Nie inaczej będzie, z pewnością, z nową płytą, na którą trafiło kilka utworów czeskiego kompozytora Leoša Janáčka, którego działalność przypadła na przełom XIX i XX wieku. Uściślenie czasowe jest istotne o tyle, że początek kariery Janáčka był związany z fascynacją dziełami Antonina Dworzaka (zamieszczona na płycie Idylla jest pisana pod jego wpływem), potem jednak Janáček obrał kurs własny, odrębny, oryginalny i rozpoznawalny. Jego muzyka rozbrzmiewa dziś nie tylko w salach koncertowych, ale i operach całego świata.
Ernst Kovacic zdecydował się pokazać na krążku możliwości zarówno całej orkiestry kameralnej (specjalnie zaaranżował Quartetto właśnie na większą obsadę), jak i wyselekcjonowanego z niej mniejszego składu (Suita na dwoje skrzypiec, altówkę, wiolonczelę i kontrabas), wreszcie czworga skrzypiec (świetny sonet Znĕlka). W każdej z tych roszad udało się osiągnąć brzmienie prawdziwie szlachetne, nie nazbyt inwazyjne, czy niepotrzebnie wyostrzone, ale miękkie, pełne elegancji. To nie jest album z ostentacyjnymi interpretacjami, którymi muzycy próbują coś obalić, to płyta dla koneserów, którym ta ostentacja nie jest do niczego potrzebna, bo bardziej cenią solidność wykonania, dbałość o detale, dopieszczanie wymagających tego fragmentów (widoczne zwłaszcza w Suicie, ale i Idylli). Z tym nagraniem i takim wykonaniem można się pokazać w różnych salach koncertowych świata. Tam ponad sensację ceni się jakość, doskonałe przygotowanie, także swoisty feeling. Leopoldinum ma to wszystko w małym palcu (albo raczej palcach).
Magdalena Talik