Max Berg, twórca Hali Stulecia, byłby pewnie zachwycony, gdyby zobaczył, jak bardzo może się zmieniać wnętrze zaprojektowanego przez niego gmachu.
Wszystko to, co widać na filmie, wydarzyło się w ciągu zaledwie 96 godzin.
Bal, mecz, koncert, bal
Najpierw jest bal, na którym bawi się, je, tańczy i cieszy koncertem zespołu Enej aż 2000 osób. Pięknie nakryte stoły, wytwornie ubrani ludzie, słowem Francja-elegancja.
Potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sala balowa zmienia się w sportową: stoły znikają, pojawia się parkiet, a trybuny wypełniają się kibicami, bo pora na mecz WKS Śląsk Wrocław z Anwilem Włocławek (który co prawda przegraliśmy, ale za to pobiliśmy rekord frekwencji sezonu Energa Basket Ligi: obejrzało go aż 5 711 osób!)
Kosze? Jakie kosze? Już ich nie ma, bo czas na koncert z okazji 15-lecia Filharmonii Dowcipu. Znów pojawia się scena, do tego równe rzędy krzeseł i kolorowe światła. Na tym oczywiście nie koniec, bo po koncercie zaplanowano kolejny bal dla następnych 2000 osób.
Jak to w ogóle możliwe?
Nad tym, by wnętrze Hali Stulecia mogło przejść te wszystkie metamorfozy, czuwało mnóstwo osób, przede wszystkim załoga Hali, która pracowała na zmiany przez całą dobę: pracownicy techniczni, ekipa sprzątająca, elektrycy, specjaliści od multimediów. Dwoił się i troił także zespół cateringu - Hala Stulecia, która w ubiegłym roku otworzyła Restaurację Tarasową, odpowiadała też za jedzenie na oba bale.
Przy balach pracowało po około 150 osób, a przy meczu i koncercie mniej więcej setka, w tym załogi partnerów Hali, czyli m.in. firm zajmujących się nagłośnieniem, oświetleniem, scenografią oraz ochroną wydarzeń.