Bramka Toma ustaliła wynik spotkania, który nie był jeszcze całkowicie pewny. Wrocławianie co prawda w niecałe 5 minut zdobyli dwubramkowe prowadzenie po pięknej główce Piotra Celebana i samobójczym trafieniu obrońcy gości Piotra Tomasika. Jednak kiedy wydawało się, że Śląskowi nic już nie może zagrozić Piotr Grzelczak strzelił kontaktowego gola, po zagraniu wprowadzonego z nim jednocześnie na boisko Karola Mackiewicza.
Ale nie tylko trener gości Michał Probierz przewidział jakich graczy z ławki ma wprowadzić na murawę. Tadeusz Pawłowski uczynił to samo. Przy decydującym golu, najpierw piłke po strzale Kamila Bilińskiego odbił Bartłomiej Drągowski. Futbolówka trafiła pod nogi Hateleya i tym samym mógł on sobie sprawić wspomniany urodzinowy prezent.
- Uważam, że graliśmy z bardzo dobrym zespołem. Było to widać szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej mój zespół zagrał bardzo dobrze, stworzyliśmy wiele sytuacji, strzeliliśmy trzy gole. I stąd zasłużone zwycięstwo. Zmieniliśmy nieco ustawienie i dało nam to, że przeciwnik nie miał tylu szans na kontrę. A ma czym straszyć w kontrataku – podsumował spotkanie szkoleniowiec Śląska.
ŚLĄSK WROCŁAW – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 3:1 (0:0).
Bramki: 1:0 Celeban (58), 2:0 Tomasik (62 samobójcza), 2:1 Grzelczak (83), 3:1 Hateley (86).
Żółte kartki: Celeban, Gecov, Kokoszka – Tomasik.
Sędziował: Paweł Raczkowskin (warszawa). Widzów: 7419.
ŚLĄSK: Pawełek – Pawelec, Celeban, Hołota, Dankowski (46 Ostrowski) – Danielewicz, Kokoszka – Grajciar, Gecov (81 Hatley), F. Paixao – Kiełb (85 Biliński).
JAGIELLONIA: Drągowski – Modelski, Madera, Tarasovs, Tomasik – Góralski, Grzyb – Cvzernych, Vassdiljev (70 Romaczuk), Alvarinho (56 Mackiewicz) – Sekulski (56 Grzelczak).