wroclaw.pl strona główna Sport i rekreacja we Wrocławiu – najświeższe wiadomości Sport i rekreacja - strona główna

Infolinia 71 777 7777

17°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 11:25

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Sport i rekreacja
  3. Wrocławskie Kluby Sportowe
  4. Śląsk Wrocław Koszykarski
  5. Do Wilków strzelał jak do kaczek. Z Jakubem Karolakiem rozmawiamy przed 6. meczem Śląska z Kingiem w finałach PLK
Kliknij, aby powiększyć
Jakub Karolak w zielonej koszulce meczowej Śląska Wrocław fot. Wojciech Cebula / WKS Śląsk Wrocław
Jakub Karolak w zielonej koszulce meczowej Śląska Wrocław

Bohater się objawił. Jakub Karolak podniósł się z ławki i stanął na wysokości zadania. Każdy jego rzut z dystansu był warty o wiele więcej niż trzy punkty. Ładunek energetyczny tych strzałów był niepoliczalny. W dużej mierze dzięki niemu Śląsk wygrał i po raz drugi odsunął od Wilków szampany. Ze strzelcem Karolakiem rozmawiamy przed meczem szóstym, który już w czwartek 16 czerwca o godzinie 20.00 w Szczecinie (Polsat Sport).

Reklama

Przed sobotnim meczem we Wrocławiu, który pewnie zapamiętasz na długo, w finałach zagrałeś tylko kilka minut. Jak czuje się zawodnik, który patrzy z ławki, gdy zespół przegrywa trzy razy rzędu?

Nie jest to komfortowe uczucie, bo drużyna przegrywa, a nie bardzo można pomóc, oprócz dopingu i wskazówek. Czułem głównie smutek z powodu tych porażek. Zwycięstwa smakują zdecydowanie lepiej.

Były myśli w głowie typu „skoro im nie idzie, to może ja bym pomógł na boisku”?

Jasne, że chciałem zagrać, ale to przecież nie ode mnie zależy.

Wiedziałeś, że tego wieczoru dostaniesz więcej minut?

Zdawałem sobie sprawę, że trzech zawodników jest kontuzjowanych. Trener wspominał, że pojawi się dla mnie szansa, więc byłem mentalnie przygotowany. Na szczęście dojechałem na ten mecz, mówiąc kolokwialnie.  

Trener mówił w trakcie finałów, żeby nie szukać bohatera, a ten w poniedziałek się objawił. Pod nieoczekiwaną postacią. Jak się czułeś po rewelacyjnym występie w Hali Stulecia?

Bardzo dobrze. Mimo że wcześniej nie pojawiałem się często na boisku, potrafiłem w tym meczu wyjść i zagrać tak, jakbym grał cały czas. Dodatkowo wygraliśmy i przedłużyliśmy tę serię, więc radość była większa.

Pierwszą trójkę rzuciłeś z lewego zera. Na przedmeczowej rozgrzewce widziałem, że seryjnie trafiałeś z tej pozycji. Czułeś już wtedy, że to będzie twój wieczór?

Na rozgrzewkach staram się rzucać ze wszystkich pozycji. Gdy w meczu wpada raz, a później znowu, pewność siebie rośnie. Przy kolejnych rzutach wiedziałem, że wpadnie, zanim piłka trafiała do kosza. Gdy złapie się rytm, to jest z górki.  

Zagrywki były ustawione pod ciebie, czy improwizowaliście?

W pierwszej połowie moje rzuty były spontanicznie, ale w drugiej to były ustawione akcje.

Dwa razy wyszła ta sama zagrywka. Twój obrońca pomagał przy pick and rollu Martina z Parakhouskim, ty wychodziłeś na pozycję, wysocy ze Szczecina doskakiwali za późno. I za karę dostawali trójkę.

O to chodzi, żeby wykorzystywać błędy rywali. Udało się wypracować kawałek wolnej przestrzeni i zamienić te pozycje na punkty, mimo że to nie były do końca otwarte rzuty. Mamy kilka takich akcji. Nawet jeżeli ja się nie uwolnię, są kolejne opcje.

Teraz pewnie boją się ręki Karolaka i będą odcinać cię od piłki. Macie coś w zanadrzu?

Jeżeli będą mnie odcinać, to więcej miejsca pod koszem dostanie Olek [Dziewa] czy Art [Parakhouski]. Moja obecność otwiera miejsce na boisku innym chłopakom. A jak będą kryli tak jak ostatnio, będę raził z dystansu.

Twoje trójki były bombami energetycznymi. Podrywały wszystkich. Zresztą przez większość czasu ławka żyła, był duch w drużynie, czego nie było widać w poprzednich meczach. Ktoś rzucił na was w szatni magiczne zaklęcie?

Nie, nic szczególnego się nie stało. W tej serii znaleźliśmy się pod ścianą, a wygrana w Szczecinie dodała nam skrzydeł. Odbiliśmy się i czuć, że duch zespołu rośnie. Żyje ławka, żyje cała drużyna. Zostały nam maksymalnie dwa mecze, więc jeszcze powalczymy w tych finałach.

Wreszcie zatrzymaliście rywali na niedużej liczbie punktów. Zmieniliście coś w obronie w porównaniu do poprzednich spotkań?

Tak, zmieniliśmy trochę założenia w defensywie, przede wszystkim obronę na zasłonach. Częściej przekazywaliśmy sobie atakujących w takich sytuacjach. Chcieliśmy nie dawać Meierowi otwartych rzutów po pick and popach. Trenerzy powiedzieli nam ostatnio, że jeżeli oni rzucają mniej niż 75 punktów, to nie wygrywają.

Jesteście bardziej zmęczeni bieganiem po parkiecie, czy jeżdżeniem po całej Polsce autobusem tam i z powrotem?

Powiem szczerze, że na tym etapie rozgrywek odczuwa się ogólne zmęczenie. Nie przypominam sobie sezonu, który tak późno się kończył. Dodając do tego przygotowania przedsezonowe, w których ja wprawdzie nie uczestniczyłem, bo dołączyłem do zespołu później, dostajemy ponad dziesięc miesięcy. Zmęczenie się nakłada. Spotkania ligowe, podróże i granie w Eurocupie. Ale każdy jest do tego przyzwyczajony. Na pewno nie można zrzucać przegranych na podróże czy przemęczenie. Z tymi wyzwaniami wiąże się nasza profesja. Taką mamy robotę. Teraz postaramy się wykrzesać z siebie dodatkowe siły. Mam nadzieję, że na dwa mecze.

Co się stało z Bibbsem i Pusicą, że nagle wypadli ze składu? Kolenda już nie zagra. A oni?

Złapali kontuzje w Szczecinie, które wymagają diagnozy. Mam nadzieję, że wrócą i nam pomogą, ale nie wiem, jak to z nimi będzie.

Zgodzisz się, że teraz to wy macie moment w serii i przewagę mentalną? Może mieć to znaczenie w czwartek?

Można powiedzieć, że i tak, i nie. Wygraliśmy dwa ostatnie mecze, ale trzeba pamiętać, że teraz to oni grają u siebie i wciąż brakuje im tylko jednego zwycięstwa. Z jednej strony my jesteśmy na fali wznoszącej, z drugiej strony oni mają szansę skończyć serię u siebie. Powiedziałbym, że presja rozkłada się po połowie.

Natychmiast po trzecim meczu Mazurczak bez wahania oznajmił, że zamykają w czwartym. Jak to na was zadziałało, o ile słyszeliście jego słowa?

Widzieliśmy tę wypowiedź. Powiem tak: fajnie jest udaremniać plany rywali. Odsuwać te szampany i medale… Wiadomo przecież, że gdy mistrzostwo jest na wyciągnięcie ręki, wszystko jest przygotowane – okolicznościowe czapeczki, koszulki… My jednak skupiliśmy się na tym, żeby to wszystko jak najbardziej odłożyć. Mam nadzieję, że w czwartek znów damy radę i będzie mecz siódmy.

Z Jakubem Karolakiem rozmawiał Błażej Organisty.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl