Po raz ostatni oba zespoły spotkały się w ubiegłym sezonie w meczu decydującym o mistrzostwie Polski. Wówczas lepsi okazali się gdynianie, którzy wygrali 41:32. W sobotę Pantery wzięły srogi rewanż na rywalach wygrywając aż 33:0.
Już w pierwszej akcji w ataku Kyle Israel posłał długie podanie do Grzegorza Mazura, który bez większych kłopotów złapał piłkę i wbiegł z nią w pole punktowe Seahawks. Amerykański rozgrywający Panter spisywał się znakomicie, co przy wsparciu kolegów z zespołu pozwoliło wrocławianom na zdobycie jeszcze dwóch przyłożeń i po dwóch kwartach prowadzili 20:0.
Gdynianie słabo spisywali się nie tylko w obronie, ale także mieli spore problemy w akcjach ofensywnych. W pierwszej połowie Pantery dwa razy bardzo efektownie powaliły rozgrywającego Seahawks przed linią wznowienia akcji.
W trzeciej kwarcie Pantery podwyższyły prowadzenie po tym, jak Tomasz Dziedzic złapał piłkę po podaniu rozgrywającego i zdobył czwarte przyłożenie dla swojego zespołu. Wrocławianie do końca spotkania kontrolowali już wydarzenia na boisku w ostatniej kwarcie dokładając jeszcze przyłożenie Markusa Simsa.
Ostatecznie Pantery wygrały 33:0 i z kompletem punktów prowadzą w ligowej tabeli. – To było wielkie zwycięstwo i masakra na Seahawks. Zrobiliśmy duży krok w drodze po mistrzostwo. Wysłaliśmy wiadomość do ligi, że jesteśmy najlepsi. Idziemy po tytuł. Mamy świetnych skrzydłowych. Defensywa nie może sobie z nimi poradzić na treningach, a obronę mamy najlepszą w Polsce. Nikt nas nie zatrzyma – zapowiadał defensor Panthers Krzysztof Tomczak.
@pantherswroclaw rozbili w pył @seahawksgdynia różnica kilku klas. Mistrz kraju wyglądał dziś jak beniaminek. Tomek Dziedzic MVP
— Piotr Bera (@P_Bera89) kwiecień 25, 2015
W kolejnym meczu wrocławianie zmierzą się na własnym boisku z Zagłębiem Steelers Interpromax. Spotkanie to odbędzie się 10 maja.
Seahawks Gdynia - Panthers Wrocław 0:33 (0:13, 0:7, 0:6, 0:7).