Album został nagrany w nowej sali koncertowej Akademii Muzycznej i, co ciekawe, w tym nowoczesnym, minimalistycznym, nieco chłodnym wnętrzu, muzyka m.in. Czajkowskiego, Karłowicza, Pucciniego i Bairda zabrzmiała wyjątkowo subtelnie, emocjonalnie, momentami intymnie. Dla niektórych słuchaczy zetknięcie się z utworami, jakie zostały wybrane na płytę „(Re)discovering Forgotten Masterpieces”, czyli „Odkrywamy (na nowo) zapomniane arcydzieła” będzie miłą niespodzianką także z innego, niż repertuarowy, powodu.
We Wrocławiu działa orkiestra kameralna, która ma spory potencjał – wielką chęć do pracy, spore umiejętności i potrafi z wyczuciem pracować z solistą (w tym przypadku barytonem Marcinem Bronikowskim). Skład zespołu to muzycy polscy, ale także czescy i słowaccy, węgierscy, słowem z grupy wyszehradzkiej. Miłość do Czech Jakub Bokun ma wpisaną w DNA – nie tylko często tam występuje, w roli solisty – klarnecisty, jak i dyrygenta, ale czerpie z bogatego repertuaru czeskiego. Na płycie znajdziemy wprawdzie utwór słowackiego kompozytora Ilji Zeljenki, ale „odnaleziony” w toku muzycznych peregrynacji dyrygenta do naszych sąsiadów.
Płyta nowej wrocławskiej orkiestry kameralnej Inter>Camerata
Co zainteresuje nas na płycie? Przede wszystkim wybór pieśni Mieczysława Karłowicza z zupełnie innym akompaniamentem niż zwyczajowy, fortepianowy. Dopiero teraz widać, że tamten odzierał je z melodyjności, nadawał pewną chropowatość, może nawet sztuczność w porównaniu z miękkim brzmieniem towarzyszącej soliście orkiestry. Odtąd nie tyle warto, ile trzeba słuchać pieśni w takim właśnie wykonaniu. Ale Marcin Bronikowski spodoba się melomanom także w innym utworze – nieco przykurzonych, a jakże mistrzowskich Czterech sonetach miłosnych Tadeusza Bairda do słów Williama Szekspira. Niedoścignionym wykonawcą tej kompozycji był Andrzej Hiolski, ale Bronikowski potrafi obronić swoją wizję, a prowadzona bardzo uważnie przez Bokuna orkiestra nadaje prawdziwie miłosny ton dziełu kompozytora XX wieku rozkochanego w wiekach minionych. Bairda nigdy dosyć!
Dwie elegie – mniej znana Piotra Czajkowskiego i bardziej Giacomo Pucciniego są utrzymane w melancholijnym nastroju, co Inter>Camerata świetnie oddaje. Oprócz pięknego utworu wspomnianego Zeljenki, który to twórca obroniłby się też jako kompozytor muzyki filmowej są tu jeszcze dwa akcenty – pierwszy wrocławski, czyli świetne Ostinato Mirosława Gąsieńca i motoryczne Metro Chabacano Javiera Álvareza. Warto poczekać do końca płyty, by posłuchać obydwa utwory.
Inter>Camerata ma klasyczne wejście smoka, co oznacza, że w kolejnych miesiącach na ten zespół nie tylko warto, ale trzeba zwrócić uwagę.