wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 23:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. In Solitude i Beastmilk: support ponad gwiazdą

Choć Szwedzi z In Solitude byli gwiazdami wtorkowego (7 października) wieczoru w Klubie Firlej, to fiński Beastmilk wypadł lepiej i zgromadził zdecydowanie większą publiczność.

Reklama

To ciekawe, bo Beastmilk są debiutantami – nagrali do tej pory tylko jeden album „Climax”. Płyta miała jednak świetne recenzje, twórczość Beastmilk szybko więc nabrała zasłużonego rozgłosu. Nawet „Teraz Rock” rozpływał się w zachwytach: „Ekipa z Helsinek w niewysilony sposób łączy przybrudzone brzmienie Misfits z maniakalnymi uderzeniami akordów The Damned i motoryką wczesnego The Cult, a wszystko to osadzone na basowym fundamencie Christian Death. Do tego zimno Joy Division, podniosłe refreny Killing Joke i rozpiętość wokalna od niskich rejestrów Petera Murphy’ego po histeryczne górki Iana McCullocha” – pisał Bartek Koziczyński na łamach tego miesięcznika.

Beastmilk dołują z wdziękiem

I miał rację. Beastmilk świetnie kompiluje wpływy wielu doskonałych kapel z lat 80 i – jak się okazało w Firleju – fantastycznie wypada na żywo. Muzycy, wspomagani od niedawna przez gitarzystkę Linnéę Olsson z The Oath, zagrali 11 utworów (m.in. takie mocne numery z debiutu jak „Ghosts Out Of Focus”, „Nuclear Winter”, „Surf The Apocalypse”, „Death Reflect Us” czy „Fear Your Mind”) i było dokładnie tak, jak powiedział Khvost: już od pierwszego kawałka mieli publikę pod swoją kontrolą. Była to co prawda żartobliwa zapowiedź piosenki „You Are Now Under Our Control”, ale trafna i dobrze antycypująca dalszy rozwój koncertu. Publika przez te kilkadziesiąt minut bawiła się świetnie. Bo jest w tych piosenkach coś naprawdę nęcącego. Niby epatują mrokiem, niby mają przygnębiające teksty (już tytuły robią niezłe wrażenie), ale są jednocześnie autentycznie przebojowe. Jak słusznie podkreśla Koziczyński, tego typu granie zawsze miało w Polsce wielu oddanych odbiorców. Po takich koncertach jak ten w Firleju będzie ich na pewno jeszcze więcej. Tym bardziej, że Beastmilk live jest dość bezpretensjonalny, zwyczajnie rockowy i nie sili się na sceniczne wygibasy i pozy. Trudno ich nie polubić. Dołują z ogromnym wdziękiem.

In Solitude nieco rozczarowują

In Solitude na tle Beastmilk wypadli na nudziarzy. Ich muzyka, tak przecież interesująca przy odsłuchu w domu, na żywo broniła się z trudem. Szwedzi grali w niemal kompletnych ciemnościach (koszmar dla fotografów), starali się kreować odpowiedni nastrój i nawet im to wychodziło, ale kontekst, właśnie ten znakomity koncert ich własnego supportu, był dla nich zabójczy. Nie dość, że jedna trzecia publiczności opuściła widownię zaraz po występie Beastmilk, to w trakcie występu In Solitude jeszcze tej publiki sukcesywnie i regularnie ubywało. Do końca trwającego nieco ponad godzinę koncertu dotrwała kilkudziesięcioosobowa garstka największych fanów. Grupa oprócz klimatycznych numerów z „Sister” zagrała także kilka starszych utworów („To Her Darkness”, „Demons” i „Witches Sabbath”) i jeden cover („Jesus I Betong” punkowego bandu Cortex). I właśnie ten cover zabrzmiał najlepiej. No, może obok „To Her Darkness”. Ale to dwa małe fragmenty koncertu. A reszta? Niestety dłużyła się i rozczarowywała.

Warto wspomnieć, że w miejsce Obnoxious Youth, którzy odwołali swój udział w trasie, cały wieczór rozpoczął wrocławski Wölfrider. Jeśli ktoś upiera się, że tradycyjny heavy metal dawno już umarł, powinien koniecznie poznać tę kapelę. Będą z nich ludzie. A może nawet... gwiazdy? Potencjał mają niesamowity. I genialnego wokalistę!

Przemek Jurek

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl