Po ostatniej domowej porażce, bardzo nieszczęśliwej dodajmy, notabene właśnie ze Stalą Gorzów, chyba wszyscy pogodzili się z faktem, że w tym roku wrocławska drużyna nie będzie walczyć o medale. Duży prezent podopiecznym Dariusza Śledzia sprawił jednak GKM Grudziądz, który niespodziewanie wygrał z jednym z rywali WTS-u, Motorem Lublin, dzięki czemu wrocławianie mieli otwartą drogę do półfinałów. Musieli "tylko" wygrać w Grudziądzu i w Rybniku. Spartanie odnieśli dwa zwycięstwa i zajęli ostatecznie trzecie miejsce na koniec rundy zasadniczej.
Zmarzlik i spółka na Olimpijskim
To już jednak historia. Wrocławianie nie mają zbyt dużo czasu na celebrowanie awansu do czwórki, bowiem już w niedzielę czeka ich bardzo trudne zadanie. Na Stadion Olimpijski przyjeżdża Stal Gorzów z Bartoszem Zmarzlikiem na czele i raz jeszcze będą chcieli z Wrocławia wywieźć zwycięstwo.
Wśród zawodników Stali nie brakuje uznanych nazwisk. Liderem zespołu z Gorzowa jest właśnie Bartosz Zmarzlik, czyli aktualny Indywidualny Mistrz Świata, ale jest także inny uczestnik tegorocznego Grand Prix - Niels Kristian Iversen. Mamy także zawodnika, który posmakował GP - Anders Thomsen w 3. i 4. rundzie tegorocznego cyklu startował z dziką kartą, a Krzysztof Kasprzak w Grand Prix Challenge wywalczył sobie miejsce w przyszłorocznym cyklu. Nie można zapominać o znanym we Wrocławiu Szymonie Woźniaku czy jokerze w talii Stanisława Chomskiego, Jacku Holderze.
Kolejny braterski pojedynek
Jeśli na Stadionie Olimpijskim znów zobaczymy obu braci Holderów - Chrisa we wrocławskich barwach i Jacka w gorzowskich, to będzie to dopiero ich drugie starcie na polskich torach, a co ciekawe, młodszy z braci został nominowany do nagrody PGE Ekstraligi w kategorii "Niespodzianka Sezonu". Trudno się temu dziwić, bo gościnne starty w barwach Stali wychodzą mu bardzo dobrze, notuje w tym sezonie średnio 2,077 punktu na bieg, co daje mu miejsce w dziesiątce najskuteczniejszych zawodników ligi.
Co ciekawe, pary półfinałowe PGE Ekstraligi są dokładnie takie same, jak w 2017 roku. Wówczas Betard Sparta także mierzyła się ze Stalą Gorzów, a Falubaz Zielona Góra z Unią Leszno. Do wielkiego finału - w całkiem niezłym stylu - wjechała Sparta i Unia, a starcie wrocławsko-leszczyńskie na swoją korzyść rozstrzygnęły Byki. Z całą pewnością kibice WTS-u nie mieliby nic przeciwko, gdyby taki skład finału powtórzył się i w tym roku, z tą jednak różnicą, że złote krążki znalazłyby się na szyjach żużlowców z Wrocławia.