Od pierwszej minuty na parkiecie jest Gołębiowski, który do tej pory grał mało. Zaczyna strzelec Meier. Fayne zalicza dwa bloki, w tym jeden widowiskowy na Gołębiowskim. Meier znów otwiera się na zasłonie i trafia z dystansu – gospodarze wychodzą na 7-punktowe prowadzenie. Wrocławianie starają się wchodzić pod kosz, ale nie potrafią wykończyć akcji. Kwartę kończy Vasa Pusica celnym rzutem za trzy. Śląsk przegrywa 6 punktami, ale gra lepiej niż w poprzednich meczach.
Meier postanowił rozstrzelać rywali w tej serii – 4/5 za trzy w połowie drugiej kwarty… Wrocławianie są zdeprymowani grą gospodarzy. Nagle z dystansu dwa razy trafił Martin, lecz pamiętamy słowa trenera Miłoszewskiego: „on może rzucać nawet dziesięć trójek, ale to zespół musi funkcjonować”. Lepsza jest drużyna ze Szczecina, która prowadzi do przerwy 44:30.
— Na razie się nie układa, ale może się ułoży, jeżeli będziemy walczyć i grać konsekwentnie w ataku — powiedział w przerwie Daniel Gołębiowski.
Na trzecią kwartę Śląsk wyszedł z większą energią, jednakże cokolwiek dobrego robią wrocławianie, szczecinianie mają odpowiedź. Różnica punktów nie spada poniżej dziesięciu, a podsumowaniem niemocy mistrzów jest nieudany wsad Parakhouskiego do niebronionego kosza. Cała drużyna rzuca ze słabą skutecznością z gry – 33 procent. W przerwach jedni się uśmiechają, drudzy zwieszają głowy. Gospodarze są na dobrej drodze do trzeciego zwycięstwa, prowadząc 13 oczkami.
Trójkolorowi mają swój moment. Zbliżają się na 8 punktów i trener Miłoszewski prosi o czas. Niestety, był to tylko moment. Obrońcy zostawiają zbyt dużo miejsca rywalom, którzy korzystają z wolnych pozycji na dystansie i otwartych ścieżek pod kosz. Śląsk przegrywa trzecie starcie finałowe 67:90.
Mecz czwarty w piątek 9 czerwca o godzinie 20:00. Transmisja w Polsacie Sport.