Balet prestiżowy
– To dzieło pozwoli zbudować jakość artystyczną zespołu zarówno baletowego, jak i orkiestry, zwłaszcza że partytura jest bardzo wymagająca i ma wymiar solistyczny – przekonuje Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Dyrektor Opery Wrocławskiej, ale przede wszystkim dyrygent podkreśla, że w balecie „Romeo i Julia” słyszymy Prokofiewa neoromantyka, mniej neoklasyka (choć w akcie I pojawia się gawot z jego słynnej I Symfonii zwanej „Klasyczna”), jak zwykło się go określać.
– Posłuchamy całego utworu w unikatowej wersji instrumentalnej opracowanej przez amerykańskiego dyrygenta i muzykologa Johna Longstaffa – mówi Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Opracowanie zostało przygotowane z myślą o Northern Ballet Theatre, dla którego Longstaff nieco zredukował obsadę. Wersja jest na tyle popularna, że dziś wykorzystuje się ją m.in. w londyńskiej Royal Opera House Covent Garden.
Choreografia idealna dla zespołu
Jacek Tyski jako tancerz wykonywał partię w balecie „Romeo i Julia” w wielu wersjach choreograficznych. Przygotowując obecną starał się nie inspirować innymi. – To autorskie przedstawienie, a przede wszystkim dostosowane do zespołu, którym dysponuję, współpracując z blisko trzydziestoma tancerzami – podkreśla Tyski. Wiadomo, że nie obejrzymy dwóch scen (trzeba było z nich zrezygnować), a jedną z nich jest scena mandolinowa z II aktu. Czeka nas jednak wspaniała uczta, a w partiach tytułowych dwoje tancerzy, którzy mają szansę tu zabłysnąć – m.in. premierowa obsada – Rina Nishiuchi i Robert Kędziński.
Prokofiew poprawia partyturę
Sergiusz Prokofiew muzykę do „Romea i Julii” miał gotową w 1934 wieku z przeznaczeniem dla moskiewskiego Teatru Bolszoj, ale wówczas dyrekcja wydała wyrok uznając muzykę za „nietaneczną”. Po wielu perturbacjach (w międzyczasie Prokofiew zaaranżował z baletu suity orkiestrowe) premiera odbyła się w Brnie w 1938 roku, a dopiero dwa lata później w leningradzkim Kirowie.
Wówczas partią Julii zasłynęła jedna z największych rosyjskich primabalerin Galina Ułanowa, która we wspomnieniach opisywała, jak utwór Prokofiewa był wyjątkowo skomplikowany dla tancerzy. „Utrudniała zadanie częsta zmiana rytmów, powodująca niezliczone niedogodności dla tańca. Mówiąc po prostu – nie byliśmy przyzwyczajeni do takiej muzyki, lękaliśmy się jej.” Tancerze w końcu zaprotestowali, a początkowo niezadowolony z przebiegu zdarzeń kompozytor musiał wreszcie utwór zmienić.
Trudno uwierzyć w podobne problemy, kiedy uświadomimy sobie, jak wielką popularnością cieszy się dziś dzieło Prokofiewa, o którym choreograf Leonid Ławrowski mówił, że wprowadził na scenę prawdę ludzkich przeżyć, wyraziste muzyczne obrazy.
Premiera „Romea i Julii” 2 marca na scenie Opery Wrocławskiej.