wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

7°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 19:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. W drewnie mieszka wszechświat

Józef Wilkoń jest autorem drewnianych rzeźb zwierząt, które zagrają w „Co krokodyl jada na obiad?” - najnowszym spektaklu Wrocławskiego Teatru Lalek na podstawie „Takich sobie bajeczek” Rudyarda Kiplinga. Premiera w niedzielę 20 października.

Reklama

Agnieszka Kołodyńska: Spektakl „Co krokodyl jada na obiad?” to Pana kolejne już spotkanie z Kiplingiem. Wcześniej ilustrował Pan jego utwory dla dzieci. Co takiego jest w jego opowiadaniach, że mimo upływu czasu nie starzeją?

Józef Wilkoń*: - „Księga dżungli” daje niesamowite możliwości ilustratorowi. Mnie, podczas lektury,  poszczególne sceny autentycznie wzruszały. Choć wszystko rozgrywa się w świecie fikcji, to emocje są tam prawdziwe. Miłość wilczycy do malucha, przyjaźń czarnej pantery i niedźwiedzia są tak intensywne, że niemal do wiary, niemal prawdziwe. I to jest ponadczasowe, wciąż można te emocje rysować i pokazywać w teatrze. Kipling poza tym był jednym z pierwszych przyjaciół zwierząt. Człowiek zawsze w jakiś sposób przyjaźnił się ze zwierzętami, ale nie miał świadomości, że musi zadbać o nie, jako o część przyrody, której elementem także i on jest. Wcześniej nie mówiono o tej jedności. Nie mamy w przyrodzie żadnej pozycji bez zwierząt, bez nich stracilibyśmy nasza biologiczną osobowość. Kipling był jednym z pierwszych, który wiedział, że człowiek ze swoim rozumem jest jednocześnie jednym z największych zagrożeń dla przyrody i dla zwierząt.

W przedstawieniu spotykamy ciekawskie słoniątko i kota chadzającego własnymi drogami. Która z postaci jest Panu bliższa?

- Bohaterów wybrał reżyser. Są to dwie bardzo różne postacie, a ja postawiłem sobie za cel je połączyć. Trudno więc mi powiedzieć, czy któraś jest mi jest bliższa.

W przedstawieniu grają drewniane rzeźby-zwierzęta Pana autorstwa. Reżyser Jarosław Kilian napisał w zapowiedzi spektaklu, że podziwia Pana umiejętność dostrzeżenia zwierząt zaklętych w konar lub pień drzewa. Drzewo jest materiałem, który daje olbrzymie pole wyobraźni?

- Coś w tym jest. W drewnie mieszka wszechświat. Drewno jako materia jest najwdzięczniejsze, najbardziej uległe i pomocne w projektowaniu i wydobywaniu z niego nowych bytów. Sama natura dając drewnu bogatą strukturę, jak gdyby daje pierwszy impuls. Niekoniecznie w pniaku widzę słonia (śmiech), to byłoby bardzo trudne, nawet dla mnie, bo słoń waży przecież parę ton. Rzeczywiście widzę formy, rodzi mi się już w kształcie kawałka drewna zwierzę. Kawałek drewna może wyrażać sprężystość grzbietu kota, ruch korpusu, dobieram nogi gotowe niemal. Lubię w drewnie szukać pomocy.

Ma Pan wyobraźnię dziecka?

- Mówią, że zostało mi coś z dziecka, bo tak to właśnie widzę.

Swoje rzeźby nazywa Pan ilustracjami przestrzennymi. Co to znaczy?

- Tu zagrają w teatrze. Moje pierwsze formy przestrzenne miały służyć jako ilustracje do książki - sfotografowane odpowiednio i „ugraficznione”. Trochę trwało zanim urodziła się książka, w której udowodniłem, że moje rzeźby to w istocie te ilustracje przestrzenne. Powstało „Psie życie” ilustrowane rzeźbą.

Czy zwierzęta stworzone do spektaklu nawiązują do zwierząt znajdujących się na karuzeli Wilkonia, na warszawskich Bielanach?

- Łączy je drewno, materiał do którego najchętniej wracam. Na karuzeli dla dzieci znajdują się rzeźby, do których włączyłem metal i blachę. Ruch jest moją obsesją w ilustracji, ale w rzeźbie też go szukam.

Czy rzeźbiąc do spektaklu zwierzęta zastanawiał się Pan jak zagrają w spektaklu, jak sobie z nimi poradzą aktorzy? Niektóre z rzeźb ważą po kilkadziesiąt kilogramów.

- Jest to bardzo trudne i dopiero jak to się mówi „w praniu” wszystko wychodzi. Dostarczyłem rzeźby, a teraz reżyser i aktorzy muszą z nimi znaleźć związek.

Współautorką koncepcji scenograficznej spektaklu jest pani Inez Krupińska. W jaki sposób podzieliliście się pracą?

- Pani Krupińska jest świetną malarką i scenografką. Znamy się, mamy do siebie zaufanie, współpracowaliśmy już ze sobą. Chodziło mi o to, by zrobiła scenografię, która będzie kontrastować z moją rzeźbą, bo gdyby Wilkoń zrobił jeszcze tło zoomorficzne, czysto biologiczne, takie jak moja rzeźba, to wszystko byłoby jednakowe. A tak mamy dżunglę przedstawioną w kontraście, ale też w harmonii do tego, co dzieje się na scenie.

Rozmawiała Agnieszka Kołodyńska

„Co krokodyl jada na obiad”

  • reż. Jarosław Kilian,
  • scenografia Józef Wilkoń, Inez Krupińska,
  • muzyka Joszko Broda.
  • Występują Jolanta Góralczyk, Marta Kwiek, Aleksandra Mazoń, Krzysztof Grębski, Marek Koziarczyk, Jacek Radomski, Marek Tatko.

Józef Wilkoń - (ur. 1930 w Bogucicach k. Wieliczki) – ilustrator, malarz, historyk sztuki

Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (Wydział Malarstwa, dyplom 1955) i Historii Sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim (dyplom 1954). Ilustrował ponad setkę książek dla dzieci i dorosłych wydanych w Polsce i kilkadziesiąt wydanych za granicą. Zajmuje się również scenografią (Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu, 1978) i projektuje gobeliny (Spółdzielnia im. St. Wyspiańskiego w Krakowie). Miał kilkadziesiąt wystaw na całym świecie. Powstały o nim filmy dokumentalne „Józef Wilkoń” (2000), „Arka Józefa Wilkonia” (2007). Inspiracją dla jego prac jest przyroda, a przede wszystkim zwierzęta, które od lat 80. uczynił głównymi bohaterami swoich opowieści. Ostatnio najchętniej oddaje się tworzeniu „przestrzennych ilustracji”, czyli zwierzyńca z drewnianych bali i blachy. W grudniu 2009 roku powstała fundacja „Arka” im. Józefa Wilkonia

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl