wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 19:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Wszystko wyszło lepiej niż myślałam. Rozmowa z Aleksandrą Kurzak

Światowej sławy śpiewaczka i wrocławianka o miłości, dziecku i karierze

Reklama

Magdalena Talik: Zaczął się nowy 2014 rok. Dla Ciebie chyba szczególny, bo już wkrótce zostaniesz mamą.

Aleksandra Kurzak: Niesamowity! Pewnie najważniejszy w życiu. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wszystko może się przewartościować, zmienić w ciągu jednego roku. Poznanie ukochanego meżczyzny, założenie rodziny. To przeznaczenie.

Bliska Ci osoba to francuski tenor Roberto Alagna. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy żaliłaś się, że po spektaklu wracasz do czterech ścian i zdarza Ci się popłakać, bo nie ma tego kogoś, kto byłby wsparciem. Teraz to się chyba zmieniło?

Teraz było wyjątkowo dobrze, bo przez cały rok byliśmy non stop razem. Jak się okazało, mieliśmy podpisane kontrakty na występy w tych samych teatrach. Od połowy września ubiegłego roku zmuszona byłam wycofać się ze sceny. Ze względu na ciążę najpierw nie mogłam latać samolotami, a potem już zrobiło się ciężko i musiałam zrezygnować z kilku kontraktów.

Jeszcze nie tak dawno znane śpiewaczki nie decydowały się na dziecko. Obawiały się, że ciąża przekreśli ich karierę, a dziś szybko wracają do pracy po porodzie. Jak będzie u Ciebie?

Trudno wyrokować. Wydawało mi się, że dużo dłużej będę mogła śpiewać w ciąży. Chciałam śpiewać jeszcze Gildę w „Rigoletcie” w nowojorskiej Metropolitan Opera w połowie grudnia ubiegłego roku, co okazało się zupełnie niemożliwe. Teraz mam w planach dwa debiuty, Elwirę w „Purytanach” Vincenzo Belliniego w operze w Bilbao oraz Hrabinę w „Hrabim Ory” Gioacchino Rossiniego w La Scali. Mam nadzieję, że uda mi się jak najprędzej wrócić do formy.

Są jeszcze w ogóle jakieś operowe wyzwania? Praktycznie wszystko w tym świecie osiągnęłaś.

Trochę się pozmieniało, bo teraz chciałabym po prostu śpiewać. Pracować z dobrymi solistami i dyrygentami na poziomie. Odnalazłam szczęście rodzinne, a wkrótce wszystko zmieni się wraz z przyjściem na świat dziecka. Wszystko wyszło lepiej niż myślałam. To niesamowity prezent od losu!

A może zadziałał tytułowy napój miłosny z opery Donizettiego? Za sprawą tego dzieła poznałaś Roberto i zaśpiewaliście po raz pierwszy razem w londyńskiej Covent Garden. Muzyczny afrodyzjak się sprawdził?

Nadspodziewanie, z czego zresztą żartują moi przyjaciele.

Ale nie zaprzeczysz, że w świecie operowym dobrze jest mieć partnera, który zrozumie trudy bycia na scenie. Tylko jak pogodzić pod jednym dachem dwie gwiazdy, które osiągają spore sukcesy?

To zależy od osobowości i charakteru. Ja chcę mieć u swojego boku silną osobowość, kogoś, kto podejmie decyzje, będzie rządził, a jednocześnie pozwoli, abym też miała coś do powiedzenia. Roberto jest mężczyzną z krwi i kości, przy tym bardzo wrażliwą, dobrą osobą. Podziwiam go za to, co robi, jak śpiewa, jaką ma wiedzę i zainteresowania. Zdaję sobie sprawę, że mimo muzycznego wykształcenia nie wiem nawet połowy tego, co on, jeśli chodzi o historię opery, czy dawnych śpiewaków. Roberto jest tak wielkim pasjonatem swojego zawodu, że przebywanie z nim staje się prawdziwą przyjemnością. Z nim ciągle odkrywam coś nowego.

Ostatnie lata stale podróżowałaś, ale wracałaś zawsze do Wrocławia, a potem do Warszawy. Gdzie będzie teraz Twój dom?

Dalej w Warszawie. Czeka mnie przeprowadzka z mojego mieszkania do domu, który został już ukończony po półtora roku prac. Wprawdzie Roberto urodził się i mieszkał całe życie w Paryżu, ale dom będzie tam, gdzie my. Trochę wszędzie, a od czasu przedszkolno-szkolnego naszego dziecka pewnie będzie to Polska.

Nie obawiasz się, że po ciąży Twój głos się zmieni?

Tak się mówi i chciałabym, żeby tak było. Od zawsze powtarzam, że kocham werystyczne opery, ciągnie mnie wyraźnie w tę stronę. Przyszłość pokaże!

W biografii Glenna Goulda można przeczytać, że kiedy jego matka nosiła go pod sercem świadomie często grała na fortepianie, bo chciała, aby jej dziecko było utalentowane w tej dziedzinie. Miała przeczucie. Ty też celowo śpiewasz?

Ja nie, ale Roberto śpiewa 24 godziny na dobę i ostatnio wystepuje w „krwawych” tytułach, takich jak „Carmen”, czy „Tosca”, więc kto wie, co z tego wyniknie (śmiech). Podchodzę do wszystkiego na luzie, nawet mnie denerwuje, jak ludzie wokół wyrokują, że teraz wszystko się zmieni i sama zrozumiem, co to znaczy być matką. Nie chciałabym się stać zwariowaną mamą. W moim domu nigdy nie robiło się sensacji z tego, że mama jest wielką artystką. Po prostu, jak każdy, chodziła do pracy, a w wolnym czasie gotowała i sprzątała.

To był też pewnie sposób na stres. A jak Ty się odstresowujesz? Kiedyś mówiłaś, że nie słuchasz muzyki w domu.

Teraz muzyka towarzyszy mi non stop, bo były moje występy, potem Roberta, próby, ale przekonałam się, że fajne jest to pomaganie sobie nawzajem, słuchanie opinii o tym, co mogło być lepiej, a co było super.

Krytykujesz czasem Roberto?

Kiedyś było mi bardzo trudno, krępowałam się. Najpierw musiałam się oswoić z myślą: „To taki jest właśnie ten Alagna?”. Chciałam mu się raczej pokazać z jak najlepszej strony, kiedy przyjechał mnie np. posłuchać do Zurychu. Teraz już się przyzwyczaiłam, a Roberto twierdzi, że uwielbia, jak jestem za kulisami. Lubimy wymieniać się spostrzeżeniami. Po roku bycia razem pozwalam sobie na jakieś osądy, wcześniej nic by mi nie przeszło przez gardło.

Jakie masz najbliższe plany? W świecie, w którym wszystko ustala się z kilkuletnim wyprzedzeniem chyba trudno przewidzieć różne sytuacje?

Dlatego decyzja, czy coś zaśpiewam, jest ryzykowna, bo nie wiem, czy za pięć lat będę na to gotowa. Mogę tylko podejrzewać patrząc na wiek, rozwój osobowości artystycznej, wrażliwości i mówić o tym menedżerowi. Od niego i od tego, jak blisko jesteśmy związani z danym teatrem będzie zależała reszta. W zeszłym roku zaśpiewałam po raz pierwszy w Zurychu i z tego teatru przyszła propozycja wykonania Neddy w „Pajacach”, u boku Roberto, z czego bardzo się cieszę! Ale już wkrótce będą po raz pierwszy paryskie teatry operowe - Bastille i Théâtre des Champs Elysées, a potem znowu Metropolitan Opera, czy Staatsoper w Wiedniu i moja kochana Covent Garden.

Nagrałaś dotychczas trzy płyty dla wytwórni Decca, dwie na rynek międzynarodowy i jedną z polskimi kolędami. Jakie masz dalsze plany nagraniowe?

Teraz będzie chyba raczej album z francuskim, mniej znanym repertuarem. Zastanawiamy się, co mogłoby się tam znaleźć. Bardzo chętnie nagrałabym go ponownie z Sinfonią Varsovią, bo to są fantastyczni muzycy.

Jesteś Panią doktor rodzimej Akademii Muzycznej. Myślałaś o habilitacji?

Ostatnio nawet mój tata zapytał: „Co z tą habilitacją?”, bo to on trzyma za mnie rękę na pulsie, jeśli chodzi o terminy.

A czy śpiewaczce z takim dorobkiem potrzebna jest w ogóle habilitacja?

Uważam, że należy się w życiu ubezpieczać. To mogłaby być naturalna kontynuacja zawodu. Jeśli nie kosztuje tak wielkiego wysiłku i czasu, można spróbować.

rozmawiała Magdalena Talik

 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl