wroclaw.pl strona główna Sport i rekreacja we Wrocławiu – najświeższe wiadomości Sport i rekreacja - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:05

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Sport i rekreacja
  3. Bitwy na Grunwaldzie (część III)

Eksplozja młodości, gwar, żywioł i atmosfera pracowitego ruchu – taki jest dzisiejszy plac Grunwaldzki, przez kręcących się tu studentów nazywany powszechnie „Grunwaldem”. Ale w drugim planie trudno nie dostrzec mniej pogodnego oblicza tego miejsca – biedy, gnicia, beznadziejnego oczekiwania na zmianę.

 

Grunwaldzkie widoczki

Oprócz młodej, studenckiej twarzy osiedla znajdziemy jej poorane nieco lico. Wystarczy wyruszyć na przechadzkę od mostu do mostu, zapuścić się w uliczki i podwórka, a znajdziemy tu odmienne, niezwykle ciekawe szczegóły miasta.

Spacer warto zacząć od mostu Pokoju – wrażeń będzie sporo. Widoki po prawej i po lewej stronie dostarczą nam wspaniałych krajobrazów: poz jednej mamy widok na Ostrów Tumski, po prawej na most Grunwaldzki.

 

Widok z mostu Pokoju na Ostrów Tumski

 

Most Grunwaldzki, pierwotnie Cesarski

 

A na wprost szykuje się nowy budynek Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego, zlokalizowany na bulwarach nad Odrą, pomiędzy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego a ul. Szczytnicką. To dwie zwarte bryły, do których prowadzi brama z piaskowca. Pomieszczą się tu imponujące zbiory, sale audytoryjne, wykładowe i seminaryjne. Pomysł narodził się ćwierć wieku temu, teraz się materializuje ostatecznie, co widać na zdjęciach z 25 lutego 2014 r., uwieczniających ekspediowanie krzeseł i mebli bibliotecznych do wnętrza nowego, choć po wieloletnich przejściach w budowie gmachu.

 

Nowa Biblioteka Uniwersytecka już mocno wrosła w krajobraz Grunwaldu...

 

...a teraz w końcu przyjmuje do swojego wnętrza wyposażenie

 

Dalej warto skręcić w Szczytnicką. Nie ma na niej już charakterystycznej bryły „Czternastki” liceum z sukcesami (najwyższe notowania w rankingach, najwyższe noty olimpijskie) i aferami (drobny skandal oświatowy, który mocno potrząsnął szkołą). Ogólniak imienia Polonii Belgijskiej, który wypuścił w świat tak mocne osobowości, jak reżyserka teatralna Agnieszka Glińska, filozof Jan Hartman, dziennikarka Monika Richardson, pisarz Michał Witkowski, aktor Tomasz Tyndyk czy Krzysztof Mieszkowski, dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego, działa już teraz na ulicy Brücknera. Ale kiedyś te dzieciaki biegały po nieistniejących już schodach i chowały się z pierwszymi potajemnymi szlugami za miejskim szaletem lub w zakamarkach ulic za zachowanym pieczołowicie krzyżem przy zakamarkach Szczytnickiej.

 

Szalet, co słyszał niejedno...

Krzyż przy ul. Szczytnickiej

 

Okolica wyglądała inaczej, bez wątpienia. Teraz Szczytnicka zdycha, choć perspektywy na rozwój były różowe. Nawet „najtaniej” nie ocali handlowej misji

Ale zawsze można spojrzeć na złocące się skrzydła orła z kamienicy przy ul. Benedykta Polaka. Lśnią wspaniale! 

 

Na wspomnianym wcześniej gwiaździstym skrzyżowaniu ulic napotkamy fantastyczny obiekt, który dawno zapomniał o tym, że był kiedyś miejską łaźnią, realizującą idee czystości. Dziś tam można nasycić się pyszną pizzą z sieciówki, kiedyś można było doznać oczyszczenia.

 

Od łaźni do pizzerii...

 

 

Kiedy w 1912 roku okazało się, że wrocławian jest znacznie więcej, niż można było w jakichkolwiek futurologicznych wizjach przewidzieć, oczywiste stało się dla władz miasta to, że trzeba ludziom zapewnić higienę. Zwłaszcza że miejscy budowniczy niezbyt starali się o takie szczegóły w planowanej infrastrukturze. W zaplanowanym na łaźnie budynku postanowiono ulokować również dom dla samotnych matek oraz urząd podatkowy. Budynek został zaprojektowany przez Maxa Berga, a twórca zdecydował, że tworzy jasny, przejrzysty „szyld miejsca” na portalu nad drzwiami. I w ten sposób do dziś mamy tam dzieło rzeźbiarza Alfreda Vockego: kobietę z dzieckiem na rękach, kąpiących się ludzi i poborcę podatków. Brawo!

 

 

Narodziny, oczyszczenie, rozliczenie...

 

I już tylko krok dzieli nas od najsłynniejszych budowli placu Grunwaldzkiego. Najsłynniejszych powojennych budowli! Trzeba tylko przejść ciąg Szczytnickiej, przechodzącej tu już w ulicę Marii Skłodowskiej-Curie (w tej lub odwrotnej kolejności, zależy od czasów i wpływu genderów) i zerknąć po drodze na adres numer 5. Kamienica nie zapisała się niczym w dziejach miasta, ale jej brama ma piękne oblicze.

 

Piękne spojrzenie kamienicy pod piątką...

 

Stąd już tylko kawałeczek do słynnych kiblowców, czy też sedesowców wrocławskiego stylu modernistycznego.

Wrocławski Manhattan

Nie zniszczyły niczego, powstały bowiem, jak wiemy, w miejscu zamienionym w wielkie, kompletnie niepotrzebne światu lotnisko dla nazistowskich oficjeli. Przez lata z pogardzanych obiektów budownictwa socjalistycznego urosły do epickiej formy. I choć pewnie niewielu z nas chciałoby tam mieszkać, nie potrafimy wyprzeć z sentymentalnego oglądu Wrocławia ich urzekającej bryły. To projekt Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak, która pewnie zgarnęła taką falę krytycznych uwag, że powinna błogosławić fakt, że w owych czasach nie było internetu, bowiem doznałaby hejtów takich, jakich świat nie widział. A dziś? Mój Boże! Pięknymi nam się zdają te popękane struktury o przedziwnych, krągłych otworach okiennych, te architektoniczne bryły nieporównywalne z niczym istniejącym na świecie.

 

 

Każdy ma taki Manhattan, na jaki go... stać

 

I nie ma dziś znaczenia, że budownictwo to – w sensie infrastruktury towarzyszącej – odniosło totalną porażkę, gdyż pobliskie parkingi na poziomie zero grożą destrukcją samochodów. Grunwald z kiblowcami jest piękny i magiczny. Zmienił się w naszej świadomości przez lata, na korzyść dla siebie. Jest fantastycznym uzupełnieniem grunwaldzkiej gwiazdy, która rozprowadza z Ronda Regana ludzką energię na całe miasto.

 

Parkingu pod sedesowcami czar... A ten zapach!

 

Słodkie dawne lata, wspaniały nowy świat

A jednak wystarczy odbić nieco w bok i poszukać cienia przeszłości i dawnej świetności, by natknąć się na piękne wizje. Nie w całości przecież unicestwiono rejon Grunwaldu. Znajdziemy jego niezniszczony wizerunek, teraz, dzięki nowym technikom makijażu, czarujący ponownie. Odbijmy w ulicę Norwida i zobaczmy bajeczną wizualizację przeszłości.

 

 

Odzyskana świetność przy Norwida

 

W wielu przypadkach to jest niemożliwe – jeśli zapuścimy się dalej, znajdziemy świat nowy, nowoczesny. Tuż obok dogorywającego w dzisiejszych czasach szpitala dziecięcego przy ulicy Wrońskiego, tworzonego przez profesor Hannę Hirszfeldową, gwiazdę powojennej wrocławskiej pediatrii, kontynuującą prace ideologów medycyny dziecięcej sprzed dokonań profesora Mengele, pełną miłości do matki i dziecka – spójrzmy na wejście do szpitala, działa niezwykły twór w postaci Polinki, przemierzającej przestrzeń powietrzną nad nurtem Odry.

 

Tu zapomniany szpital...

...a tu często opisywana w mediach Polinka

 

A na koniec bonus w postaci „nieistniejącego” Poety. On łączy wszelkie wątki tego tekstu. Jego pomnik postawiono w przedwojennym parku Szczytnickim. Władze zdecydowały się przenieść monument przed kościół Lutra po wdrożeniu w życie planów budowy Hali Stulecia. Nikt nie wiedział wówczas, że bomby zmiotą większość z tych wartości, w tym również utrwalony na pomniku wizerunek Theodora Koernera (1791-1813), poety, który, marząc o geniuszu i sławie, pisał dramaty o bohaterstwie i z całej duszy pragnął popularności. Może mógłby być patronem celebryckiego Wrocławia?

 

Prawie jak Mickiewicz...źródło: Wratislaviae Amici dolny-slask.org.pl

 

Tekst i fot.: Barbara Chabior

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl