Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
- Jakim sposobem prof. Zakrzewski wszedł do krypty Fredrów
- Jak profesor rozpoznał ciało Fredry i zmówił litanię tytułami Jego utworów
- Jak palec wskazujący po 18 latach okazał się kciukiem pisarza
- Jak celnik znalazł w kieszeni profesora kawałek palca
- Jak kciuk Fredry przez lata przeleżał w domowym sejfie na Oporowie
- Jak palec trafił do kościoła św. Maurycego we Wrocławiu
Aleksander Fredro przez lata był związany ze Lwowem, dziś partnerskim miastem Wrocławia, ale wiele łączy go również ze stolicą Dolnego Śląska. W Rynku stoi jego słynny pomnik, który po wojnie najpierw trafił ze Lwowa do Warszawy, a w 1956 roku do Wrocławia, gdzie zajął miejsce króla Fryderyka Wilhelma III. W zbiorach Ossolinemu znajduje się wiele rękopisów autora „Zemsty”, ale jest też we Wrocławiu pewien dość osobliwy ślad, a właściwie relikwia – kawałek kciuka pisarza. Jak palec dotarł do Wrocławia?
Jakim sposobem prof. Zakrzewski wszedł do krypty Fredrów
Życie pisze często niespodziewane scenariusze. Palec Aleksandra Fredry przywiózł z Rudek niedaleko Lwowa do Wrocławia słynny fredrolog i badacz literatury prof. Bogdan Zakrzewski. W Rudkach znajduje się mauzoleum rodziny Fredrów, które podczas wojny zostało splądrowane przez Sowietów. Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego odwiedził Rudki w 1970 r.
„A więc 24 V 1970 przybyłem do Rudek (40 km od Lwowa na trasie do Sambora) i sposobem gogolowskim dostałem się do kaplicy Fredrów w kościele rudeckim, pod którą to kaplicą znajduje się krypta z trumnami Fredrów. Ze względów cenzuralnych nie mogłem wówczas (po powrocie do kraju) opublikować pełnego sprawozdania z tej wyprawy, nawet w języku ezopowym” - pisał później prof. Zakrzewski w „Pamiętniku Literackim”.
Jak profesor rozpoznał ciało Fredry i zmówił litanię tytułami Jego utworów
Do kaplicy wpuścił go niejaki pan Hermak, szef magazynierów tamtejszego składu żywności, ale najpierw zażądał zezwolenia na otwarcie i zwiedzenie krypty z trumnami Fredrów. Profesor wręczył mu drżącą ręką po ukraińsku napisane przez prorektora Uniwersytetu Wrocławskiego polecenie. Pismo, wyraźnie określające cel przybycia zdobiła „paradna”, jak ją określa w swoim artykule profesor, pieczęć rektorska. W każdym razie poskutkowało.
Schodząc do grobowca rodzinnego Fredrów trzeba było podnieść z posadzki zrudziałe i nadwątlone czasem żelazne drzwi i po kilku stromych schodach zejść do piwnicy, czyli ciemnej krypty, z wąskim, nieoszklonym okienkiem – wspominał profesor. W pomieszczeniu stały cztery drewniane trumny i jedna kamienna. Badacz i jego przewodnicy otworzyli wieka. W jednej z trumien profesor rozpoznał mumię Aleksandra.
„Szare zarysy [zabalsamowanego ciała A. Fredry, o czym badacze nieraz nie wiedzą] poczęły formować się coraz wyraźniej w kształty o barwie jasno-spopielałego pyłu cementowego. To był kolor szat kontuszowych. Stopy [buty kontuszowe ktoś mu ukradł!], dłonie i głowa połyskiwały w ostrym świetle żółcią [mdłej] woskowej świecy, a gdy przygasały, omijane strumieniem jaskrawego światła, miały szarość i fakturę skurczonego pergaminu o plamach z wilgoci i starości. Kontusz oraz żupan (ze śladami zapięć przez środek) i pas lity, który odwinięty zakrywał część Jego prawej dłoni [(odsłoniłem ją)], już dawno wyzbyły się swych paradnych barw” - pisał po latach fredrolog.
Historyk literatury ocenił, że ciało Fredry było lekkie. Na dłoniach pisarza pozostały ślady długiej i bolesnej podagry, na którą cierpiał.
„Wzruszenie kazało mi klęknąć najbliżej trumny i zmówić litanię tytułami Jego utworów”.prof. Bogdan Zakrzewski w Pamiętniku Literackim
Jak palec wskazujący po 18 latach okazał się kciukiem pisarza
To wtedy magazynier, być może widząc wzruszenie Bogdana Zakrzewskiego, wręczył mu „na pamiątkę” kciuk Fredry, obleczony rękawiczką z jelonkowej skórki (wtedy fredrolog myślał, że to palec wskazujący, prawda wyszła na jaw dopiero po 18 latach).
„Gdyśmy w dniu 9 XI 1988 przebywali w krypcie Fredrów, dla identyfikacji zwłok Aleksandra, te same zmumifikowane zwłoki pozbawione były owego kciuka prawej ręki” – pisał profesor, który stał na czele specjalnej komisji ds. krypty Fredrów, która w 1988 r. pojechała do Rudek.
Jak celnik znalazł w kieszeni profesora kawałek palca
W maju 1970 roku, wracając do kraju, profesor miał w walizie zwoje cennych mikrofilmów dotyczących Fredry, pochodzących głównie z archiwum metropolity Szeptyckiego. Na granicy radziecki celnik zadał mu pytanie, czy przewozi złoto albo inne wartościowe towary. Prof. Zakrzewski zaprzeczył. Celnik przeszedł do osobistej rewizji. Najpierw poprosił o portfel.
„Ja, nieszczęsny i zbyt leniwy, nigdy przy wyjazdach zagranicznych nie zmieniałem jego zasiedziałej zawartości. Celnik wyjął z niego zmiętoszoną nieco kartkę, na której były tego typu zapisy: „P.L. kor. 1, z. 2, 5 II 70”. Pytał, co ten szyfr znaczy. Wyjaśniłem, iż są to terminy oddawania korekt zeszytu 2 „Pamiętnika Literackiego”, którego jestem redaktorem naczelnym”.
Celnik nie uwierzył, traktując owe zapisy jako szyfr szpiegowski. Profesor zadrżał, bo nie miał zezwoleń na wywóz mikrofilmów. Wtedy Rosjanin wyjął z jego marynarki nylonowy woreczek ze zmumifikowanym palcem Fredry.
„A co to?!” – zagrzmiał.
„Widocznie jednak stary Fredro czuwał nade mną i z wysokości niebieskich natchnął mnie zbawiennym konceptem iście komediowym. Odpowiedziałem bolesnym głosem żałobnika, pochyliwszy w smutku głowę: „To pamiątka po mojej babci”. — „Ze Lwowa?” Skinąłem głową. Zmienił się nagle: utrafiłem bowiem w jego uczucia ludzkie w dość prymitywnym guście” - kontynuował swoją opowieść fredrolog w artykule „Historia grobu Fredry”.
Jak kciuk Fredry przez lata przeleżał w domowym sejfie na Oporowie
Celnik własnoręcznie włożył torebkę z palcem do kieszeni wrocławskiego uczonego i przyjaznym gestem pożegnał go.
Nie umiem wypowiedzić, o ile - po tym wydarzeniu - ów palec był mi droższy, bliższy jakby rodzinnie, a nie tylko profesjonalnie.prof. Bogdan Zakrzewski w Pamiętniku Literackim
Kciuk spoczywał długo w domowym oporowskim sejfie Bogdana Zakrzewskiego, umieszczony w szklanym podłużnym pudełeczku, z kartką objaśniającą szczegółowo jego pochodzenie.
Fredrolog z Wrocławia przez lata próbował go umieścić w jakimś znaczniejszym kościele — bez skutku. Jakoś ten komediowy, a we wczesnych latach obsceniczny Fredro nikomu nie pasował. Profesor w rozmowach z duchownymi powoływał się na bardziej grzeszne serce Chopina w kościele św. Krzyża w Warszawie, ale bez powodzenia.
Jak palec trafił do kościoła św. Maurycego we Wrocławiu
Udało się dopiero dzięki wsparciu i zaangażowaniu polonistki i dawnej słuchaczki profesora, Izabelli Piechockiej, która zajmowała się pomnikiem Psarskiego przy kościele św. Maurycego we Wrocławiu i nagrobkiem Wojciecha Cybulskiego, dawnego profesora UWr. W 1989 r. na wmurowanie kciuka w ścianę kościoła przy ul. Traugutta 34 zgodził się proboszcz Jan Onufrów.
Prof. Zakrzewski dyskutował z księdzem, jaką dać inskrypcję na tablicy Fredry. Informacja o „kciuku” brzmiałaby humorystycznie. Ustalili ostatecznie ogólniejszy napis: „Pamięci Aleksandra Fredry”. Dla pełnej dokumentacji prof. Zakrzewski zredagował na kartce, opatrzonej pieczęcią kościelną, zwięzłą informację o pochodzeniu świeckiej relikwii i włożył ją do puzderka z różą, które dostał od księdza. Tekst, datowany 13.02.1989, brzmiał: „Kciuk prawej ręki Aleksandra Fredry, którego mumia znajduje się w Rudkach koło Lwowa”.
Ów kciuk Fredry wmurowany w ścianę kościoła św. Maurycego posiada wartość historyczno-literackiej relikwii. Ten palec współkierował jego gęsim piórem, potem współwodził nowoczesną wówczas stalówką, w końcu ołówkiem wsuwanym Fredrze w jego zartretyzowane starcze palce. Poświadczają to dowodnie różnoczasowe autografy komediopisarza i poety znajdujące się w jego domu twórczym, przy ul. Szewskiej, tj. we wrocławskiej Bibliotece Ossolineum, o świetnym lwowskim rodowodzie.prof. Bogdan Zakrzewski w Pamiętniku Literackim
źródło:
- Historia grobu Fredry, Bogdan Zakrzewski, Pamiętnik Literacki,
- Mumia Fredry z Kaplicy Fredrowskiej kościoła parafialnego w Rudkach, Elżbieta Promińska, Przegląd Antropologiczny
Kościół św. Maurycego we Wrocławiu na mapie: