wroclaw.pl strona główna Sport i rekreacja we Wrocławiu – najświeższe wiadomości Sport i rekreacja - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:02

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Sport i rekreacja
  3. Wrocławskie Kluby Sportowe
  4. Śląsk Wrocław Koszykarski
  5. Rywali dzieli sto lat świetlnych, ale finały jeszcze się nie skończyły. Czy Śląsk Wrocław odbuduje się w Szczecinie?
Kliknij, aby powiększyć
Trener Ertugrul Erdogan (w czarnym garniturze) poucza na boisku Justina Bibbsa (w białym stroju) podczas drugiego meczu finałów w Hali Stulecia, przegranego przez Śląsk 65:92 Tomasz Hołod
Trener Ertugrul Erdogan (w czarnym garniturze) poucza na boisku Justina Bibbsa (w białym stroju) podczas drugiego meczu finałów w Hali Stulecia, przegranego przez Śląsk 65:92

To nieprawdopodobne, że w finałach komukolwiek może brakować zaangażowania, ale słowa zawstydzonego Jakuba Nizioła nie pozostawiły wątpliwości – w głowach koszykarzy Śląska dzieje się źle. Potwierdza to zdenerwowany trener, który wie, że jeżeli nastawienie się nie zmieni, będzie 0:4. Dwie porażki nie przesądziły sprawy, ale Śląsk jest w trudnym położeniu. Musi wygrać przynajmniej jeden z dwóch kolejnych meczów na wyjeździe.

Reklama

Pod koniec drugiego spotkania w finałach koszykarze Śląska patrzyli pod kopułę Hali Stulecia jakby gdzieś tam, na górze, szukali pocieszenia i wiary. W ich spojrzeniach i ruchach widoczna była rezygnacja i zwątpienie, być może obawa przed porażką. Wymowny, smutny i zastanawiający był to obrazek, ale bardziej niepokojące są słowa Jakuba Nizioła. — Praktyczne bez walki. Jeżeli będziemy tak wyglądać, to ta seria skończy się szybko. Koszykarsko jesteśmy na podobnym poziomie, natomiast jeżeli chodzi o zaangażowanie, są przed nami o sto lat świetlnych — powiedział reporterowi Polsatu Sport.

Z hali dobiegał w tym czasie śpiew kibiców ze Szczecina: „wiara, wiara jest w nas, mistrza Polski nadejdzie czas!”. Wilki wygrały oba spotkania we Wrocławiu – łącznie 38 punktami. Rzuciły w nich 89 i 92 oczka, czyli za każdym razem przynajmniej 20 więcej niż średnio zdobywała Legia w półfinałach (69).

Dać rzucać Martinowi i wyłączyć pozostałych

Wilki przyjechały do Wrocławia jak po swoje. Pałają żądzą pierwszego w historii tytułu, która pcha ich do przodu. Być może nie grają wybitnej koszykówki, jak ocenił Radosław Hyży, były zawodnik WKS-u, ale konsekwentnie realizują plan nakreślony przez trenera Miłoszewskiego: zamknąć Martinowi drogę do kosza, wysyłając do niego wyższego i długorękiego Cuthbertsona, zmusić lidera do oddawania rzutów z daleka i wyłączyć pozostałych. — To ryzyko, które podjęliśmy. Dziś trafił aż cztery trójki, ale zabraliśmy grę innym. On może rzucać nawet dziesięć trójek, ale to zespół musi funkcjonować. Coś trzeba poświęcić, żeby gdzieś zyskać przewagę — powiedział Arkadiusz Miłoszewski na pomeczowej konferencji.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Jeremiah Martin pilnowany przez Zaca Cuthbertsona Tomasz Hołod
Jeremiah Martin pilnowany przez Zaca Cuthbertsona

Szkoleniowiec rywali ma metodę. A gdzie Śląsk ma szukać przewag? Sposób muszą znaleźć trenerzy i koszykarze. Twierdzą, że nie chodzi o różnicę w umiejętnościach. — Ta seria nie jest skończona, ale jeżeli nie zmienimy podejścia mentalnego, będzie cztery zero. Z taką płytką koszykówką nie mamy szans. Jeżeli zmienimy nastawienie, możemy rywalizować z tą drużyną. Dziś jestem wkurzony — grzmiał na konferencji Ertugrul Erdogan, nie ukrywając frustracji.

Trener Śląska wziął na siebie odpowiedzialność za porażkę. — Nikogo innego nie obwiniam — oznajmił. Zapytany o rozmiar przegranej, odpowiedział, że to nieistotne. — Różnica nie jest ważna, tylko nasza praca na boisku. Raz możesz przegrać trzydziestoma punktami, to się zdarza nawet w finałach, a kolejny mecz wygrać — zauważył.

Ertugrul Erdogan: „nie można szukać bohatera”

Turek mocno podkreślił przed finałami, że mistrzostwo zdobywa się razem. Przestrzegał, że grupa nie może opierać się na popisach pojedynczych osób. Tymczasem jest odwrotnie. — Nie szukajmy bohatera, bo tu nie ma bohatera. To sport drużynowy. Nie graliśmy wystarczająco dobrze jako zespół. Robiliśmy na boisku za dużo egoistycznych rzeczy. Oni grają jak drużyna, my jak indywidualiści — ocenił szkoleniowiec Trójkolorowych.

Dzięki solowym popisom uda się zwyciężyć raz czy dwa, ale na pewno nie w całej serii. Koszykarze o tym wiedzą, ale jakby zapomnieli… — Czterech meczów nie da się wygrać osobno. Szczecin drużynowo wygląda zdecydowanie lepiej — przyznał Jakub Nizioł. — Jest nam wstyd. Po pierwsze chciałbym przeprosić naszych kibiców. Taka porażka i gra nie powinna się powtórzyć. Musimy zmienić nastawienie w głowie — stwierdził.

Czy Śląsk zdoła się odbudować i pokazać ducha zespołu? Oby tak, bo ze stanu 0:3 wracają nieliczni. Dla przykładu: w całej historii NBA udało się to tylko trzem zespołom. Żaden z nich ostatecznie nie wygrał. Niemniej jednak seria finałowa PLK na pewno nie jest przesądzona. — Wiem, jak Śląsk potrafi być mocny i obawiam się, że może wrócić — powiedział trener przeciwników.

Dwa najbliższe mecze zagrają w Szczecinie: 7 czerwca (w środę) i 9 czerwca (w piątek). Oba o godzinie 20.00 (transmisje w Polsacie Sport). Żeby finały wróciły do Wrocławia, przynajmniej jeden musi paść łupem Śląska. Trzymamy kciuki za WKS!

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl