Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
ląsk i King Szczecin - obie eksportowe drużyny przystępowały do piątkowego meczu po dwóch porażkach z rzędu: ligowej i pucharowej. – Są solidni we wszystkim, ale nie mają błysku – ocenił przeciwników tuż przed meczem trener ze Szczecina, Arkadiusz Miłoszewski. Miodrag Rajković mówił natomiast, że jego koszykarze muszą być w pełni skoncentrowani i waleczni przez pełne 40 minut.
Zobaczcie zdjęcia kibiców z meczu Śląsk - King we Wrocławiu
Śląsk dobrze przez dwie kwarty
Wracający do Wrocławia Aleksander Dziewa (King Szczecin) zaczął na ławce, a wynik otworzył trójką Marcel Ponitka. Z dystansu trafili także Whitehead, Nunez i Gołębiowski, natomiast goście zdobywali łatwe punkty po wejściach w pomalowane. W złapaniu rytmu przeszkadzały im jednak straty (7). Po pierwszej kwarcie 20:14 dla Śląska (7 punktów, 3 zbiórki i 2 asysty Marcela Ponitki).
Mocna obrona i korzystanie z przewag fizycznych pod koszem w ataku przynosiło efekty. W połowie drugiej części przewaga wzrosła do 10. Drużyną dowodził świetnie dysponowany Ponitka, który był i pomagał wszędzie. W pierwszej połowie, wygranej 38:28, był najlepszy na parkiecie. Szkoda tylko, że jego podania marnował seryjnie pod koszem Reggie Lynch (0/4 z gry, 2 straty).
Bardzo dobra obrona, mocny nacisk na zespół Kinga. W drugiej połowie musimy konsekwentnie wykonywać zagrywki, żeby nie było przestojów jak z Treflem.Daniel Gołębiowski
Po przerwie zaczęły się schody
Po przerwie zaczęły się schody. Z bólem kostki z boiska zszedł Whitehead, rywalom wpadły trzy trójki z rzędu, kolejną dorzucił strzelec Tony Meier i o przewadze można było zapomnieć. Niestety przytrafił się zastój, przed którym przed kwadransem przestrzegał Daniel Gołębiowski – ponad 4 minuty bez punktów z gry. Większych konsekwencji z tego jednak nie było, bo rywale cały czas mieli problemy z niepoukładaną ofensywą. Zupełnie nieswój był Andrzej Mazurczak. Wrócił Whitehead, także uraz nie był groźny. Śląsk prowadził 8 oczkami.
Po dwóch trafieniach zza łuku King zbliżył się na 2 punkty, więc z ławki podniósł się, być może przetrzymany na niej zbyt długo, Marcel Ponitka, ale nie grał już tak dobrze jak w pierwszej połowie, więc zaraz znów usiadł. Z drugiej strony przypomniał o sobie Mazurczak, a jego zespół zwarł szeregi w defensywie. Na dwie minuty przed końcem był remis.
Nad jakością górą wzięły nerwy (dwa przestrzelone wolne Boguckiego i Gołębiowskiego), a o wyniku przesądziła ostatnia, ustawiona akcja podkoszowa w wykonaniu Meiera, który wykorzystał, że po sprowokowanej zamianie krycia był przy nim mniejszy od niego Gołębiowski, wszedł pod kosz, oddał piłkę Dziewie, który skończył wszystko z faulem pod presją dwóch obrońców, po czym poprawił osobistym. Śląsk miał jeszcze 2,5 sekundy na połowie ataku, wyprowadził na pozycję Whiteheada, ale jego rzut nie doleciał do obręczy. Końcowy wynik – 66:67.
Trzecia kwarta się zaczęła i zapomnieliśmy o naszych koncepcjach. Musimy grać przez 40 minut, a nie tylko przez część meczu. Pora się obudzić i zacząć wygrywać.Marcel Ponitka
Angel Nunez: 11 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty. Isaiah Whitehead: 10 oczek, 4 zbiórek, 4 asysty.
WKS wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w Hali Stulecia (porażki z Falco z Węgier w Lidze Mistrzów, z Treflem i Kingiem w Orlen Basket Lidze).
Przypomnijmy, że dziś (26 października) piłkarski Śląsk zmierzy się na Tarczyński Arenie z Rakowem Częstochowa. Trzymamy kciuki za WKS.