżka, jako najwyższy szczyt Sudetów wraz z całym pasmem Karkonoszy z ich „wysokogórskim” krajobrazem i szatą roślinną.
W latach 40. XX wieku szczególnie popularny był zamek Chojnik – nie tylko ze względu na jego malownicze położenie, ale (podobnie, jak w przypadku innych średniowiecznych budowli), jako pamiątka z czasów piastowskich, zatem (jak chciała ówczesna propaganda) „dowód polskości” Śląska.
Turyści przyjeżdżający w drugiej połowie lat 40. XX wieku na ziemię kłodzką niejako obowiązkowo udawali się na Szczeliniec Wielki, na którym podziwiano niezwykłe formy skalne. Atrakcją samą w sobie były także uzdrowiska - Polanica, Duszniki, Kudowa, Lądek. Szczególną popularnością - większą chyba niż w naszych czasach - cieszyły się górskie wodospady (Szklarki, Wilczki), przy których chętnie robiono sobie pamiątkowe zdjęcia.Dr Piotr Sroka, historyk
Ciekawe, że wiele pięknych zakątków sudeckich znanych turystom przed II wojną światową, po jej zakończeniu i po wymianie ludności popadło w zapomnienie na długie lata. Na przykład piękne i oferujące wspaniałe widoki Wzgórza Wodzickie. W ruinę popadła też większość wież widokowych, które Niemcy budowali nader chętnie, a których Polacy – nawet aktywni działacze turystyczni – nie cenili specjalnie, uważając za obiekty sztuczne i szpecące krajobraz. Pod tym względem dziś bliżej nam chyba do Niemców.