– Co byś zrobiła, gdybyś zobaczyła, że ktoś dokarmia zwierzęta w zoo? – pyta ktoś zza kadru.
– My z reguły podchodzimy grzecznie – odpowiada z absolutnym spokojem drobna kobieta w koszulce z napisem EDUKATOR. – Tłumaczymy, że nie wolno i ten nasz turysta grzecznie odchodzi. Mamy na to swoje sposoby.
Jakie to sposoby? Przekonajcie się sami:
Czarny humor to jest to!
Film, zamieszczony w mediach społecznościowych przed tygodniem, miał do wczoraj z wczoraj ponad 2,5 mln wyświetleń na Facebooku i niemal 900 tys. na Instagramie.
– Spodziewaliśmy się zainteresowania, ale jego skala nas zaskoczyła. Już po godzinie było widać, że idziemy na rekord – mówi Igor Dąbrowski z działu marketingu. To właśnie tu powstał scenariusz, ale film i tak rozwinął się spontanicznie. Np. to, żeby pojawiła się na nim piła, wymyślił jeden z członków „gangu”.
Było trochę obaw o to, jak ludzie zareagują na czarny humor, ale pomysł został przyjęty entuzjastycznie. „Kocham ten gang!”, „Mega!”, „Świetne, pomysłowe i dowcipne”, „Uwielbiam ludzi, którzy w swojej pracy potrafią wyciągnąć kij z tyłka, a jeszcze bardziej uwielbiam przełożonych, którzy na to pozwalają” – czytamy w komentarzach.
Grupa ZOOrganizowana. Kim są członkowie?
„Rewelacja! Gołym okiem widać, że to jakaś grupa ZOOrganizowana!” – czytamy w jednym z komentarzy na Facebooku. Kto do niej należy?
Bożena Pałczyńska – od niedawna także „mama” i „capa donna” (czyli kobieta-szef) – jest we wrocławskim zoo edukatorką i na co dzień prowadzi lekcje dla dzieci i nie tylko. Dzień w dzień widuje na terenie zoo ludzi dokarmiających zwierzęta i słyszała już wszelkie możliwe tłumaczenia od „Ale to tylko marchewka” po „Zapłaciłem za bilet, więc mi wolno”. Uważa, że edukacja jest bardzo ważna, bo przecież nikt ze zwiedzających nie chce zwierząt krzywdzić. Ludzie robią to z niewiedzy.
Karol Bubel (na filmie trzyma piłę mechaniczną) – od niedawna także „Wąski” – jest opiekunem zwierząt w Terrarium. On także widział już niejedno. Zagrał w filmie, bo, jak mówi, ma plastyczną twarz i nie boi się kamery.
Łukasz Brzeziński (z brodą) – od niedawna także „Siara” lub „Dziara” – pracuje w ochronie. To właśnie z nim mają do czynienia osoby, które nie reagują na upomnienia, mają w nosie zasady a czasem zachowują się naprawdę dziwnie (niżej przeczycie historię o jamniku w walizce). Nie brał udziału w żadnym castingu. Dostał propozycję zagrania w filmie i po prostu ją przyjął.
W ofiary „gangu" wcielili się Aleksandra Czyżak z działu marketingu (nie tylko nagrywająca rolki, ale czasami w nich występująca) i Piotr Pater – edukator, który nigdy nie odmawia udziału, gdy zoo tworzy edukacyjne filmy na swoje social media.
Można wspólne selfie?
Odkąd film zaczął robić furorę w sieci, „gangsterzy” stali się gwiazdami.
– Ludzie podchodzą, witają się i robią sobie z nami selfie – mówią.
Teraz gang wybiera się do Warszawy, do jednej z telewizji śniadaniowych.
– Dotychczasowe akcje edukacyjne związane z dokarmianiem zwierząt w zoo – ulotki, tabliczki, informacje – nie spełniły swojego zadania, więc trzeba było pomyśleć o czymś innym – mówi Bożena Pałczyńska. – Najpierw powstał film, na którym tylko groźnie patrzymy na tych, którzy łamią regulamin, a potem ten. No i zadziałał. Nawet nauczycielki, które przychodzą z dzieciakami na moje zajęcia, żartują: „To jest właśnie ta pani, która ze swoimi synami wywiezie was z ogrodu na taczce, jeśli będziecie karmić zwierzęta”.
Mamy nadzieję, że ten film uświadomi ludziom, że naprawdę nie wolno dokarmiać zwierząt w zoo, bo przez to chorują, a czasem nawet umierają. Nasze zwierzęta nie mają pięciu czy dziesięciu żyć jak te wirtualne.Bożena Pałczyńska, edukatorka z wrocławskiego zoo, a od niedawna także filmowa capa donna
Chipsy, paluszki, kanapki, żelki…
Dokarmianie zwierząt w zoo to kolosalny problem. Ludzie przynoszą chipsy, ogórki, paluszki, kanapki, żelki, pizzę, borówki z dyskontu, a nawet batoniki, bo lubią patrzeć jak małpy próbują pozbyć się papierka. Tacy zwiedzający często kiepsko reagują na zwrócenie uwagi, tak jakby kompletnie nie rozumieli, że zwierzę to żywa, czująca istota, która ma swoje potrzeby i prawa, i której nie można ot tak nakarmić tylko dlatego, że ma się na to ochotę.
– Niektórzy ludzie zachowują się tak, jakby uważali, że kupując bilet do zoo, kupują sobie zwierzęta na własność. A przecież to my, ludzie, jesteśmy u nich w gościach. Wiele z nich to gatunki skrajnie zagrożone, które dzięki międzynarodowym programom hodowlanym staramy się zachować dla przyszłości – mówią „gangsterzy”.
Czasem opadają ręce
Czasem pracownikom zoo z bezsilności opadają ręce.
– Ostatnio jakiś pan napisał, że nie rozumie, dlaczego nie może nakarmić niedźwiedzia cheesburgerem, skoro to zwierzę jest wszystkożerne – mówi pani Bożena.
Jeszcze groźniej jest wtedy, gdy ludzie podają zwierzętom rzeczy, które w ogóle nie nadają się do jedzenia. Dzioborożcowi ktoś podał gumowego węża, a krokodylowi o imieniu U-boot maskotkę, którą ten natychmiast rozszarpał.
– Na szczęście nie połknął waty, która była w środku, bo to nie skończyłoby się dobrze. Nie byłby w stanie jej strawić, a operacja u tak potężnego i groźnego zwierzęcia to trudny temat: on ma 2,5 metra! – opowiada Karol Bubel.
Mało brakowało, a zginąłby także jeden z manatów.
– Dziecko wrzuciło na wybieg czapeczkę, a jeden z manatów odpruł z niej otoczkę i tasiemka zaczepiła się na jego zębie. Przez dwa tygodnie nie jadł, a my nie wiedzieliśmy, co się dzieje Dopiero po interwencji weterynarza udało się rozwiązać problem – mówi pani Bożena.
Jednak nawet jeśli zwierzę dostaje coś, co mieści się w jego diecie, to i tak taka nadmiarowa porcja może mu zaszkodzić.
– Każde z naszych zwierząt ma indywidualną dietę, precyzującą, co i w jakiej ilości może zjeść – podkreśla dr Damian Konkol, specjalista ds. żywienia zwierząt we wrocławskim zoo. – Pokarmy podawane zwierzętom przez zwiedzających mogą im zaszkodzić, np. spowodować biegunkę, a na dłuższą metę doprowadzić do otyłości albo chorób metabolicznych, takich jak np. dna moczanowa. Dodatkowy pokarm, nawet niewinnie wyglądające liście zerwane z pobliskiego krzewu, może nawet zabić.
Nie pomagamy w pracy kelnerom, policjantom i strażakom, więc nie wyręczajmy także opiekunów w zoo. To my, pracownicy zoo, wiemy, co i w jakiej ilości mogą zjeść zwierzęta, którymi się opiekujemy.Karol Bubel, opiekun zwierząt w Terrarium, jeden z bohaterów filmu
Wybite zęby kapibary i jamnik w walizce
Viralowy film dotyczył dokarmiania zwierząt na własną rękę, ale zachowań, z którymi musi poradzić sobie „gang", jest niestety o wiele więcej, więc powstaną kolejne odcinki. Tematy podrzucają także internauci.
– Nie wolno pukać w szyby i robić zdjęć z lampami błyskowymi, wchodzić na ogrodzenie, krzyczeć, drażnić zwierząt, bo to wszystko oznacza ogromny stres – przypomina Bożena Pałczyńska. – Ostatnio kapibara tak wystraszyła się dzieci, że wybiła sobie zęby o skałę.
Ogromnym problemem jest także wrzucanie na wybiegi najróżniejszych przedmiotów, od monet, po kostkę brukową i zimowe kurtki.
Bardzo niebezpieczne jest także straszenie. Przy wybiegu zebr bezgrzywych (w zoo nie ma już tego gatunku) wisiała kiedyś informacja o wyroku, który dostał jeden ze zwiedzających. Spłoszył zebrę bezgrzywą, która ruszyła na oślep w popłochu i złamała nogę.
Czasem w zoo zdarzają się rzeczy tak dziwne, że aż zapiera dech.
– Kamery przy wejściu głównym wyłapały panią, która zapakowała do walizki na kółkach jamnika, żeby z nim wejść na teren zoo – mówi Łukasz Brzeziński. – Walizka nie miała nawet dziurek, przez które pies mógłby oddychać.