Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Kwiatowa fanka gitary z Krakowa
Beata Jelonek przyjechała na Gitarowy Rekord Świata 2025 z Krakowa, a wrocławskiemu festiwalowi towarzyszy już od 2015 roku! – Kiedy zobaczyłam tę imprezę zakochałam się, połknęłam bakcyla i od tamtego czasu przyjeżdżam co roku. Podczas jednej z edycji wygrałam nawet gitarę w konkursie na najlepsze przebranie – opowiada Pani Beata.
Pierwszą gitarę kupił Pani Beacie na urodziny nieżyjący już przyjaciel. – Leżała sobie, leżała i wreszcie nadarzyła się okazja, aby nauczyć się chwytów. Najpierw próbowałam sama, potem zapisałam się na zajęcia i pomalutku zaczęłam grać coraz lepiej – tłumaczy.
W Gitarowym Rekordzie Świata we Wrocławiu krakowianka jest zakochana. – Tu jest ten klimat, młodość, radość. To najlepsza impreza w całej Polsce! Nie można jej skopiować – nie ma wątpliwości gitarzystka.
Do Wrocławia Pani Beata przyjechała z mężem, który też zabrał gitarę. – To ja nauczyłam jego grać i teraz muzykujemy razem – mówi fanka Gitarowego Rekordu Świata.
Przed próbą bicia Gitarowego Rekordu Świata małżonkowie byli w czynnym tylko jednego dnia Muzeum Gitar DEFIL na Łaciarskiej, a po imprezie kierują się do Hali Stulecia i we Wrocławiu zaplanowali pełne trzy dni majówki.
Uczniowie z gitarowej szkoły w Pobiedziskach
Radosław Pilarczyk uczy gry na gitarze w „Rock Studio”, szkole gitarowej w Pobiedziskach w Wielkopolsce. Na Gitarowy Rekord Świata 2025 zabrał dziesięcioro uczniów. – Wszyscy uczą się grać na gitarach elektrycznych, akustycznych, klasycznych, ukulele – wyjaśnia.
Jako opiekun przywiózł swoich uczniów na Gitarowy Rekord Świata do Wrocławia po raz drugi. – W tym roku liczba chętnych do zagrania się podwoiła – w zeszłym roku było pięć osób, teraz już dziesięć, więc mam nadzieję, że i za rok podwoimy liczbę, by cały czas udawało się bić Gitarowy Rekord Świata – zapowiada Radosław Pilarczyk.
Wspomnienia z zeszłego roku mają świetne. – Wszyscy, którzy wtedy grali na wrocławskim rynku nie mogli się doczekać, aby tu wrócić i znowu wspólnie zagrać – tłumaczy opiekun grupy gitarzystów.
Fani gitary z Łodzi
Rodzina z Łodzi robi sobie pamiątkowe zdjęcie pod pomnikiem Fredry, który...też trzyma gitarę. Na pomysł przyjazdu do Wrocławia wpadł Cezary Izydorczyk, który od niedawna chodzi na naukę gry na gitarze i zainspirował rodziców do przyjazdu na Gitarowy Rekord Świata. Zarejestrowali się już miesiąc temu. – Jedyne, co trzeba było potem zrobić to przyjechać i odhaczyć swoją obecność w punkcie rejestracji – mówi Cezary.
Jego mama Katarzyna na gitarze grała od dziecka, a teraz pogrywa od czasu do czasu, podobnie ojciec Marek, tym razem bez instrumentu sześciostrunowego, ale z silną motywacją, by dopingować rodzinę.
– Jesteśmy na Gitarowym Rekordzie Świata po raz pierwszy i, mam nadzieję, nie po raz ostatni. Uczyliśmy się „Hey Joe” przed przyjazdem, nie musimy mieć ściągi – po prostu zwarci, gotowi, przygotowani – śmieje się Pani Katarzyna.
I dodaje, że dla całej rodziny, która też żegluje i jeździ na łódki, gitara jest jednym z podstawowych przedmiotów, jakie zabiera się na pokład.
Studenci Erasmusa z Hiszpanii też grają
Trzech chłopaków z Hiszpanii – na zdjęciu od lewej Nacho, Daniel, Ander – studiuje we Wrocławiu – na Wydziale Mechanicznym Politechniki Wrocławskiej i na weterynarii na Uniwersytecie Przyrodniczym. Odwiedziła ich właśnie Elena (pozuje też do zdjęcia).
We Wrocławiu Panowie są już prawie osiem miesięcy, a o Gitarowym Rekordzie Świata Daniel dowiedział się...spacerując po rynku. – Zobaczyłem krasnala z gitarą, a obok była informacja o Gitarowym Rekordzie Świata, sprawdziłem w Internecie i zapisaliśmy się. Gramy na gitarze, z przerwami, od lat – opowiada Daniel.
Wśród ulubionych zespołów, w których podoba im się brzmienie gitarowe są Red Hot Chilli Pepper, The Rolling Stones.
Najlepszy sobowtór Slasha na wrocławskim Rynku!
Pan Henryk z pod Rabką wystylizował się na Slasha z Guns N’ Roses, który uwiódł go niebanalnym zachowaniem i stylem.
I podkreśla, że przygotował się profesjonalnie. Skórzana kamizelka z wytłoczoną na plecach nazwą zespołu to oryginał, okulary Aviator Ray Bany także, a cylinder pochodzi z 1904 roku. – Chciałem mieć jak najwięcej prawdziwych rzeczy, niektóre, niestety, musiałem zdobyć, bo tak długich włosów nie wyhodowałem – wyjaśnia Pan Henryk.
Na Gitarowy Rekord Świata 2025 przyjechał pod raz pierwszy, z Podhala, ze Spytkowic koło Rabki, ale góralem jest dopiero od dwudziestu lat. Pochodzi z Barlinka koło Gorzowa Wielkopolskiego.
– Do przyjazdu natchnęła mnie atmosfera, uwielbiam spotkania pełne luzu, autentyczne. Kocham gitarę przy ognisku, na jachcie, bo jestem też szantymanem i gram od kilkudziesięciu lat – opowiada.
Z gitarą dojechał nawet na miesięczną eskapadę Mount Everest Base Camp.
Grał już jego ojciec, na mandolinie, a w życiu Pana Henryka królowała gitara. – To były lata 60., czyli Czerwone Gitary, zespoły, które towarzyszyły mojej młodości, grałem też w zespołach szkolnych, big beatowych. Do dzisiaj uwielbiam starego rocka, dobrego bluesa – podkreśla.
Motocyklista-gitarzysta z Oporowa
Wrocławianin z Oporowa zaparkował przy pl. Solnym. A trzeba było dobrze wybrać miejscówkę, bo motor jest pokaźnych rozmiarów – to samoróbka – przerobiony rusek Dniepr z silnikiem od BMW, dodanych jeszcze parę gadżetów. – Wszystko w nim zrobiłem sam, siedzę w tym ponad 20 lat – mówi Hipis z Oporowa. To jego ksywka, którą wszyscy na osiedlu znają.
Zazwyczaj na majówkę gdzieś wyjeżdżał, ale w tym roku na Gitarowy Rekord Świata wpadł przyjaciel i chciał z nim zagrać. Zabrał ze sobą gitarę z historią. – To wysłużony instrument po przejściach, kupiony od kolegi lata temu za 50 zł. Teraz uczestniczy.
Gry nauczył go 20 lat temu tata, on sam uwielbia piosenki Nirvany, grał je właśnie na swojej czarnej gitarze. – Brudny grunge to jest styl, który lubię, co widać też po motocyklu i kurtce, z militarnego sklepu z Nowego Jorku za pięć dolców – śmieje się Hipis.