wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

18°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 22:50

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Oto oscarowe filmy, w których zobaczymy Wrocław. Kręcił u nas m.in. Steven Spielberg

Kurkowa, Miernicza, Wita Stwosza, plac Uniwersytecki, ale też Centrum Technologii Audiowizualnych – te miejsca zachwyciły Stevena Spielberga, Pawła Pawlikowskiego, Mike'a van Diema, Dorotę Kobielę i Hugh Welchmana. Dzięki niezwykłym wrocławskim lokacjom ich filmy stały się jeszcze bardziej autentyczne. Zobaczcie, jak miasto stało się jednym z bohaterów oscarowych produkcji.

Reklama

„Charakter ”, reż. Mike van Diem, 1997

W holenderskim filmie Mike'a van Diema z 1997 roku, który rok później został nagrodzony Oscarem dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, Wrocław gra jedno z portowych holenderskich miast, w którym rozgrywa się akcja dramatu. 

Oparty na książce holenderskiego pisarza Ferdinanda Bordewijka „Charakter” to poruszająca historia pewnej rozbitej rodziny. Zwłaszcza jednak toksycznej relacji między ojcem, znanym ze swej bezwzględności i respektowania prawa komornikiem sądowym Dreverhavenem (w tej roli Jan Decleir) i jego nieślubnym synem Jacobem Katadreuffe (Fedja van Huêt). Ojciec chce zahartować swojego syna i rzuca mu wciąż nowe wyzwania. Przerażony, ale i chorobliwie ambitny syn podejmuje rękawicę, by za wszelką cenę udowodnić ojcu swoją wartość. Relacja wpłynie na życie obydwu mężczyzn i ich otoczenie. 

– Nawet Holendrzy obecni na planie przyznawali, że w tym filmie Mike van Diem zdiagnozował narodowe cechy, w tym m.in. problemy z okazywaniem uczuć, pewną surowość cechującą ich życie – tłumaczy Rafał Waltenberger, scenograf, który sprawił, że „Charakter” Holendrzy nakręcili właśnie we wrocławskich lokacjach. 

Wrocław jest obecny w „Charakterze” przez cały czas. Bohater ze swoją matką mieszkają w jednej z kamienic przy ulicy Mierniczej, gdzie przynosi im korespondencję listonosz, a potem w piwnicy przy ulicy Nobla. Mały Jacob chodzi do szkoły, którą „gra” Liceum Ogólnokształcące nr 1, z kolegami bije się na podwórku budynków przy ulicy Pomorskiej, dziś już nieistniejących. Dorosły Jacob załatwia formalności w budynku dawnego Banku PKO BP przy Wita Stwosza, przechodzi obok kościoła Uniwersyteckiego, wspólnie z matką siedzi na ławce w Parku Szczytnickim.

Matka bohatera, Joba jedzie tramwajem po Trójkącie Bermudzkim, a ojciec, Dreverhaven eksmituje ludzi z mieszkań domu u zbiegu ulic Kniaziewicza i Dąbrowskiego. – Fantastyczną klatkę schodową w kolorze zielonym znalazłem z kolei w budynku w okolicach ulicy Piastowskiej – wspomina Rafał Waltenberger.

Plac Uniwersytecki, od którego w stronę ulicy Szewskiej biegnie wzburzony bohater Jacob Katadreuffe. Następnie charakterystyczne narożne wejście do budynku banku PKO BP przy ul. Wita Stwosza, z którego z kolei wychodzi niezadowolony Katadreuffe.

Zwiastun holenderskiego filmu

Holendrzy kręcili we Wrocławiu za sprawą wspomnianego scenografa Rafała Waltenbergera. Location manager przyjechał do Polski po raz pierwszy w 1994 roku i wtedy Waltenberger zabrał go w trasę po Gdańsku. – Pokazałem mu Długi Targ, Mariacką i zorientowałem się, że kompletnie nie o to mu chodzi. Bardziej zachwyciła go portowa część miasta z czerwoną cegłą i brukiem – opowiada scenograf, który wkrótce potem myślał o łódzkich plenerach.

Zdecydował jednak przypadek. W 1996 roku Holendrzy byli ponownie w Polsce i tym razem Rafał Waltenberger, zajęty pracą przy innej produkcji, miał czas oprowadzić ich wyłącznie po Wrocławiu. – Przekonywałem, że tu będą równie ciekawe budynki i kiedy zobaczyli miasto zachwycili się. Wiedziałem już, że „sprzedałem” im Wrocław.Dlaczego miasto było wspaniałym miejscem do realizacji filmu? – Jego siłą nie był luksus, ale ułomności, nieremontowane budynki, zaniedbane czasem podwórza. Dziś na Zachodzie dba się o to, by zwłaszcza elewacje niektórych kamienic pozostawić w niezmienionym stanie, wnętrza są już wyremontowane, a nierzadko luksusowe.

Mike van Diem odbiera Oscara

Przyjmując statuetkę z rąk Sharon Stone reżyser „Charakteru” powiedział, że nie zamierza reklamować widowni swojego filmu (miał dopiero wejść na ekrany), ale przyznał, że angielskie napisy są świetne. Dziękował producentowi i aktorom – młodemu utalentowanemu Fedji van Huêtowi i legendarnemu Belgowi Janowi Declairowi.

Rafał Waltenberger podziwiał niezwykłe przygotowanie holenderskiego reżysera. – Był konkretny, na planie nie widziałem żadnej improwizacji, wszyscy doskonale wiedzieli, co robić – wspomina.

Scenograf nakręcił wówczas kilka ujęć z planu, ale kaseta i zdjęcia zostały mu ukradzione podczas jednej z podróży służbowych. – Holendrzy bardzo tego żałowali, bo to byłby doskonały materiał do „making of”, dokumentu o tym, jak realizowano film – ubolewa Rafał Waltenberger.

„Most szpiegów”, reż. Steven Spielberg, 2015

Kiedy Steven Spielberg przyleciał do Wrocławia i reżyserował tu sceny, jego film nosił jeszcze tytuł roboczy „St. James Place”, który ostatecznie zmieniono na „Most szpiegów” nawiązując do wymian szpiegów, jakie dokonywały się na moście Glienicke (blisko dzielnicy Wannsee) stanowiącym granicę między Berlinem Wschodnim i Zachodnim. 

Pomysł na film miał najpierw późniejszy scenarzysta, londyński dramaturg Matt Charman, który zainteresował nim amerykańską wytwórnię, następnie Stevena Spielberga, zaś wspólnie z nim ekranową historię napisali słynni bracia Ethan i Joel Coenowie. 

Głównym bohaterem filmu jest amerykański prawnik James Donovan (Tom Hanks), który najpierw zostaje zmuszony by bronić aresztowanego przez CIA szpiega radzieckiego Rudolfa Iwanowicza Abla (nagrodzony Oscarem za tę rolę Mark Rylance), a następnie zobligowany do negocjowania z Sowietami wymiany szpiegów – Abla na pojmanego przez Rosjan amerykańskiego pilota samolotu szpiegowskiego (Austin Stowell). Z Ameryki zostaje wysłany do Berlina Wschodniego i rozpoczyna niebezpieczną grę, w której stawką jest ludzkie życie.

Zdjęcia do filmu nakręcił, jak zawsze od 1993 roku, Janusz Kamiński, ulubiony operator Stevena Spielberga i wrocławianin. Plan zorganizowano w Nowym Jorku, Berlinie, Poczdamie i Wrocławiu, który...zagrał Berlin Wschodni. Nasze lokacje zobaczymy po raz pierwszy dokładnie w połowie filmu amerykańskiego reżysera.

Na ulicach miasta nakręcono sceny, które rozegrały się podczas budowy słynnego Muru Berlińskiego, a także przy checkpoint'cie, czyli punkcie granicznym (stąd też napisy w trzech językach „Opuszczasz sektor amerykański”).

Przy ul. Kurkowej, w dziurze po wyburzonej kamienicy, dobudowano front budynku, a na jednej ze ścian kamienic pojawił się specjalnie wykonany mural z symbolem Sozialistische Einheitspartei Deutschlands (Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec), która sprawowała władzę w NRD. Z kolei przy sąsiedniej ul. Ptasiej zbudowano Mur Berliński z charakterystycznymi zasiekami i szlabanami granicznymi.

Ulica Miernicza zagrała w słynnej dramatycznej scenie budowy Muru Berlińskiego, a potem także w scenie, gdy James Donovan (Tom Hanks) idzie na wyznaczone w południe specjalne spotkanie w ambasadzie ZSRR.

Zwiastun „Mostu szpiegów”

W przygotowaniach do realizacji wrocławskiej części zdjęć do filmu zaangażowana była Wrocławska Komisja Filmowa powołana przez samorządy Dolnego Śląska i Wrocławia do pomocy ekipom filmowym zainteresowanym realizacją filmów w województwie.

Przed realizacją zdjęć we Wrocławiu zamknięto ulice wokół planu filmowego, by ekipa mogła pracować w spokoju, a mieszkańcy m.in. kamienicy przy ulicy Kurkowej musieli zgodzić się na wiele „kosmetycznych” poprawek budynku, który posłużył do scen w „Moście szpiegów”.

Plan filmowy przy ulicy Ptasiej i Mierniczej

Steven Spielberg pracuje we Wrocławiu

Do stolicy Dolnego Śląska nagrodzony trzema Oscarami reżyser przyleciał luksusowym Boeingiem 737-7BC BBJ. Nocował w hotelu Monopol, a ucztował w nieistniejącej już restauracji La Folie na placu Solnym. Skądinąd wiadomo, że podczas wizyty (wspólnie z Tomem Hansem) smakował m.in. rybę św. Piotra (tzw. Piotrosza) w sosie angielskim z kawiorem z łososia, krewetki Black Tiger z kolendrą, ananasem i glazurą z białego rumu, carpaccio z buraka z tuńczykiem i konfitowanymi żółtkami, a na deser markiz czekoladowy o smaku chilli i zielonego pieprzu w sosie z jeżyn i pianą z cydru lubelskiego.

Dostał także w prezencie (podobnie jak Tom Hanks) torbę skórzaną od Andrzeja Czajkowskiego, właściciela firmy kaletniczej mieszczącej się przy ulicy Kurkowej, nieopodal planu filmowego „Mostu szpiegów”. Na tylnej ścianie brązowej, specjalnie profilowanej torby znalazł się wytłoczony napis „Made by hand on location in Poland, Wrocław by Andrzej Czajkowski from Krokodyl for Mr. Tom Hanks – November 2014” (Wykonane ręcznie we Wrocławiu w Polsce przez Andrzeja Czajkowskiego z firmy Krokodyl dla Pana Toma Hanksa, Listopad 2014). Podobny nadruk, choć już nie imienny, został umieszczony na torbie dla Stevena Spielbierga.

Reżyser nie miał czasu, ale Tom Hanks z rodziną zajrzeli do sklepu Andrzeja Czajkowskiego. Aktor kupił listonoszkę ze skóry na laptopa w kolorze ciemnego brązu oraz zamówił 15 stukartkowych notesów oprawionych w skórę z tłoczonym znakiem firmowym wrocławskiego „Krokodyla”.

„Twój Vincent”, reż. Dorota Kobiela i Hugh Welchman, 2017

Pierwszą w historii malarską animację wyreżyserowali Dorota Kobiela i Hugh Welchman, a bohaterem uczynili jednego z najsłynniejszych malarzy w historii – Vincenta van Gogha. Film składa się z około 65 000 obrazów malowanych farbą olejną na podobraziu.

Prace nad realizacją trwały 7 lat, a ponad 100 specjalnie przeszkolonych malarzy polskich i zagranicznych malowało techniką wiernie naśladującą twórczość Holendra. Współproducentami filmu byli Miasto Wrocław, Centrum Technologii Audiowizualnych i Dolnośląski Fundusz Filmowy (Odra-Film), zaś zarówno malarze, jak i aktorzy pracowali w studiach CeTA. Tutaj powstawały obrazy i zdjęcia na tzw. blue-boxie.

Aktorzy grali w kostiumach, ale bez scenografii, a towarzyszącą im jedyną dekoracją było niebieskie tło, które potem wypełniły malarskie animacje powstające w technice PAWS (Painting Animation Work Station), która łączy tradycyjne malarstwo na płótnie z animacją.  

Aktor grający tytułową rolę – legniczanin Robert Gulaczyk zwracał uwagę, że starał się zagrać van Gogha nieszablonowo. – Poczułem, że nie chce odgrywać szaleństwa. W scenariuszu takich scen też było mało, we wszystkich rozmowach się mocno z reżyserami wyczuwaliśmy – najistotniejsza jest wrażliwość, jego zmaganie się z samotnością. I w pewnym momencie ja, nikomu nieznany aktor teatru w Legnicy, przestałem się obawiać grania geniusza, bo przestałem myśleć o Vincencie, jak o kimś wielkim. To bardzo pomogło – przyznaje Gulaczyk. 

W pozostałych rolach zaangażowano cenionych aktorów, głównie brytyjskich, jak znanego z seriali „Gra o tron” i „Ripper Street” Jerome'a Flynna, Douglasa Bootha, czy Helen McCrory, ale też Irlandkę Saoirse Ronan („The Grand Budapest Hotel”, „Pokuta”, „Lady Bird”). Co ciekawe, produkcja każdemu z aktorów grających w filmie sprezentowała jeden z oryginalnych kadrów kończących, czyli obraz ze swoim wizerunkiem z filmu wykonany przez jednego z artystów malarzy, jacy pracowali m.in. we wrocławskiej CeTA.

Zdjęcia do „Twojego Vincenta” realizowano m.in. we Wrocławiu, w studiu Centrum Technologii Audiowizualnych. Aktorzy i statyści grali na tle blue-boxa.

Zwiastun filmu „Twój Vincent”

„Twój Vincent” zdobył nominację do Oscara, Nagrody BAFTA i wygrał wiele trofeów. Listę otwiera Nagroda Publiczności na Festiwalu Filmowym we francuskim Annecy w czerwcu 2017, gdzie animacja miała swoją światową premierę. To wówczas hollywoodzki „Variety” donosił, że film był jedną z najbardziej dyskutowanych produkcji podczas tej festiwalowej edycji. Potem animacja oczarowała jury konkursu filmów animowanych Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Szanghaju.

W Berlinie twórcy odebrali Europejską Nagrodę Filmową za Najlepszy Film Animowany, a w recenzjach podkreślano zarówno nowatorską technikę malarską, jak i świetnie opowiedzianą historię Vincenta van Gogha. Wśród laurów była też nowojorska EDA Award (przyznawana przez nowojorskie The Alliance of Women Film Journalists, czyli Stowarzyszenie Dziennikarek Filmowych) za Najlepszy Film Animowany.

Specjalna technika malarskiej animacji

Określa się ją skrótem PAWS (czyli Painting Animation Work Station). – Teoretycznie niczym się nie różni od klasycznej animacji, ale żeby zrobić film na taką skalę, nie mogliśmy zaangażować malarskich animatorów – tłumaczy reżyserka Dorota Kobiela.– Z prostego powodu – nie znaleźlibyśmy ich tylu i to jeszcze pracujących idealnie w stylu Vincenta van Gogha. Animatorowi trudno nagle zamienić się w malarza i zrozumieć technikę danego mistrza, więc uznaliśmy, że prościej będzie z malarza zrobić animatora. Przeszkolić go, ułatwić mu pracę i temu posłużyła PAWS. Ale to tylko narzędzie, bo sama technika nie jest nowością. Nowością jest raczej fakt, że wszystko zostało wykonane na tak wielką skalę, bo nikt wcześniej nie namalował w ten sposób pełnometrażowego filmu. W „Twoim Vincencie” znalazło się 65 tysięcy klatek namalowanych przez zaangażowanych do projektu artystów, którzy są zresztą pełnoprawnymi współtwórcami naszego filmu – podkreśla reżyserka.

„Zimna wojna”, reż. Paweł Pawlikowski, 2018

Reżyserowi udało się powtórzyć niezwykły wyczyn i zdobyć drugą nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Nie tylko! Akademicy nominowali też Pawła Pawlikowskiego w kategorii „Najlepsza reżyseria” oraz operatora Łukasza Żala w kategorii „Najlepsze zdjęcia”.

To, z pewnością, wynik niezwykle skutecznego lobbingu na rzecz filmu za oceanem, ale i doskonałym recenzji w prestiżowych periodykach. „Zimna wojna” odbiła się szerokim echem na całym świecie, najpierw w Cannes, gdzie Pawła Pawlikowskiego nagrodzono Złotą Palmą za reżyserię, a następnie wieloma nagrodami na całym świecie z Europejską Nagrodą Filmową włącznie, którą oprócz reżysera otrzymała także odtwórczyni głównej roli Joanna Kulig. 

Paweł Pawlikowski wspólnie z nieżyjącym już pisarzem Januszem Głowackim napisali scenariusz o historii powojennej miłości dwojga młodych – dyrygenta (Tomasz Kot) zespołu pieśni i tańca „Mazurek” (wzorowanego na „Mazowszu”, które zresztą wystąpiło w filmie) i wszechstronnie utalentowanej solistki tego zespołu (Joanna Kulig). Uczucie jest namiętne, ale i niemożliwe, zwłaszcza w realiach powojennej Polski lat 50. i 60.

Paweł Pawlikowski w wywiadach podkreślał, że sylwetki dwojga bohaterów wzorował na swoich rodzicach. Joanna Kulig, obecnie robiąca międzynarodową karierę, do roli w „Zimnej wojnie” schudła kilka kilogramów ćwicząc na siłowni, nauczyła się tańców ludowych, wróciła do śpiewania. Tomasz Kot pobierał lekcje fortepianu, chcąc być bardziej przekonujący jako kompozytor.

Wrocławskie zdjęcia do „Zimnej wojny” pod kierunkiem operatora Łukasza Żala powstawały we Wrocławiu przy ulicy Ptasiej, Kurkowej i Mierniczej. Wcześniej te same ulice zagrały w „Moście szpiegów” Stevena Spielberga. W filmie zagrało też sporo wrocławian, statystowali w scenach kręconych m.in. przy ul. Mierniczej.

Jazzowy trailer „Zimnej wojny”

Uznany za jeden z najpiękniejszych filmowych zwiastunów ostatnich miesięcy na świecie nawiązuje stylistyką do polskiego jazzu lat 60., a Joanna Kulig śpiewa ludową piosenkę „Dwa serduszka, cztery oczy” w jazzowej aranżacji Marcina Maseckiego i jego formacji.

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl