wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 23:15

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Takie brzydkie, że aż śliczne! Z0bacz zabawki z Wrocławia

Wrocławianka Dorota Dziak zrezygnowała z posady architektki, by mieć więcej czasu na szycie zabawek z płaszczy i swetrów, które kupuje w lumpeksie. I nie żałuje tej decyzji, bo jej lisy, kury i żaby zawędrowały już na wszystkie kontynenty. Są jedyne w swoim rodzaju! Przeczytajcie niezwykłą historię i zobaczcie zdjęcia!

Reklama

Uglytoys to po angielsku „brzydkie zabawki”. Oczywiście wcale nie są brzydkie, choć z pewnością nie mają nic wspólnego z przytulankami, które najczęściej widujemy w sklepach: słodkimi jak ulepek i często bardzo do siebie podobnymi. Są zabawne, wyraziste i każda jest inna. Pewnie właśnie dlatego robią taką furorę.  

Zaczęło się od kota

Szyje je Dorota Dziak, mama trójki dzieci, z wykształcenia architektka.  

11 lat temu, gdy mój pierwszy syn miał pół roku, zaproszono nas na kinderbal. Wybrałam się do sklepu po prezent, ale nie znalazłam tam nic godnego uwagi. A że zawsze byłam kreatywna, po powrocie do domu uszyłam kota ze starej marynarki taty. Nigdy wcześniej tego nie robiłam.
Dorota Dziak

Solenizant był zachwycony, rodzice także. „O rany, gdzie go kupiłaś?”, „Gdzie można znaleźć takie zabawki?” – pytali. To był maj, a już we wrześniu Dorota pokazała na targach swoje pierwsze przytulanki. Było ich dziewięć i ku jej zaskoczeniu sprzedały się wszystkie 

I tak to się zaczęło. W ciągu tych 11 lat Dorota urodziła jeszcze dwoje dzieci, zaczęło być krucho z czasem, a zamówień wciąż przybywało. Trzeba się było na coś zdecydować: albo praca w biurze architektonicznym, albo szycie. Postawiła na to drugie. I choć tęskni za zawodem, zwyczajnie nie byłaby w stanie robić wszystkiego naraz. Właśnie wprowadziła się do nowej pracowni przy ul. Sienkiewicza 95 i nie musi już szyć przy balkonie w mieszkaniu.

Uglytoys ruszają w świat

Lisy, kury, dziki, żaby, a ostatnio także lwy, zebry i żyrafy (i mnóstwo innych zwierząt) schodzą na pniu. 

Sprzedają się zresztą nie tylko w Polsce. Powędrowały już do wielu krajów w Europie, ale nie tylko: są już na wszystkich kontynentach, z Australią włącznie. Wysyłałam je m.in. do Izraela, Meksyku, Chile, Portugalii, Hiszpanii, Szwajcarii, Nowej Zelandii.
Dorota Dziak

Interesują się nimi także instytucje. Wrocławskie Hydropolis zamówiło ośmiornice i rekiny, warszawski Teatr Małego Widza koty, a Muzeum Sztuki Współczesnej wilki. Dorota współpracuje też ze sklepem „Pan tu nie stał”.

Drugie życie ubrań

Wszystkie zabawki – od najmniejszej, kilkunastocentymetrowej zawieszki z głową lwa, po mysz, która ma aż 150 cm wzrostu – są uszyte z wypranych i dokładnie wywietrzonych ubrań z lumpeksu. 

– Dlaczego akurat z nich? Bo mają różne faktury, wzory i kolory, jakich nie znajdę nigdzie indziej,  a przez to są niezwykle inspirujące. To także kwestia szacunku dla środowiska. Daję ubraniom nowe życie.

Skaner w oczach, pies znajomych w szkicowniku

Poszukiwanie odpowiednich materiałów wygląda tak: 

Wchodzę do lumpeksu, staję na środku i skanuję wzorkiem wieszaki, wyłapując wśród setek ubrań te, które mają ciekawe wzory, faktury i kolory. Najczęściej to te, których nikt poza mną nie chce: szarobure płaszcze w jodełkę, pulowery z norweskim wzorem, „dziadkowe” marynarki, jakieś paski, kratki, pepitki. Dla mnie są jak skarby: zestawiam ze sobą, kombinuję, a w głowie rodzą mi się pomysły. Choćby taka żyrafa. Gdy wzięłam do ręki sweter w paski, od razu wiedziałam, że powstanie właśnie ona. 
Dorota Dziak

Bywa i tak, że pomysł na nową zabawkę powstaje w szkicowniku, a dopiero potem Dorota dobiera materiały. Tak, czy inaczej, pomysłów jej nie brakuje.

– Inspiracją może być wszystko: pies znajomych, ptak na balkonie, cokolwiek. Rysuję, potem kroję, zszywam zwyczajnym, prostym ściegiem, wypycham watoliną, którą jako ścinki kupuję w zakładzie szyjącym kurtki i już: zabawka jest prawie gotowa.

Z pomocą bliskich

„Prawie”, bo zanim Dorota wyśle kurę czy lisa w świat, zwierzak trafia w ręce jej mamy, która doszywa mu oczy i nos.

– Jest w tym świetna. Gdy czasem doszywam je sama, widzi to natychmiast i od razu mówi „Ja tego nie robiłam!” . 

Inni bliscy także są zaangażowani w tworzenie Uglytoys: tata Doroty wyremontował jej pracownię, gdzie m.in. zbudował antresolę ze stołem do krojenia materiału i magazyn na watolinę, mąż przejął w dużej mierze opiekę nad dziećmi, przyjaciółka jeździ na targi a koleżanka będzie pomagała w sprawach organizacyjnych, bo jest tego coraz więcej. 

– Na przykład wczoraj wysłałam w świat 40 zabawek – mówi Dorota. –  A jeszcze media społecznościowe, strona internetowa, wysyłki…

Czy Dorota Dziak wróci kiedyś do architektury? Być może, nie wyklucza tego, bo kocha ten zawód. Póki co jej czasem zawładnęły myszy-giganty i pozostałe zwierzaki.  

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl