Trener Erdogan pochwalił swoich zawodników za walkę i koncentrację. — Od początku do końca zasłużyliśmy na zwycięstwo — stwierdził na pomeczowej konferencji.
Szkoleniowiec zaczął piątką: Martin, Bibbs, Dziewa, Ramljak, Nizioł. Trener ma w końcu w kim wybierać. Szeroki skład to duży plus, bo za każdym razem może zaskoczyć ktoś inny. W czwartek był to Jakub Nizioł, który zagrał najlepsze jak dotąd zawody w tej serii – 17 punktów (6/9 z gry).
Najwięcej punktów dla Śląska zdobył Justin Bibbs (18), który podobnie jak Nizioł rzucał z bardzo dobrą skutecznością (6/8 z gry, w tym 4/4 zza łuku). Zresztą cała drużyna miała świetny dzień – 52 proc. z gry. Mistrzowie Polski pokazali, że porażka we Wrocławiu – a w zasadzie pierwsza kwarta tamtego meczu – mogła być tylko wypadkiem przy pracy. Oczywiście nic jeszcze nie jest przesądzone. Żeby awansować, trzeba wygrać jeszcze jeden.
Liczba strat po stronie Śląska to 18. Trefl miał o dwie więcej. — Od pierwszego momentu zachowywaliśmy się tak jak w pierwszym meczu. Nie wywiązywaliśmy się z zadań ofensywnych i defensywnych. Kluczowa liczba w statystykach to 20 strat, z których większość była niewymuszona. Przez to pozwalaliśmy im zdobywać łatwe punkty — skomentował Žan Tabak, trener sopocian.
Błędy gospodarzy napędzały kontry Śląska. Mistrzowie Polski rzucili 18 punktów po szybkim ataku. Dobrze spisał się Jeremiah Martin – 14 oczek, 6 zbiórek i 4 asysty. 12 punktów dołożył Łukasz Kolenda.
Śląsk ani razu nie oddał prowadzenia, w pewnym momencie wygrywał 23 punktami i ostatecznie wygrał 88:80. Mistrz Polski prowadzi w serii 2:1. Mecz 4. w sobotę 13 maja o godzinie 17.30. Transmisja w Polsacie Sport News.
Na Śląsk Wrocław lub Trefl Sopot w półfinale czeka już Legia Warszawa, która w trzech spotkaniach rozprawiła się ze Spójnią Stargard.