Krzysztof ma 26 lat, kolczyki w uszach i pogodny uśmiech. Mieszka obecnie w Strzelinie, ale jak podkreśla, jest mocno związany z Wrocławiem. Skąd się wziął pomysł na pobicie światowego rekordu Guinnessa właśnie w kolekcji breloczków?
Breloczkiem w głowę
Inspiracją był sen. – Nie żartuję. Ponad miesiąc temu śniło mi się, że spada na mnie deszcz breloczków. A jeden z nich uderzył mnie w głowę. Następnego dnia zacząłem szukać w Internecie różnych informacji na temat breloczków, m.in. sprawdziłem stany rekordów na świecie i pomyślałem, a może by tak spróbować pobić światowy rekord Guinessa? – opowiada Krzysztof Kwaśniewski.
Wie, że przed nim niełatwe zadanie, bo musi ich nazbierać 36 tys. Przyznaje, że nigdy wcześniej nie kolekcjonował breloczków. Jednak od razu zabrał się za ich zbieranie. Interesują go wszystkie rodzaje breloczków. Dostaje je od znajomych i od obcych.
Banki nie mają, ZUS-u nie stać
– Proszę każdego kogo się da i wykorzystuję każdą sytuację, aby zdobyć breloczek. Przy okazji wizyt w sklepach, knajpach i różnych publicznych instytucjach. Odwiedzam urzędy i firmy prywatne – wylicza kolekcjoner. Był m.in. w firmach ubezpieczeniowych (w PZU czeka na niego breloczek), w Urzędzie Miejskim (dostał trzy), w siedzibie ZUS i w bankach.
W ZUS nie dostał ani jednego i usłyszał, że firmy nie stać na breloczki. Niepowodzeniem skończyły, o dziwo, się wizyty w bankach – ich przedstawiciel twierdzili, że nie mają żadnych firmowych breloczków. Napisał też listy w tej sprawie do salonów Mercedesa, Fiata i Volvo. Liczy, że odpowiedzą pozytywnie.
Cel: 36 tys. w dwa lata
Dla każdego kolejnego breloczka Krzysztof Kwaśniewski jest w stanie przejechać przez całe miasto. Przyznaje, że niektórzy patrzą na niego dziwnie, żeby nie powiedzieć – podejrzliwie, gdy pyta czy nie mają jakiegoś breloczka.
– Mówią: „Panie, to nie ta epoka”. A część osób reaguje pozytywnie, bo nie chcę pieniędzy i uparcie zmierzam do celu – opowiada Krzysztof. Na Facebooku założył wydarzenie rekord Guinnessa – breloczki. Odezwała się mieszkanka Gdańska. – Napisała, że mnie podziwia za pomysl i to, że jestem konsekwentny i ma dla mnie 60 breloczków, ale muszę po nie pojechać osobiście. Oczywiście pojadę – podkreśla przyszły rekordzista.
Dla uporządkowania kolekcji, breloczki wiesza na haczykach przymocowanych do stalowych żyłek, (po 150 sztuk mieści każda konstrukcja), które ktoś mu zrobił na zamówienie. Na realizację zadania wyznaczył sobie dwa lata. Ma nadzieję, że dzieki życzliwości ludzi zdąży i pobije światowy rekord Guinnessa.