wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

1°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 03:05

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. The Exploited na żywo: dzikie pogo w Sali Gotyckiej [ZDJĘCIA]

Po takim koncercie jak ten, który w piątek 17 kwietnia odbył się w Sali Gotyckiej nie sposób nie odnieść się do hasła spopularyzowanego niegdyś przez grupę The Exploited – faktycznie „punk nie umarł”. Tym bardziej, że to właśnie oni, muzycy The Exploited osobiście udowodnili owego hasła aktualność, a licznym fanom gatunku znów dali powód do szalonej zabawy.

Reklama

Muzyka ponad podziałami

The Exploited to żywa legenda, zespół niezwykle ważny dla całej punkowej tradycji. Nawet jeśli od dwunastu lat nie nagrali nowej płyty, a cała ich studyjna dyskografia zamyka się w jedynie dziewięciu albumach, z czego ponad połowa wyszła w latach osiemdziesiątych – dla miłośników gatunku i tak są wielcy. Wrocławskie punki zasłużonym Szkotom zgotowały naprawdę niesamowite przyjęcie. Przez cały czas trwania koncertu pod sceną kłębił się dziki tłum ludzi. Łatwo można też było zauważyć, że muzyka tej formacji łączy pokolenia; w Sali Gotyckiej sporo było młodzieży, ale i równie dużo fanów grubo powyżej czterdziestki. Było też paru gości w koszulkach metalowych kapel (Megadeth, Exodus) – jak widać The Exploited w czasie swojego dyskretnego flirtu z metalem zdążyli do siebie przekonać także miłośników nieco bardziej wyrafinowanej naparzanki.

Punk na całego

Repertuar koncertu był dość przekrojowy, ale przeważały w nim kawałki z ostatniego krążka kapeli pt. „Fuck The System” (tytułowy, „Noize Annoys”, „Chaos Is My Life”, „Never Sell Out”) płynnie przemieszane z numerami znanymi z kilku jej pierwszych płyt (wszystko, czego należało się spodziewać – od „I Believe In Anarchy” przez „Fuck The USA” aż po „Let's Start A War (Said Maggie One Day”). Publika z największym entuzjazmem reagowała oczywiście na ponadczasowe hity w rodzaju „Cop Cars” czy „Sex And Violence”, a Wattie raz na jakiś czas puszczał mikrofon w tłum, więc co sprytniejsi mogli w refrenach dodać także kilka groszy od siebie. Kulminacją imprezy był chyba wspomniany „Sex And Violence”, który został wykonany przez zespół wraz z kilkorgiem pijanych szczęściem fanów, którzy dostali możliwość legalnego wtargnięcia na scenę. Punk, chaos i anarchia na całego.

Wattie is not dead

Dobry był to koncert i dobrze przyjęty przez publikę, jednak co bardziej wrażliwe jednostki (czy były tam takie?) przez tę godzinę z niewielkim okładem mogły czuć pewien dyskomfort. Jak wiadomo, Wattie ponad rok temu dostał zawału na scenie, i choć nie ma powodu wątpić w to, że dziś jest już w dobrej formie, dba o siebie i prowadzi absolutnie zdrowy tryb życia, jego styl zachowania na scenie, to nerwowe dreptanie wte i wewte, wyraźnie słyszalna zadyszka, pot, który bez przerwy zalewał mu oczy – wszystko to mogło budzić lekki niepokój i natrętne myśli w rodzaju: Jezus Maria, żeby tylko chłopina nam tu na serio nie wykorkował.

No, ale nie wykorkował. Bo punk's not dead. Po prostu.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl