wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

19°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:15

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Boże Narodzenie 2022. Polecamy, co czytać na święta i kupić w prezencie
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu okładki książek, które polecamy pod choinkę fot. Mat
Na zdjęciu okładki książek, które polecamy pod choinkę

Co warto przeczytać w okresie świąt Bożego Narodzenia? To okazja, by sięgnąć po większe objętościowo książki (jak tom Nino Haratischwili), albo wgryźć się w ambitną prozę klasyków (jak w opowiadania Italo Calvino), można też poczytać rozmowę z aktorką Dorotą Kolak, albo przenieść się do Japonii i poznać historię kogoś, kto przeżył cudze życie (u Keiichirō Hirano). Polecamy rewelacyjne książki pod choinkę.

Reklama

Sōseki, Hirano – japońskie czyli doskonałe

Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik” przypomina „Sedno rzeczy”, genialną prozę Natsume Sōsekiego (w klasycznym przekładzie prof. Mikołaja Melanowicza), jednego z najbardziej przejmujących pisarzy japońskich XX wieku. Historia niezwykłej przyjaźni studenta z Tokio i dojrzałego mężczyzny, którego młody nazywa Senseiem (Mistrzem) to nie tylko opowieść o człowieku nękanym wspomnieniami gorzkiej przeszłości, ale też fantastyczna panorama Japonii z okresu, gdy dokonywały się tam historyczne, ale i mentalne przemiany. 

Współczesną Japonię przeczytamy w powieści Keiichirō Hirano „Pewien mężczyzna” (przekład Katarzyny Sonnenberg-Musiał). Mocno zagmatwane losy Daisukego Taniguchi, który przybywa do małego miasteczka i poślubia właścicielkę sklepu papierniczego Rie, a po jego śmierci okazuje się, że nazwisko i biografia były fałszywe, są dowodem na to, że i w tym, wydawałoby się, mocno zinstytucjonalizowanym kraju, nie tylko świetnie działa szara strefa, silne są animozje dotyczące innej niż japońska tożsamości. Frapująca książka. 

Murakami-meloman zadaje pytania

Ręka do góry, kto wiedział, że Haruki Murakami jest wytrawnym melomanem i wnikliwym słuchaczem? No dobrze, w „Kronice ptaka nakręcacza” już na pierwszej stronie pojawia się nazwisko Claudia Abbado, wybitnego włoskiego dyrygenta. Ale o rozmowę o sztuce dyrygowania, muzyce, kompozytorach Murakami poprosił zaprzyjaźnionego japońskiego Maestra Seiji Ozawę. Książka „Rozmowy o muzyce” (w przekładzie Anny Zielińskiej-Elliott, Wydawnictwo Muza) za granicą ukazała się już dobrych kilka lat temu. Z niecierpliwością czekaliśmy na polskie wydanie. 

Szczęśliwie, nazwisko Murakamiego wróży tej książce sukces już na starcie, co nie jest takie oczywiste, jeśli chodzi o popularność tomów poświęconych muzyce poważnej, przynajmniej w Polsce. Tymczasem Murakamiego i Ozawę połączyło umiłowanie swojego zawodu, nienasycenie w podejściu do sztuki i wspólnota, nie tylko intelektualna, także duchowa. Tylko uwaga, do książki czytelnik musi być wyposażony w konkretne nagrania, bo Panowie je wnikliwie przeglądają. Przyda się wizyta w fonotece, albo uzupełnienie szafeczki z płytami. 

Gurnah, Evaristo, Keegan – nagrody zobowiązują

Długo czekaliśmy na pierwszą książkę urodzonego w Sułtanacie Zanzibaru Abdulrazaka Gurnaha, noblisty z 2021 roku przełożoną na język polski, ale nareszcie jest i nie tylko warto po nią sięgnąć, albo nadrobić zaległości z prozy będącej głosem kolonizowanych w Afryce. „Powróceni” (w przekładzie Krzysztofa Majera, Wydawnictwo Poznańskie) to po prostu świetna powieść, w której łączą się losy kilku bohaterów, dla nas mocno egzotyczne, ale przecież w świecie mocno dyskutowane. Nie tylko obecnie, kiedy otwarcie i z determinacją obala się pomniki kolonizatorów i zmienia narrację (choćby o belgijskim królu Leopoldzie II), ale przywraca kolonizowanym człowieczeństwo i pokazuje rzeczywistość z ich perspektywy. To frapująca proza, świetne sylwetki bohaterów, mocne ich biografie. Koniecznie! 

Jeśli nie czytaliście „Dziewczyna, kobieta, inne” Bernardine Evaristo (zdobyła za tę powieść Nagrodę Bookera 2019) w kongenialnym przekładzie Agi Zano, warto sięgnąć może najpierw po „Manifest” (w tłumaczeniu Kai Gucio, Wydawnictwo Poznańskie) i przeczytać rodzaj autobiografii Evaristo, kobiety, która wychowała się jako mieszaniec w rodzinie matki Brytyjki i ojca Nigeryjczyka i przez cztery dekady tworzyła przełamując często wiele barier i tabu, by w końcu zdobyć międzynarodowe uznanie powieścią, za którą otrzymała Bookera. „Manifest” nazwała autowywiadem, ale to przede wszystkim świetna opowieść o dorastaniu w licznej rodzinie (ośmioro dzieci), o pisarstwie – antidotum na wszystko, ale i ciężkim kawałku chleba, o sukcesie (książka powstała już po Nagrodzie Bookera).    

Najdrobniejsza rozmiarami książka „Drobiazgi takie jak te” Irlandki Claire Keegan (Wydawnictwo Czarne, przekład Krzysztofa Cieślika) była „zaledwie” finalistką Nagrody Bookera 2022, ale warto na nią zwrócić uwagę. Nie tylko dlatego, że akcja rozgrywa się w okresie świąt Bożego Narodzenia i główny bohater, właściciel składu węgla i drewna przechodzi w tym czasie, niczym Scrooge Dickensa, duchową przemianę. To też delikatnie, ale konkretnie nakreślony obraz prowincji irlandzkiej z lat 80. z osławioną pralnią sióstr magdalenek w tle. To tam nasz bohater zobaczy sytuację, która nie da mu spokoju i sprawi, że będzie chciał działać. Skromna, ale bardzo mocna lektura.

Calvino, Barth – klasycy współcześni opowiadają

Zbiór opowiadań „Trudne miłości” Itala Calvina w przekładzie Anny Wasilewskiej ukazuje się w Polsce po raz pierwszy (nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego). Znalazło się w nim 13 utworów włoskiego mistrza prozy, który w twórczości, niczym kameleon, przeobrażał się z autora alegorycznych baśni, czy powiastek filozoficznych w pasjonata książek tworzonych według zasad kombinatoryki, a wszystko po to, by jak najlepiej oddać złożone mechanizmy, które kierują światem.

A przy wielu jego matematycznych założeniach proza pozostaje naprawdę arcyciekawa, a historie kreślone z wielką dozą humoru. Jak w przypadku tomu „Trudne miłości”, którego bohaterowie przeżywają szalenie „ekscytujące” przygody, choć tak naprawdę robią rzeczy, które są całkiem zwyczajne. Przekora i mistrzowskie pióro. Dla koneserów historii niezwyczajnie pisanych.  

Maniakiem opowiadania historii, cyzelowania każdego jej detalu jest John Barth, jeden z najbardziej cenionych obecnie pisarzy na świecie. Jego „Opowiadać dalej” (w przekładzie Macieja Świerkockiego, Państwowy Instytut Wydawniczy) określane jest jako tom opowiadań, ale krytycy piszą też o tej książce jako powieści, bo też w kolejnych segmentach pojawiają się podobne wątki, bohaterowie. O czym jest książka Bartha? O pisaniu, o konstruowaniu historii, które rodzą się na oczach czytelnika z wielu różnych elementów. A fabularnie śledzimy losy małżonków, z których jedno żyje w wyrokiem śmierci. Mąż zatem snuje niekończące się historie, mnoży sposoby opowiadania, wątki, aby zatrzymać magię chwili, dać szansę na to, by pobyć z ukochaną osobą dłużej. Książka analityczna, ale też, po powierzchnią, bardzo poruszająca.  

Grosman, Auslander – mocne uderzenie

Nagrodzony międzynarodowym Bookerem „Wchodzi koń do baru” Dawida Grosmana (w rewelacyjnym, odważnym przekładzie Reginy Gromackiej) Wydawnictwo Znak właśnie wznowiło. Książka wciąż cieszy się popularnością, choć to lektura dla czytelnika wytrwałego i o mocnych nerwach. Główny bohater, Dowale, specjalista od stand-upu, zaprasza emerytowanego sędziego Avishaia na swój występ. Kusi kolegę z lat młodości obietnicą szykowanej na scenie sensacji. I rzeczywiście wieczór staje się sensacyjny, bo Dowale postanawia obnażać nie tylko rzeczywistość (prowokując publiczność na sali), przywoływać historię i obśmiewać politykę (opowiadając dowcipy o Zagładzie i obecnej sytuacji w Izraelu). Postanawia, na oczach widzów, zrobić wiwisekcję swojego życia. Absurdalne sytuacje przenikały się w nim z poczuciem niespełnienia, rozpaczy, upokorzenia. Czyta się na ściśniętym gardle.  

Z kolei Wydawnictwo Filtry proponuje czarny humor w powieści „Matka na obiad” (w przekładzie Macieja Stroińskiego) wychowywanego wśród ortodoksyjnych amerykańskich Żydów Shaloma Auslandera. To historia nowojorskiego outsidera Siódmego Seltzera, który dawno temu odbił od swojej rodziny tradycyjnych...kanibali. Okazuje się jednak, że będzie trzeba powrócić na łono rodziny i do łoża umierającej matki, która podtuczywszy się burgerami, pragnie odejść pochłonięta przez dwanaścioro swoich dzieci.

Rzecz brzmi co najmniej przerażająco, ale podobnie jak w nowym filmie Luki Guadagnino „Do ostatniej kości” ludożerstwo to punkt wyjścia do dyskusji na wiele innych tematów, m.in. poczucie przynależności klanowej, więzy rodzinne, nawet psychoanalizę. Bez obaw, warto czytać.    

Annie Ernaux – (nie)zwyczajna noblistka 

Tegoroczna laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, francuska pisarka Annie Ernaux pisze wyjątkowo przystępnie, do jej książek zajrzeć mogą zarówno czytelnicy przyzwyczajeni do łatwej w odbiorze prozy, jak i akademicy analizujący, jaki wpływ środowisko, z którego pochodzimy, wywiera na przyszłych artystów. 

„Lata” (w tłumaczeniu Krzysztofa Jarosza i Magdaleny Budzińskiej) Wydawnictwo Czarne opublikowało jeszcze przed przyznaniem Francuzce Nobla. A teraz ukazał się tom „Bliscy” (w przekładzie Agaty Kozak), więc mamy może jeszcze wciąż dość skromne, ale już zdecydowanie bardziej korzystne spectrum twórczości Annie Ernaux.

Córka rodziców prowadzących sklep z kawiarnią jako pierwsza wybiła się zostając nauczycielką, a potem pisarką. Ale ceną jest wyraźne rozdarcie między światem, z którego się wywodzimy, a światem, do którego aspirowaliśmy i udało nam się go sforsować. Ernaux w niezwykły sposób, inspirując kolejne pokolenia pisarzy (choćby Edouarda Louisa), staje się nie tylko głosem innej społecznej rzeczywistości, ale też „archiwistką pamięci”, przywracając na kartach życie swoich rodziców, swoje, analizując ich zachowanie i życiowe wybory z konieczności.   

Sigrid Nunez? Zawsze! Koniecznie!

Niewiele znam pisarek, które z równie wielkim ciepłem (nie mylić z sentymentem) portretuje swoich bohaterów, przygląda się ich życiu, ma dla nich zrozumienie, starając się zawsze pozostać obiektywnym obserwatorem. Dzięki Wydawnictwo Pauza, które odkryło dla polskiego czytelnika Sigrid Nunez czytaliśmy m.in. „Przyjaciela”, czy „Sempre Susan”.

Tym razem dostajemy do rąk wcześniejszą prozę Nunez – „Dla Rouenny” (w przepięknym tłumaczeniu wrocławianki Dobromiły Jankowskiej) – fenomenalnie opowiedzianą historię zwykłej kobiety, której przytrafił się w życiu zupełnie niezwyczajny rozdział – była pielęgniarką podczas wojny w Wietnamie. Swoją historię chciała przekazać narratorce, dawnej koleżance z nowojorskiego podwórka. 

Narratorka, początkowo niechętna, po pewnym czasie staje się powierniczką opowieści Rouenny. A z książki wyłania się nie tylko obraz wojny widzianej oczami kobiety, ale też prawda o człowieku, jego szansie na przeżycie czegoś naprawdę. Niesamowita książka!   

Gornick, Taylor – Nowy Jork dla spacerowiczów

A właściwie nie tyle spacerowiczów, co flaneurów, czyli przemierzających miejską dżunglę obserwatorów jej krwioobiegu. Kanadyjczyk Craig Taylor w „Nowojorczykach. Miasto i ludzie” (w przekładzie Agi Zano, Wydawnictwo Znak) przez sześć lat spotykał i namawiał mieszkańców Wielkiego Jabłka na rozmowy o mieście, tropił ciekawe opowieści, trasy, zaglądał do artystycznych i pozbawionych magi miejsc, aby stworzyć portret miasta. Czyta się jak maxi-reportaż albo książkę podróżniczą, gdzie rekina spotkamy raczej na Wall Street, a szamana w klubie jazzowym. 

Niewielka książka „Kobieta osobna i miasto” Vivian Gornick (w tłumaczeniu Łukasza Witczaka, Wydawnictwo Filtry) to swobodna w stylu opowieść, którą niespiesznie przedstawia autorka, mieszkanka Nowego Jorku. Jest kochanką swoje miasta, które ją uwodzi, zniewala, nie pozwala oderwać oczu, uszu, uruchamia zmysły. W Nowym Jorku dzieją się niebanalne przyjaźni, ekscytujące intelektualnie spotkania, twórcza praca, nie zawsze satysfakcjonująca, trudne relacje rodzinne. Gornick mówi o sobie, ale wplata też w esej sporo historii, postaci, które Nowy Jork ukochały, nie zawsze z wzajemnością. W ten tom wpada się z hipnotyczną przyjemnością, bo też autorka jest wyśmienitym opowiadaczem.      

Nino Haratischwili – Gruzja oczami kobiet

Jedna z najciekawszych pisarek, której książki mają moc uwodzenia czytelnika arcyciekawą historią z wielkimi przemianami społeczno-politycznymi w tle. Tak było w przypadku obydwu części (wciąż czekamy na kolejną!) „Ósmego życia (Dla Brilki)”, a teraz w szalenie interesującym, obszernym (ponad 750 stron) tomie „Coraz mniej światła” (przekład Ireny Dębek, Wydawnictwo Znak). Wychowana w Niemczech, pisząca w języku niemieckim, ale sercem Gruzinka – Haratischwili akcję osadza w Tbilisi z końca lat 80., kiedy wiatr zmian powiał i tutaj, wzburzając ludzi i powodując zamęt w życiu czterech przyjaciółek o odmiennych temperamentach i biografiach, ale wspólnym celu, by żyć lepiej.   

Albania warta uwagi, nie tylko wakacyjnie

To ostatnio jeden z najbardziej oryginalnych i coraz chętniej rekomendowanych kierunków podróży wakacyjnych. Po książce „Błoto słodsze niż miód” Małgorzaty Rejmer w głowie pozostał obraz kraju upadającego pod dyktaturą Hoxhy z obywatelami, których nauczono donosicielstwa na niewyobrażalną skalę, ale też brutalnie karano za najdrobniejszy przejaw sprzeciwu.

Tymczasem „Dzieciństwo i koniec świata w Albanii” Lei Ypi (przekład Krzysztof Środa, Wydawnictwo Czarne) to książka mimo wszystko pogodna, może dlatego, że dzieciństwo zawsze pozostaje czasem nawet jeśli nie idealnym, to wspominanym z pewną nostalgią. Także w demoludach. Pisała o tym niegdyś w „Czarnobylskich truskawkach” (o dorastaniu w Jugosławii) Vesna Goldsworthy, czy w „Niewinnych” Ioana Pârvulescu (o dzieciństwie w Rumunii). Ypi czyta się znakomicie, bo autorka pisze z nerwem, poczuciem humoru, odkrywa rodzinne wątki, które wplatają się w historię powojennej Albanii. Dla wszystkich, którzy w dzieciństwie podskórnie tęsknili do innego świata, choć świetnie bawili się w tym, w którym przyszło im żyć.

Izabel Nowek w tomie „Albania. W szponach czarnego orła” (Wydawnictwo Poznańskie) rozprawia się z wieloma nieprawdziwymi mitami, jakie narosły wokół Albanii, a ponieważ od lat nie tylko oprowadza po kraju wycieczki, ale sama tam mieszka, rzecz jest naprawdę godna polecenia. Nie traktujmy jednak książki jako formy przewodnika (choć sporo się z niej dowiemy), ale bardziej podróżniczego reportażu o niezwykłym kraju, który podniósł się z kolan, kusi fantastycznymi krajobrazami, bogatą symboliką, fantastycznymi ludźmi. Przed wyjazdem lektura obowiązkowa.  

Toews, McBride – kobiety mają głos

Już wkrótce na ekranach kin będzie można obejrzeć film oparty na książce „Głosy kobiet” Miriam Toews (w przekładzie Kai Gucio, Wydawnictwo Czarne). Gwiazdorska obsada (m.in. Frances McDormand, Claire Foy, czy Jessie Buckley) nie powinna jednak przesłonić tematu, bo wstrząsającą, ale i dającą nadzieję książkę Toews zainspirowały prawdziwe wydarzenia. 

A rzecz dzieje się w menonickiej wspólnocie (w takiej wychowała się też Toews), w której dotychczas zastraszone i molestowane kobiety wreszcie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i nie dopuścić do wyrządzania im krzywdy. Bo w osadzie latami trwa proceder, w którym dziewczęta i kobiety są nocami odurzane i gwałcone. Czara goryczy przechyla się jednak pewnego dnia i budzi mieszkanki do działania. Mocna, ale świetna książka o sile siostrzeństwa.   

Tymczasem irlandzka aktorka i pisarka Eimear McBride swój mocny esej „Coś nie tak. Kobiecość i wstręt” (w przekładzie Agi Zano, Wydawnictwo Pauza) poświęca temu, dlaczego kobiety (ta rzekomo piękniejsza połówka świata-sic!) oceniane są często wyłącznie ze względu na swój wygląd, w który wszyscy chcą mocno ingerować. Na tym nie koniec, świetnie ma się mizoginia, dlatego słowo „obrzydliwa” nie zaskakuje, ale McBride przygląda się też temu, jak kobiety stają się przedmiotem, są ofiarami shamingu (a oprawcami bywają niejednokrotnie inne kobiety). Dobrze, że autorka zastanawia się, zrobić, aby tym strasznym bagażem kobiecości i jej ograniczeń nie obarczyć następnych pokoleń.  

Wrocławianki mają głos – książka herstoryczno-artystyczna

Ewa Pluta, historyczka sztuki i rzeczniczka Muzeum Miejskiego Wrocławia przez ostatnie lata zbierała biografie wrocławianek (zarówno tych z Breslau, jak i powojennego Wrocławia), aby pokazać ich niezwykłe osiągnięcia. W książce „Wrocławianki. Książka herstoryczno-artystyczna” (fundacja art transparent). Znajdziemy tu pierwszą neurochirurżkę, kierowczynię rajdową, pediatrżkę, przedsiębiorczynię, himalaistkę, malarki, aktorki. O większości z nich nigdy nie słyszeliśmy. I to pragnie zmienić autorka, plus rzucić badaczom przynętę, dać impuls, aby szukali dalej. 

Te herstorie są nie tylko odczarowaniem dotychczasowego trendu, by osiągnięcia kobiet, niestety, umniejszać. To także pieczołowicie wyszukane i opisane losy utalentowanych jednostek, które o swoją niezależność, karierę musiały staczać batalie. Świetna książka, lektura obowiązkowa dla wrocławian/ek.      

Opętani sztuką antyku

Kiedy dobrych kilka lat temu odwiedzałam niezwykłą Dolinę Świątyń w sycylijskim Agrigento, gdzie trwała akurat wystawa prac z brązu Igora Mitoraja. „Chciałem wyrazić mój podziw i respekt dla Południa, gdzie rodziła się wielka kultura, cywilizacja, i sztuka. Od starożytności greckiej po nasze dni Sycylia wiele mnie nauczyła. Ta cześć świata ma wielki, przyprawiający o zawrót głowy urok” – mówił wtedy rzeźbiarz. Jego głowy i postaci na wzgórzach wyglądały tak naturalnie, jakby porzucono je wieki temu i przetrwały na przekór upływowi czasu. 

Książka o Igorze Mitoraju Agnieszki Stabro „Polak o włoskim sercu” (Wydawnictwo Rebis) to opowieść o artyści, który zawsze chyba bardziej należał do kultury Południa i słońca niż naszej. Zresztą za granicą go wielbiono, w Polsce z rzadka dostrzegano. Przeczytajcie książkę i obejrzyjcie w niej fotografie prac w wielu miejscach świata, gdzie Mitoraja kochali i wciąż hołubią jego niezwykłe rzeźby. To po prostu czysta miłość do wielkiej sztuki!

Bardzo ciekawie zapowiada się nowa seria książek „Nasz pasje” Muzeum Narodowego we Wrocławiu, które piszą pracownicy placówki, a prezentują w nich obiekt swoich fascynacji. Izabela Żak, emerytowana kustosz zbiorów dawnej grafiki w MN postanowiła dać wyraz swojej miłości do antyku i w tomie „Fascynacja antykiem” pokazać, jak w sztuce europejskiej od XVI-XIX wieku wzorce antyczne okazały się kluczowe dla opowiadania historii, ale też jak silnie kult pięknego, niemal rzeźbionego ciała wpłynął na to, że nawet po upływie wieków inspirował.

Wszystkie ilustracje, a jest ich w książce bez liku, to reprodukcje ze zbiorów Muzeum Narodowego, a mamy się czym pochwalić – od Agostina Caracciego poprzez Michaela Willmanna po wielkiego Piranesiego.      

Ilustracja rządzi naszą wyobraźnią

Jak nikt wie o tym Patryk Mogilnicki, ilustrator i rysownik po poznańskiej ASP, który jednak zameldował się w Warszawie. Jego książka „Nówka sztuka. Młoda polska ilustracja” (Wydawnictwo Karakter) to już trzecia z kolei pozycja poświęcona polskim projektantom. Wcześniej były „Nie ma się co obrażać. Nowa polska ilustracja” i „Książka po okładce” (o tym, jak nasi artyści kontynuują świetną tradycję projektowania okładek książkowych, które mają za zadanie nie tylko przyciągać wzrok i zachwycać, ale bywają dla książki pasem startowym w drodze do czytelnika).

Tym razem Mogilnicki kontynuuje prezentację polskich ilustratorów. Jak ważny jest taki album, wie doskonale sam autor. Jego prace znalazły się niegdyś w tomie „Pictographic Index1” z najciekawszymi propozycjami dzieł rysowników z całego świata. W fantastycznie wydanej (jak to tylko krakowski Karakter potrafi!) książce znajdziemy sylwetki i portfolio 25 polskich ilustratorów, których powinniśmy poznać my, bo specjaliści się już na nich niejednokrotnie poznali. I cieszy fakt, że większość postaci to kobiety!   

Dorota Kolak – aktorka fenomenalna

Może w reklamach i na ściankach królują aktorki, ale na prawdziwą królową polskiego ekranu w ostatnich latach wyrosła Dorota Kolak, której każda rola uświadamia nam, że prawdziwi aktorzy wciąż istnieją. W rozmowie z Katarzyną Ostrowską „Skąd ja Panią znam” (Wydawnictwo Prószyński i S-ka) Dorota Kolak opowiada o sobie, o zawodzie, rodzinie. Rzecz niby zwyczajna, ale, w przeciwieństwie do robiących dziś karierę postaci życia publicznego, związana z Gdańskiem aktorka ma fantastyczne rzeczy do opowiedzenia, bo pracowała z najlepszymi, przy najciekawszych tekstach dramatycznych, a z dobrą dekadę temu odkryło ją na wielką skalę kino i reżyserzy.

Dla fanów aktorki lektura obowiązkowa, ale nie tylko dla nich. Dla tych kochających aktorów, którzy po prostu koncentrują się na swojej pracy i stają się prawdziwymi mistrzami. 

O'Brien, McBride – irlandzka wyobraźnia

Na początek intrygująca propozycja z łódzkiego wydawnictwa officyna, które od lat konsekwentnie przypomina nam klasykę w nowych, rewolucyjnych przekładach (jak „Ulissesa” czy „W poszukiwaniu utraconego czasu”). Jeśli chodzi o irlandzkiego pisarza Flanna O'Briena, to polskiemu czytelnikowi przedstawił go już czuły barbarzyńca, a książki „Trzeci policjant”, czy „Z archiwów Dalkey” polecamy każdemu, kto lubi purenonsensowe postrzeganie świata.

Teraz officyna wznawia „Sweeny wśród drzew” (w przekładzie Krzysztofa Fordońskiego) pierwszą powieść O'Briena, rewolucyjną, bo uważa się ją za jedną z pierwszych postmodernistycznych. I choć autor jeżył się na samą myśl bycia porównywanym z Joyce'em, na pewno ma większe poczucie humoru niż autor „Ulissesa” i w jego powieści bohaterów nie sposób nie polubić, a niektórzy przyprawią wręcz o spazmy śmiechu, także autor, który próbuje zapanować nad chaosem, a jednocześnie spełnić wymagania swojego fachu.   

Współczesna irlandzka autorka, Eimear McBride pokazuje w „Pomniejszych wędrowcach” (w świetnym przekładzie Marii Zawadzkiej-Strączek, Wydawnictwo Pauza), że swobodę wnikliwego przyglądania się bohaterom opanowała do perfekcji, podobnie jak umiejętność budowania opowieści z wrażeń, odczuć. To bardzo sensualna historia młodej Eily, która (podobnie zresztą jak sama McBride) przyjechała z Irlandii do Anglii, aby zostać aktorką. Czeka ją nie tylko wiele zawodowych wyzwań, także intensywny romans. To nie jest książka dla wszystkich, z pewnością dla każdego...wrażliwego czytelnika.  

W.G. Sebald – wciąż warty odkrycia

W krótkim odstępie czasu wrocławskie Ossolineum wydało najpierw wykłady, jakie wybitny niemiecki pisarz W.G. Sebald (na jego życzenie imiona pozostają inicjałami) wygłosił w Zurychu jesienią 1997 roku („Wojna powietrzna i literatura”, przekład Małgorzaty Łukasiewicz), a następnie szalenie interesującą rozprawę Katarzyny Kończal poświęconą podejmowanym przez Sebalda tematom („Sygnatury Sebalda. Zwierzęta-Widma-Ruiny).

Te dwa tomy idealnie się uzupełniają, sugeruję lekturę chronologiczną, wzbogaconą, jeśli to możliwe, o pozostałe dostępne książki prozaika. Widma i ruiny, które w tytule zauważa Kończal, są jednym z głównych wątków wykładów w książce Sebalda, gdzie analizuje m.in. makabryczne zniszczenia, jakim uległy niemieckie miasta na skutek wojennych bombardowań, ale też wnikliwie przygląda się Sebald – obsesyjny obserwator detali – nawet degradacji obuwia w czasie wojny. 

Kończal, która zstępuje do prywatnego piekła Sebalda, tego Sebaldlandu, z wyczuciem śledzi i objaśnia świat niemieckiego pisarza, który zaludniają widma przeszłości, zwierzęta. To rozprawa, która wymaga uwagi, ale przyniesie też sporą satysfakcję fanom Sebalda. A tych w Polsce nie brakuje.       

Wciąż odkrywamy Tove Ditlevsen

Proza ze Skandynawii podbija polskie serca nie od dzisiaj, ale popularność serii Wydawnictwa Poznańskiego, czy renesans twórczości Dunki Tove Ditlevsen w Polsce (wydawanej przez Czarne) jest najlepszym tego dowodem. Nie spodziewajmy się u tej autorki nastrojów euforycznych, taka może być wyłącznie reakcja czytelnika na krótkie formy z tomu „Moja żona nie tańczy” (w przekładzie Iwony Zimnickiej).

Duńskiej pisarce wystarczy często króciuteńkie opowiadanie jednostronicowe, aby odmalować w nim w mistrzowskim stylu nastroje bohaterów, często kobiet, którym Ditlevsen poświęca wiele uwagi. I częściej jeszcze ludzi z proletariatu, ubogich dzielnic, bo sama się w takiej wychowała i bieda, brak perspektyw, niezrozumienie ze strony bliskich rozumiała jak nikt inny. Książka, której nie sposób odłożyć, genialna w stylu, precyzyjna w każdym słowie.    

Korneliussen, Jacobsen – z zimnej części świata

Norweg Roy Jacobsen (znamy go z książek wydawanych w genialnej serii pisarzy skandynawskich w Wydawnictwie Poznańskim) i jego niemiecka małżonka Anneliese Pitz zafascynowali się biografią Fritza Dörriesa, odkrywcy i pasjonata-entomologa, ornitologa, etnologa, podróżnika, który w 1877 roku wyrusza w najbardziej zadziwiającą podróż, która skończy się w syberyjskiej tajdze.

Ekspedycja zamienia się w pobyt życia (bo Dörries spędził na Syberii dwie dekady badając różne gatunki fauny i flory), a Jacobsen z Pitz postanowili opowiedzieć o niej w książce „Człowiek, który kochał Syberię” (w przekładzie Iwony Zimnickiej, Wydawnictwo Poznańskie), rodzaju dziennika prowadzonego przez badacza, korzystając z rękopisu-wspomnień Dörriesa, jaki otrzymali od prawnuczki podróżnika. Powstała rzecz zupełnie niezwykła (z wykorzystaniem rysunków Dörriesa) i piękne świadectwo pasji i umiłowania przyrody. 

Niviaq Korneliussen w powieści „Dolina Kwiatów” (przekład Agaty Lubowickiej, Wydawnictwo Czarne) choć opowiada o świecie geograficznie dla nas egzotycznym (Grenlandia), problemy są tam identyczne jak nasze, zwłaszcza gdy chodzi o tożsamość płciową i akceptację otoczenia, miłość, skomplikowane relacje rodzinne. Z tą różnicą, że w opowieść Korneliussen wplata, niczym skrupulatna księgowa, listę samobójców z Grenlandii, która wyda się nie mieć końca, bo też odebranie sobie życia nie jest sytuacją odosobnioną. Książka jest przejmująca, spodoba się tym, którzy przed laty czytali „Smillę w labiryntach śniegu” Petera Høega.  

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl