W poniedziałek, 4 lipca, mija 81. od tragicznych wydarzeń na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie.
Niemcy rozstrzelali kilkudziesięciu naukowców, wykładowców lwowskich uczelni, ich krewnych oraz osoby przypadkowo aresztowane w ich domach. W egzekucjach zginęli m.in. prawnik prof. Roman de Longchamps de Bérier i jego trzej synowie, chemik prof. Stanisław Piłat, lekarz prof. Jan Grek, jego żona i szwagier Tadeusz Boy-Żeleński, pisarz, tłumacz, prof. Antoni Cieszyński, stomatolog, matematyk prof. Władysław Stożek – członek lwowskiej szkoły matematycznej, a kolejnych egzekucjach rozstrzelano m.in. matematyka prof. Kazimierza Bartla, premiera rządu polskiego, rektora Politechniki Lwowskiej, prof. Henryk Korowicz, ekonomista.
Mord profesorów lwowskich przestrogą
W uroczystości pod pomnikiem Pomordowanych Profesorów Lwowskich udział wzięli rektorzy wrocławskich uczelni, wykładowcy i studenci, reprezentacje władz samorządowych i wojewódzkich, przedstawiciele środowisk Kresowiaków i Lwowiaków, członkowie rodzin pomordowanych profesorów.
– Kaźń profesorów lwowskich to tragiczna karta w historii polskiej nauki. Ich intelekt uznano za groźny dla hitlerowskich Niemiec – mówił podczas uroczystości prof. Arkadiusz Wójs.
Rektor Politechniki Wrocławskiej podkreślił, że dzisiaj hasło na pomniku profesorów lwowskich – „Nasz los, przestrogą”, jest bardzo aktualne. – Od lutego Rosja prowadzi wojnę totalną w Ukrainie. Ukraińscy naukowcy zamiast uczyć i prowadzić badania walczą na froncie, a ukraińscy studenci schronili się przed wojną w Polsce – mówił prof. Wójs.