Znawca syberyjskich klimatów
Marcin Kalita jest rusycystą, doktorantem Uniwersytetu Wrocławskiego. Przez pięć lat mieszkał w Tomsku na Syberii, gdzie studiował na tamtejszych uczelniach. W tym czasie podróżował po Rosji, a swymi obserwacjami i fotografiami, o zwyczajnym i niezwyczajnym życiu w Rosji, dzieli się na blogu.
„Po co Pan wybrał ten kierunek studiów?” – usłyszał kiedyś od wykładowczyni w czasie zaliczenia jednego z przedmiotów na filologii rosyjskiej. Przedmiotu, który go nie interesował i którego nie rozumiał. Wykładowczyni, widząc, że rozkładanie poezji na czynniki pierwsze nie jest, delikatnie mówiąc, jego specjalnością, najwyraźniej traciła cierpliwość do „podejrzanego” studenta. A on po prostu odpowiedział: „Ponieważ podoba mi się język”. Po wspomnianym, wymęczonym zaliczeniu pojechał pierwszy raz do Rosji, do Moskwy. Rok później na Syberię i zaczął tam mieszkać – cały czas w Tomsku, skąd wszędzie jest daleko. Poza kilkoma miastami położonymi w odległości 300-500 km, nazywanymi w Tomsku „sąsiednimi”, wszędzie trzeba było jechać dobę albo parę dni i nocy. .
Moje poznawanie Rosji nie zaczęło się od podróży. Najpierw byłem mieszkańcem (obcokrajowcem), który chodzi w gości, wynajmuje mieszkania z Rosjanami, a dopiero potem zacząłem jeździć i latać po tym kraju, patrzeć, jak wygląda życie w Rosji, w różnych jej częściach: w małych nieraz porzuconych miasteczkach i w dużych aglomeracjach. Dzięki temu patrzyłem na Rosję i Rosjan z punktu widzenia zarówno podróżnika, jak i wspomnianego mieszkańca, który mógł nie tylko pojawić się w czyimś mieszkaniu czy domu z plecakiem i opowieściami o podróżach, lecz również jako, mniej lub bardziej, oswojony z rzeczywistością sąsiad czy znajomy. Oswojony czyli taki, który wchodząc do takiego mieszkania, wie, czego może się tam spodziewać. Na cazłe szczęście, nie za każdym razem jest tak samo...