„Odwołanie podyktowane było paraliżowaniem przez prezesa pracy lotniska. Akcjonariusze dostrzegli rosnący konflikt pana Dariusza Kusia ze związkami zawodowymi, Strażą Graniczną oraz PLL LOT. Prezes ponadto utrudniał wykonywanie mandatu członkom Rady Nadzorczej wielokrotnie nie udostępniając dokumentów Spółki” – czytamy w uzasadnienie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Jak Pan to skomentuje?
Dariusz Kuś: – Są to kompletne bzdury! O wszystkich tych „problemach” dowiedziałem się dzisiaj. Oczywistym jest, że moją rolą jako prezesa lotniska było, przez te 15 lat, bronić interesów pasażerów i samego portu. Stąd zawsze mogą powstać jakieś osie sporu. Z ciekawostek - ze związkami zawodowymi jeszcze dziś przed południem podjęliśmy porozumienie w sprawie regulacji wynagrodzeń na ten i przyszły rok. To neguje całkowicie uzasadnienie o rzekomym konflikcie.
A różnice pomiędzy Panem a Strażą Graniczną?
– Ze Strażą Graniczną też żyliśmy w zgodzie. To prawda, że oczekiwaliśmy, żeby Straż Graniczna skierowała do pracy na lotnisku większą liczbę funkcjonariuszy, ponieważ - zwłaszcza w trakcie pandemii - kolejki do kontroli zdarzały się bardzo duże. Ale tu znów nadrzędnym był interes i dobro pasażerów.
Czytaj także: Dariusz Kuś odwołany ze stanowiska prezesa lotniska. Prezydent Wrocławia: to nielegalne!
Jak Pan skomentuje czwartkową decyzję dwóch akcjonariuszy wrocławskiego lotniska?
– Jest mi po prostu przykro. Patrzę jednak na to ze spokojem, ponieważ wiem, że jest to działanie bezprawne i czekam na decyzję sądu o przywrócenie mnie na stanowisko. Nie zamierzam nawet żegnać się specjalnie ze swoją załogą, bo wiem, że tu wrócę.