22 dzieła klasyka poezji konkretnej
Przechodząc koło schronu przy ul. Strzegomskiej warto wstąpić i poświęcić trochę czasu na obejrzenie nowej stałej wystawy „Światekst. Pojęciokształty. Poezja konkretna”, której kuratorkami są Sylwia Świsłocka-Karwot i Elżbieta Łubowicz. Ubolewały, że Stanisław Dróżdż nie miał jeszcze we Wrocławiu swojej przestrzeni, będąc tak znanym na świecie artystą i prekursorem poezji konkretnej.
Teraz na poziomie V Muzeum Współczesnego Wrocław obejrzymy 22 prace, w tym tak słynne, jak „poza”, „między”, czy „Zapominanie”, w której to pracy słowo zostało powtórzone wielokrotnie, ale z każdą kolejną linią, litery w „Zapominaniu” są stopniowo redukowane, znikają, co symbolizuje jak bezpowrotnie zanika też nasza pamięć.
Słowa przesypują się w klepsydrze
Wystawę w pewnym sensie zapowiada też od lat znana wrocławianom realizacja na fasadzie Muzeum Współczesnego Wrocław – „było jest będzie”. To jeden z 54 wariantów tzw. Klepsydr powstałych w 1968 roku. Słowa zostały tu wpisane w kształt klepsydry, w której przesypują się jak piasek.
– W górnej czaszy klepsydry umieszczone jest słowo „będzie”, które przechodzi przez wąskie gardło – „teraz” – i niejako „przesypuje się” do dolnej części naczynia, by stać się słowem „było”. Praca pokazuje, że to, co było i to, co będzie jest zwierciadlanym odbiciem. Że spotykamy się tu i teraz, w bardzo wąskim gardle czasoprzestrzeni – tłumaczy Sylwia Świsłocka-Karwot.
Prace Stanisława Dróżdża przeczytamy wszyscy
„było jest będzie” i klasyczne prace Stanisława Dróżdża z lat 60. i 70. (ale też te bardziej współczesne) to nie tylko lekcja polskiej sztuki drugiej połowy XX wieku. To prawdziwa uczta dla zwiedzających i sztuka genialna w swej prostocie, zrozumiała.
– Tworzeniu towarzyszyła zazwyczaj bardzo skomplikowana procedura, ale każdy odbiorca, który znajdzie się w tej przestrzeni odczyta sensy prac, nawet nie znając tej procedury – zwraca uwagę Sylwia Świsłocka-Karwot.
Aby podążać za ową procedurą, za myślą Stanisława Dróżdża, trzeba zainteresować się m.in. tematyką związaną z układem otwartym w rozumieniu Umberto Eco, czy wzorami matematycznymi, kombinatoryką, rachunkiem prawdopodobieństwa.
Poeta uwielbiał np. powieść „Gra w klasy” Julia Cortázara, w której autor dał możliwość układania za każdym razem nowych wariantów zakończenia poszczególnych wątków, zmiany kolejności rozdziałów i stron. Dróżdża zachwycał też film Ingmara Bergmana „Siódma pieczęć” – z którego zapożyczał motywy, słowa, postaci, tematykę śmierci, zadumę nad tym, kim jesteśmy i co tutaj robimy.
Ale nie musimy, rzecz jasna, znać ani Cortázara, ani Bergmana, by zachwycić się ponadczasowym przekazem prac Stanisława Dróżdża. Głównie dlatego, że ważne były dla niego tematy, które dotykają każdego z nas, wciąż nas intrygują i pozostają tajemnicą – narodziny, śmierć, pojęcie czasu, przemijania, ale też język, którym się posługujemy, relacje między abstrakcyjnym słowem-pojęciem a realnym obiektem-przedmiotem.
U Dróżdża cały świat jest tekstem
Urodzony w Sławkowie, ale przez całe zawodowe życie związany z Wrocławiem Stanisław Dróżdż nie chciał być postrzegany jako artysta czy przedstawiciel sztuk wizualnych. Był przede wszystkim poetą i filologiem (absolwentem Wydziału Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego).
Stąd też wystawa stała w MWW ma tytuł „Światekst”. To rodzaj zabawy słownej, do jakiej przyzwyczaił swoich czytelników sam Stanisław Dróżdż. – Pojmował świat jako tekst. Człowiek jako jego element pozostaje również fragmentem tego tekstu – literą, znakiem, przecinkiem. Czyta, ale i musi być czytany. Zadaniem człowieka – tu i teraz – jest próba odczytania tego tekstu, który jest dokoła nas, w nas – tłumaczy kuratorka wystawy.
Stanisław Dróżdż zaczynał od poezji. Co ciekawe, w 1975 roku został włączony do Związku Polskich Artystów Plastyków, nigdy nie będąc przyjętym do Związku Literatów Polskich, o co niewątpliwie się ubiegał.
Wystawa nie ma stricte chronologicznego układu, ale jest próbą uchwycenia najważniejszych wątków twórczości wrocławianina układających się w immersyjnej przestrzeni w trzy zasadnicze obszary: słowo, czas, życie.
Poezja pisana nie dla galerii, w czerni i bieli
Swoich prac Stanisław Dróżdż nie wykonywał z przeznaczeniem na wielkoformatowe ściany galerii. Jego teksty i projekty powstawały na zwykłych kartkach lub kawiarnianych serwetkach. Były to maszynopisy lub rękopisy (czasem warte dziś ok. 500 tys. złotych!). Koncepty pomagali realizować w przestrzeni artyści, m.in. prof. Stanisław Kortyka, architekt Iwar Romanek czy architekt dr Roman Rutkowski, który przeniósł pracę „było jest będzie” na fasadę Muzeum Współczesnego Wrocław.
Na wystawie znalazła się też unikatowa praca obiektowa, słynne budziki z dzieła „Bez tytułu (zegary)” z 1978 r., których sens dopowiadają matematyczne obliczenia przeprowadzone przez dr. Jerzego Baranowskiego oraz 13 fotografii ukazujących warianty procesu ujawniającego czas w budzikach „chodzących do przodu”, „do tyłu”, lub wprost pozbawionych ruchu czy samych wskazówek.
Na V poziomie w Muzeum Współczesnym Wrocław znajdziemy się w monochromatycznej (tylko czerń i biel) przestrzeni prac Dróżdża. Zwiedzający jest tu zatem w sytuacji, jaką zamyślił autor, otacza go tekst, sam zaś staje się jego równoprawnie czytaną częścią – wyjaśnia Sylwia Świsłocka-Karwot i dodaje, że ludzie są zachwyceni kontaktem z dziełami Stanisława Dróżdża. – Usłyszałam, że ta sztuka ich relaksuje, zachęcając jednocześnie do kontemplacji.
Prace Stanisława Dróżdża w mieście – wytężajcie wzrok
Oprócz wystawy stałej w bunkrze przy placu Strzegomskim 2 (gdzie mieści się Muzeum Współczesne Wrocław) dzieła Stanisława Dróżdża obejrzycie także w mieście. Warto odnaleźć:
- Mural z pracą „Zapominanie”, na ścianie budynku przy ul. Legnickiej 68-70
- Mural z pracą „Czasoprzestrzennie”, z drugiej strony kamienicy przy Legnickiej 68-70
- Mural z pracą „optimum”, na ścianie budynku przy Hubskiej 35