Arcydzieło Ryszarda Kapuścińskiego
Legendarna książka opowiadała, rzecz jasna, o władcy Etiopii Hajle Sellasje (sprawował autorytarne rządy w sumie blisko 40 lat lubując się w pełnych przepychu ceremoniach i luksusie i doprowadzając dotkniętą klęską głodu Etiopię do ruiny finansowej), któremu władzę odebrali oficerowie w wyniku zamachu stanu, a on sam trafił do więzienia. Tam zmarł w niejasnych okolicznościach (niektóre źródła sugerują, że w wyniku nieudanej operacji prostaty, inne, że został uduszony).
Ale, jak zwrócił uwagę Artur Domosławski, reportażysta, biograf Ryszarda Kapuścińskiego, „Cesarz” to przede wszystkim tom o ludziach dworu Hajle Sellasje. „O tym, jak ludzie ci swoją służalczością, lizusostwem, strachem, pazernością, uległością, wyścigami o względy władcy wznosili gmaszysko tyranii”.
Zespół Capitolu podczas prób do spektaklu/fot. Tobiasz Papuczys
Pomysł na napisanie książki Kapuściński powziął podczas wojskowego zamachu stanu w Etiopii w 1974 roku, kiedy obalono cesarza. Ponieważ jednak większość przewrotów miała podobny scenariusz, pisarzowi brakowało weny. Impulsem okazało się dopiero ponowne przejrzenie zdjęć (a wśród nich słynnego, na którym Hajle Sellasje trzyma małego pieska rasy japońskiej o imieniu Lulu) i dopiero ten detal dał początek arcydziełu. W Polsce niektórzy byli przekonani, że to opowieść o Gierkowskim reżimie, ale sam autor podkreślał, że to przede wszystkim historia o mechanizmach władzy, o tym, jak udział we władzy demoralizuje i deprawuje ludzi, jak układy, zależności nieodwracalnie zmieniają człowieka.
Nieprzypadkowo „Cesarz” jest nazywany dziś największym przebojem Ryszarda Kapuścińskiego
Kiedy tom ukazał się w kraju znający autora Witold Giełżyński pisał w „Nowych Książkach”, że środkami klasycznie literackimi autor buduje syntezę reporterską, prawdziwy obraz tyrańskiej dworskości, aczkolwiek namalowany farbami o przejaskrawionych kolorach.
Książka zachwycała za granicą. Słynny amerykański pisarz John Updike podkreślał, że to magiczna refleksja, która często przemienia się w poezję i aforyzm, zachwytu nie ukrywał Salman Rushdie, „Sunday Times” wybrał „Cesarza” książką roku 1983, a cztery lata później historia wypaczenia władzy trafiła na scenę Royal Court Theatre. Odpowiedzialny wówczas za inscenizację Michael Hastings mówił o Kapuścińskim, że przywodzi mu na myśl Swetoniusza wyposażonego w fotograficzne oko Roberta Capy, dostrzegającego najważniejsze cechy narodu, kiedy wydaje się, że popełnia on samobójstwo.
„Cesarz” na Scenie Ciśnień
Dotychczas w Polsce „Cesarz” był wystawiany dwunastokrotnie, po raz pierwszy w 1978 roku w łódzkim Teatrze im. Jaracza w listopadzie 1978 roku.
Wrocławska inscenizacja według adaptacji i w reżyserii Cezarego Studniaka, będzie kolejną.
Twórcy spektaklu w Capitolu chcą skupić uwagę nie na politycznych kontekstach, bo uważają, że „Cesarz” jest idealnym materiałem do opowiedzenia o naturalnej, a zarazem ułomnej cesze ludzkiego charakteru – czyli potrzebie narzucania innym własnej woli.
Zespół Capitolu podczas prób do spektaklu/fot. Tobiasz Papuczys
Na Scenie Ciśnień zobaczymy więc rzecz o pragnieniu władzy, o tym, do czego zdolny jest człowiek, by ją zdobyć, i jak cierpi, gdy rządzić nie może.
Muzykę do przedstawienia skomponowali Maja Kleszcz i Wojciech Krzak, scenografię zaprojektował Michał Hrisulidis, kostiumy – Barbara Sikorska-Bouffal, za ruch sceniczny odpowiada Barbara Olech.
W obsadzie: Helena Sujecka, Emose Uhunmwangho, Rafał Derkacz, Tomasz Leszczyński, Krzysztof Suszek, Michał Szymański, Mikołaj Woubishet, Michał Zborowski. Głosów użyczyli dziennikarze Dagmara Chojnacka i Marek Obszarny, teatrolog Mirosław Kocur oraz reżyser sztuki Cezary Studniak.