Projektant szkła, który chciał być rzeźbiarzem
Bohater wystawy – Jerzy Słuczan-Orkusz – z Wrocławiem, Dolnym Śląskiem i ze szkłem, podobnie jak niedawno zmarły profesor Zbigniew Horbowy, był związany w wyjątkowy sposób. Ukończył słynną już w latach 50. Katedrę Szkła we wrocławskiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (dzisiejsza Akademia Sztuk Pięknych) jako jeden z pierwszych absolwentów.

Wystawa szkieł Jerzego Słuczan-Orkusza
Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Choć pierwotnie marzył o tym, by zostać rzeźbiarzem, odezwały się, być może, dawne zainteresowania, kiedy jako chłopak z okolic Lidy wspólnie z ojcem wyprawiał się do nieodległej huty „Niemen” w Brzozówce (obecnie na terenie Białorusi), obserwując z wielkim zainteresowaniem pracę rzemieślników przy rozgrzanych do czerwoności piecach. Po latach rozmowy z hutnikami, eksperymentowanie ze szkalnymi formami staną się jego prawdziwą pasją.
Po ukończeniu studiów młody Jerzy Słuczan-Orkusz trafia do słynnej (i wciąż istniejącej!) huty „Julia” w Piechowicach i tamtejszego ośrodka wzorcującego. Po pięciu latach zmienia pracodawcę na Hutę Szkła Oświetleniowego w Pieńsku, potem na poznańską Spółdzielnię „Lumet”, w której projektuje...lampy (jedną z nich obejrzymy na wystawie). Szkło pozostaje jednak najważniejszym polem aktywności zawodowej artysty. W Krakowie pracuje potem w zakładzie przygotowującym masy szklane dla polskiego przemysłu i eksperymentuje, także z niezwykłymi kolorami.
W latach 80. wraca do huty, tym razem w Tarnowcu niedaleko Jasła, gdzie powstaje wiele jego najsłynniejszych prac, które obejrzymy w Muzeum Narodowym. – Był rzutkim organizatorem, pracownicy cenili go, poszliby za nim w ogień – opowiada Barbara Banaś, kuratorka wystawy „W pogoni za kolorem”.
Szkło z PRL-u znowu modne
Po śmierci artysty w 2002 roku jego sława przygasła. Ale Barbara Banaś zwraca uwagę na to, że o dobrym polskim wzornictwie PRL-u trzeba przypominać. – W trudnych czasach znajdowali się ludzie, którzy swój talent przekuwali w rzeczy piękne i uniwersalne – podkreśla zwracając uwagę, że wystawa może być szczególnie atrakcyjna dla widzów, którzy zobaczą na niej rzeczy znajome. – Uświadomią sobie, że szkło użytkowe zdobiące nasze mieszkania stało się obiektem o charakterze muzealnym – dodaje kuratorka wystawy „W pogoni za kolorem”.
Dyrektor krakowskiego Centrum Szkła i Ceramiki Lipowa 3, gdzie prace Jerzego Słuczan-Orkusza obejrzymy jesienią, podkreśla, jak ważne jest to, że prace artysty można nareszcie pokazać w pełni. – To postać, która zasłużyła na to, by mieć monograficzną wystawę, zresztą pierwszą taką po śmierci – dodaje Aleksandra Skorek.