wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

16°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 02:00

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Holenderska codzienność w dobrej cenie

Ponad 100 obrazów, a na nich zwykli ludzie, wnętrza ich domów, sceny z wesela, z karczmy, z wiosek i miasteczek. – Prawie jak na starodawnym facebooku – skomentowała wystawę „Rodzina Brueghlów” znajoma nastolatka.

Reklama

Właśnie facebook można wykorzystać, by wybrać się do Muzeum Miejskiego i zapłacić mniej za bilet wstępu. W grupie taniej i zamiast 40 zł (normalny) i 20 zł (ulgowy) w grupie zorganizowanej (powyżej 10 osób) zapłacimy  odpowiednio  30 zł i 15 zł. Grupa zorganizowana to także grupa przygodnie poznanych osób, która zbierze się przed kasą muzeum lub na facebooku. Zaoszczędzimy też wybierając bilet rodzinny (2 osoby dorosłe + max. 5 dzieci do 18 roku życia), który kosztuje 70 zł, czyli 10 zł za osobę.

Można zabrać ze sobą koleżanki i kolegów swojego dziecka, dzieci krewnych lub znajomych – nikt w Muzeum Miejskim nie będzie sprawdzać pokrewieństwa. Na zniżkę 10 proc. od biletów normalnych i ulgowych mogą liczyć: osoby z paragonem z Aquaparku we Wrocławiu wydanym od 23 lipca do 30 września, czytelnicy Miejskiej Biblioteki Publicznej z aktualną kartą biblioteczną ze znaczkiem OK i osoby z biletem kolejowym Czeskich Kolei (České dráhy) kupionym od 15 lipca do 30 września.

Zwiedzając  ekspozycję zastanawiamy się, dlaczego flamandzcy mistrzowie tak detalicznie odtwarzali otaczającą ich rzeczywistość. Odpowiedź wydaje się  prosta – takie były oczekiwania i potrzeby mieszczan  zamawiających płótna w ich malarskich pracowniach. Złoty Wiek - przełom XVI i XVII wieku w Holandii to eksplozja malarstwa – w każdym mieszczańskim domu wisiało po kilkanaście płócien. Kupcy i rzemieślnicy w ten sposób ozdabiali swoje izby podkreślają swój status społeczny i majątkowy. Dawali też zarobić pracowniom mistrzowskim, w których zatrudnienie znajdowało nawet po kilkunastu uczniów. Dlaczego właśnie dawni Holendrzy tak ukochali malarstwo? Czy kierowała nimi pycha, chęć zamanifestowania swojej zamożności?

Pewnie w jakimś stopniu tak było – z taką samą pasją jak cebulki tulipanów, które w tamtym czasie uzyskiwały niebotyczne ceny, kupowali płótna i ozdabiali nim swoje domy. O ile miłość do sztuki nikogo nie przywiodła do bankructwa, jak wspomniana „Tulipanowa gorączka” (cebulki najbardziej pożądanych odmian potrafiły kosztować po tysiąc guldenów, a roczny średni dochód w Niderlandach wynosił wówczas ok. 150 guldenów), to dzięki malarskiej pasji Holendrów zyskaliśmy unikatowy zapis tamtych czasów z najbardziej zaskakującymi detalami  życia codziennego.

Dlaczego jednak w Niderlandach tak dokładnie odtwarzano codzienność? Dlaczego mieszczanie nie zamawiali obrazów mniej realistycznych? Nawet w tło sceny „Zmartwychwstania” Peter Breughel  Starszy wpisał krajobraz miasta, a jego syn Peter Breughel  Młodszy w „Siedmiu aktach miłosierdzia”, kopiując obraz ojca, pokazał dokładnie co jedli, co pili, w co się ubierali i jak się bawili siedemnastowieczni Holendrzy. Na dachu jednego z budynków, widocznych na obrazie, dostrzec nawet można suszącą się, wypraną koszulę! Te detale zaskakują i zadziwiają, ale tylko nas współczesnych. Wierne naśladownictwo  było bowiem wymogiem tamtych czasów. Absolutny realizm dawał mieszczanom poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Życie i sztuka były jednym i potwierdzały ich władzę. Malarze odtwarzali zwykły, znajomy świat, ale nadając mu wymiar artystyczny nobilitowali codzienność i tym samym jej uczestników. O to chodziło tym, którzy te obrazy zamawiali. Widzieli na nich siebie, ale w innym, lepszym, bo bardziej kunsztownym i nieśmiertelnym wymiarze. Obraz stawał się znakiem zamożności i pozycji, który żyć będzie długo po śmierci właściciela.

Ich suto zastawione stoły, radosne tańce na weselu, jak na obrazach Martena Van Cleve, czy pełne pouczeń zgodnych z Ewangelią płótna Davida Teniersa Młodszego  (np. „ Chłopi w tawernie”) były dowodem, na to, że nie wstydzili się swojego trybu życia. Byli z niego dumni, chcieli by ich podziwiać - zamożni i zadowoleni, którzy w myśl „Ora et labora” bogacili się dzięki swojej pracy.  Zamożność nie wyparła jednak świata duchowego – stąd wśród tych scen rodzajowych namalowana ręką Pietera  Paula Rubensa postać Marii z dzieciątkiem, okolona kunsztownymi, kwiatowymi girlandami Jana Brueghla Młodszego „Aksamitnego”, czy „Kuszenie św. Antoniego”  Petera Brueghla Młodszego.

Sztuka dawnych mistrzów zaskakuje wciąż scenami pełnymi szczegółów, ukrytych znaczeń, symboli, których, bez znajomości kontekstu historycznego, nie jesteśmy w stanie rozszyfrować. Czy mimo to mocno różnimy się od Holendrów doby Złotego Wieku? Chyba nie, bo wciąż chcemy siebie oglądać – tę potrzebę realizujemy dziś przez media społecznościowe. Naszą rzeczywistością dzielimy się wrzucając do Internetu zdjęcia, relacjonując nasze spotkania, wyjazdy, czy dzieląc się zainteresowaniami i fascynacjami. Niestety brakuje w tym kunsztu, którego gwarantem byli dawni mistrzowie z dynastii Brueghlów. – To co zwykłe, u nich jest wyjątkowe – podsumowała wystawę gimnazjalistka.

Agnieszka Kołodyńska

Wystawa „Rodzina Brueghlów” czynna jest w Muzeum Miejskim Wrocławia do 30 września.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl