Tym razem nie pomogła zdjęta przez Emila Rajokvića marynarka. Macedoński szkoleniowiec zwykle w drugich połowach meczów pozbywał się swojej marynarki, a jego zespół zaczynał grać jak z nut. To w ten sposób Śląsk pokonał Stelmet, Czarnych czy Trefl, ale tym razem to nie wystarczyło.
Radomianie rozpracowali grę Śląska i nie dali mu wykorzystać jego największych atutów, ale przede wszystkim Rosa świetnie bronili, a wrocławianie byli bezradni w rzutach z dystansu – trafili zaledwie 3 z 20 prób.
Do tego Śląskowi zabrakło lidera w ofensywie. Jakub Dłoniak rzucił 9 punktów, tyle samo dołożył Mantas Cesnauskis, po 7 mieli Rocky Trice i Denis Ikovlev, a 10 Aleksandar Mladenović. To właśnie środkowy był jedynym graczem, który zdobył dwucyfrową liczbę „oczek”. Śląsk wyglądał nieźle tylko wtedy, gdy grał cierpliwie.
Wrocławianie mieli problem nie tylko w ataku, ale także w obronie. W pierwszej kwarcie Śląsk dał sobie rzucić aż pięć „trójek”, a Rosa w tym elemencie gry pomyliła się jedynie raz. Gracze z Wrocławia nie umieli też powstrzymać tercetu polskich zawodników – Kamila Łączyńskiego, Łukasza Majewskiego i Michała Sokołowskiego.
Łączyński znakomicie napędzał ataki swojej drużyny, zdobył 9 punktów i miał 6 asyst. Majewski i Sokołowski rzucili w sumie 29 punktów (odpowiednio 17 i 12). Podopieczni Wojciecha Kamińskiego z łatwością zdobywali punkty z szybkiego ataku – w całym meczu aż 17 z 84 oczek Rosy padło właśnie po kontrach.
Przegrana z Rosą była pierwszą porażką Śląska w tym sezonie. Wrocławianie mają więc teraz bilans 7:1. Kolejny mecz rozegrają we Wrocławiu 2 grudnia, a ich przeciwnikiem będzie Polpharma Starogard Gdański.
Rosa Radom – Śląsk Wrocław 84:65 (29:24, 12:14, 20:16, 23:11).
Rosa: Turek 8, Witka 2, Łączyński 9, Mirković 15, Gibson 7, Zalewski 2, Majewski 17, Szymkiewicz 0, Sokołowski 12, Adams 4, Jeszke 8, Schenek 0.
Śląsk: Burnatowski 0, Trice 7, Skibniewski 6, Mladenović 10, Tomaszek 6, Dłoniak 9, Kinnard 5, Ikovlev 7, Gabiński 6, Cesnauskis 9.
