Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
- „Zazwyczaj znamy się tylko po imieniu i znaku wywoławczym”
- „Tu Stefan, Paweł, sześć, Paweł, Wanda, Tadeusz”
- Znajomi z całego świata…
- … a wśród nich Sławosz Uznański-Wiśniewski
- Hobby, które poszerza horyzonty
- Krótkofalowcy: „Możemy utrzymać łączność w każdych warunkach”...
- ... a jeśli trzeba, zmieniają się w McGyverów
- Jak można zostać krótkofalowcem?
Krótkofalowcy są w stanie zapewnić łączność w przypadku klęsk żywiołowych, katastrof i innych zdarzeń, które wywracają nasze życie do góry nogami i sprawiają, że inne systemy komunikacji zawodzą.
Na co dzień rozmawiają na wyznaczonych pasmach radiowych z innymi pasjonatami, czasem oddalonymi o zaledwie kilka czy kilkaset kilometrów, a czasem mieszkającymi na drugim końcu świata. Ba! Mogą nawet komunikować się ze stacją kosmiczną ISS – to właśnie krótkofalowcy z Wrocławia zapewnili dzieciakom połączenie z astronautą dr Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim podczas spotkania, które odbyło się 4 lipca na Uniwersytecie Wrocławskim. Zajrzyj z nami do Studenckiego Klubu Krótkofalowców, który ma swoją siedzibę w akademiku T-17 Politechniki Wrocławskiej.
„Zazwyczaj znamy się tylko po imieniu i znaku wywoławczym”
Igor Krzywicki, SP8KZW: – Zazwyczaj znamy się tylko po imieniu i znaku wywoławczym, w którym zakodowana jest m.in. nazwa kraju, lokalizacja i indywidualny identyfikator.
Włodzimierz Tarnowski, SQ6NLN: – Są także znaki przyznawane klubom i organizacjom, takim jak np. Studencki Klub Krótkofalowców, w którym rozmawiamy (dwa nieduże pomieszczenia po sufit załadowane sprzętem, na ścianie ściąga ze znakami wywoławczymi z całego świata, na dachu las anten), ma znak SP6PWT.
W naszym mieście jest jeszcze kilka takich organizacji, ale są także krótkofalowcy, którzy łączą się z domu, w sumie kilkuset, do tysiąca. A w całej Polsce około 10 tysięcy.
„Tu Stefan, Paweł, sześć, Paweł, Wanda, Tadeusz”
Dla osoby, która nie miała kontaktu z krótkofalarstwem, wywoływanie rozmówcy wygląda dość zabawnie: „Tu Stefan, Paweł, sześć, Paweł, Wanda, Tadeusz, prosimy”, „Cześć, Stefan, Paweł, sześć, Paweł, Wanda, Tadeusz, tu Stefan, Quebeec, sześć, Olga, Dorota, Ludwik, odpowiadam”. „Witam, witam, operator Igor”.
Rozmawiając po angielsku, używa się takiego samego systemu literowania alfabetu fonetycznego jak na statkach i w samolotach: Alfa (A), Bravo (B), Charlie (C), Delta (D), Echo (E), Foxtrot (F). Potem następuje wymiana informacji technicznych o mocy sygnału, antenach, sprzęcie, etc., która czasem zmienia się w dłuższą rozmowę. Bywa, że rozmówca jest naprawdę daleko.
Znajomi z całego świata…
Maciej Zwierzchowski, SQ8MZW, opiekun klubu: – Jest takie krótkofalarskie powiedzenie, że kto rano wstaje, ten robi Hawaje. Albo na przykład łączy się z Polinezją Francuską, najdalej od nas położonym punktem na kuli ziemskiej.
– Mam kilku znajomych w Ameryce Południowej, głównie w Brazylii. Łączę się z nimi z mojej radiostacji domowej – dodaje Włodzimierz. – O czym rozmawiamy? O wszystkim, byle nie o polityce i religii, bo to dzieli. Wiem, skąd są, znam niemal całą ich rodzinę, przesyłamy sobie życzenia, zdjęcia. Miałem nawet zaproszenie do Brazylii, ale jeszcze nie skorzystałem. Ale najczęściej mówi się o technice i innych pasjach, np. fotografii.
W krótkofalarstwie świetne jest między innymi to, że można poznać ludzi w każdym wieku, z każdego miejsca, z najróżniejszymi historiami. Niektórzy nadają z nietypowych miejsc, np. z mikropaństewek takich jak Watykan, ze statków dalekomorskich albo z placówek badawczych na którymś z biegunów. Złapanie z nimi połączenia to prawdziwe i chętnie podejmowane wyzwanie. Wiele zależy od sprzętu, warunków, cierpliwości. No i szczęścia, bo chętnych do takiej rozmowy jest więcej.
Każdy krótkofalowiec ma szuflady pełne kartek QSL – papierowych potwierdzeń połączenia, czasem bardzo oryginalnych. Zbiera się je, wymienia.
… a wśród nich Sławosz Uznański-Wiśniewski
Wśród krótkofalowców jest wiele znanych postaci, a wśród nich polski astronauta dr Sławosz Uznański-Wiśniewski, pierwszy Polak, który był na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).
– Byłem jedną z czterech osób, które przygotowywały go do państwowego egzaminu krótkofalarskiego – mówi Włodzimierz Tarnowski, który przeprowadził również połączenie astronauty z dziećmi za pomocą tzw. telemostu. – Sławosz ogarnął temat w dwa dni, a trzeciego zdał. Było mu łatwiej niż innym, bo jako naukowiec zna się na technice. Ale inni też sobie radzą. To nie fizyka kwantowa, tylko podstawowe sprawy techniczne, przepisy, zasady. Można się tego nauczyć w kilka jesiennych wieczorów.
Hobby, które poszerza horyzonty
Krótkofalarstwo to nie tylko rozmowy, ale także prowadzenie nasłuchów (można usłyszeć, o czym rozmawiają piloci w samolocie 10 km nad ziemią), podawanie swojej lokalizacji np. podczas chodzenia po górach, ściąganie map pogody prosto z satelitów meteorologicznych i dużo więcej.
– Jeśli tylko zechcemy, możemy być najlepiej poinformowanymi ludźmi na świecie, nawet jeśli wszyscy inni są odcięci od newsów – śmieje się Włodzimierz.
Hobby rozwija technicznie, ale też mobilizuje do szlifowania angielskiego i innych języków. No i poszerza horyzonty, bo jak człowiek się łączy z kimś, kto jest gdzieś daleko albo robi coś ciekawego, na ogół chce wiedzieć o tym jak najwięcej.
Można też poznać na żywo mnóstwo ludzi, bo odbywają się spotkania i zawody: krajowe, międzynarodowe i światowe. Np. na największe europejskie spotkanie krótkofalowców w Niemczech przyjeżdża co roku około 20 tys. osób, głównie mężczyzn, choć coraz częściej pojawiają się także kobiety.
– Wśród nas są ludzie w każdym wieku i najróżniejszych zawodów: lekarze, piekarze, inżynierowie, strażacy, zwykli pracownicy fizyczni, astronomowie. Cały przekrój społeczny.
Krótkofalowcy: „Możemy utrzymać łączność w każdych warunkach”...
Pasja to jedno, ale krótkofalarstwo sprawdza się także w sytuacjach kryzysowych, a wtedy staje się służbą.
– Podczas Powodzi Tysiąclecia w 1997 roku (i wszystkich późniejszych z zeszłorocznymi podtopieniami włącznie) krótkofalowcy potrafili się błyskawicznie zorganizować – podkreśla Włodzimierz. - Nie tylko przekazywali informacje dotyczące poziomu wody, zapotrzebowania na worki z piaskiem itd, ale też brali udział w akcjach ratunkowych i te worki dowozili. Pomaga to, że każdy z nas zajmuje się w życiu czym innym, więc każdy może w czymś innym pomóc.
... a jeśli trzeba, zmieniają się w McGyverów
Krótkofalowcy na co dzień korzystają nie tylko z bezpośrednich łączności radiowych, ale też mają kilkanaście satelitów amatorskich i bardzo dużo stacji przekaźnikowych, które znacząco powiększają zasięg. Gdy jest taka potrzeba, są w stanie działać „na piechotę” i utrzymać łączność w każdych warunkach.
Nasz sprzęt może działać także bez żadnej infrastruktury, a więc również wtedy, gdy wszystko inne zawodzi. Wielu z nas ma urządzenia przenośne z wbudowanym akumulatorem, zasilane z akumulatora samochodowego. Mamy agregaty prądotwórcze, baterie słoneczne i inne zabawki. Mamy też HamNET - coś w rodzaju krótkofalarskiego internetu, zbudowanego w oparciu o radiostacje i pozwalającego przesyłać najróżniejsze dane, filmy, zdjęcia, mapy w dowolne miejsce na świecie bez użycia zwykłej sieci. Są też inne nowoczesne, ciekawe systemy wykorzystywane przez krótkofalowców - jest tego naprawdę sporo. W razie potrzeby, możemy zmienić się w MacGyverów i z tego, co mamy w szafach zbudować nadajnik i odbiornik.Włodzimierz Tarnowski, SQ6NLN
– W warunkach kryzysu nasz zasięg byłby mniejszy niż na co dzień, ale jesteśmy społecznością, więc w razie potrzeby możemy przekazywać informację na zasadzie sztafety: jeden krótkofalowiec przekazuje ją drugiemu, drugi trzeciemu itd. – dodaje Włodzimierz.
Kilka razy w ciągu roku krótkofalowcy ćwiczą kryzysowe przekazywanie wiadomości drogą radiową z jednego końca Polski na drugi, ale gdyby była taka potrzeba, można je przesyłać i na drugi koniec świata.
– Dolnośląski Oddział Polskiego Związku Krótkofalowców ma też umowę z wojewodą i uczestniczymy też w ćwiczeniach Oddziału Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Mamy sprzęt, dzięki któremu możemy się z nim łączyć i kanały łączności, do użytku w sytuacji zagrożenia. Testujemy łączność codziennie – mówi Włodzimierz.
Gdy wybuchła pełnoskalowa wojna w Ukrainie, organizowali zbiórki sprzętu, m.in. radiostacji dla tamtejszych krótkofalowców - walczących żołnierzy, ale i zwykłych ludzi, dla których była to często jedyna forma komunikacji.
Jak można zostać krótkofalowcem?
Jest wiele sposobów, by zająć się krótkofalarstwem. Można to zrobić przez oddział Polskiego Związku Krótkofalowców, zapisać się na kurs, zacząć od klubu.
– Zapraszamy do Studenckiego Koła Naukowego Radiokomunikacji SP6PWT, spotykamy się ze studentami w każdy wtorek o godzinie 18.00 w akademiku T-17 na Wittigowie. Mamy też stronę na Facebooku i na Instagramie – mówi Maciej.
Abecadło krótkofalowca, aktualności, kalendarze zawodów, komunikaty, informacje o egzaminach itd. można znaleźć:
- na stronie Polskiego Związku Krótkofalowców (PZK)
- na stronie International Amateur Radio Union (IARU)
A właściwie dlaczego ludzie zaczynają się tym zajmować? Co człowiek, to historia.
– Pierwszą lutownicę dostałem w wieku 8 lat, potem jako nastolatek naprawiałem sąsiadowi radia samochodowe. Gdy trafiłem na radio CB, nawet nie wiedziałem, co to jest, ale bardzo chciałem to wiedzieć. CB radio to taki młodszy brat krótkofalarstwa, więc niedługo później zbudowałem pierwszą antenę. I tak to poszło – wspomina Włodzimierz.
Z kolei Igor zainteresował się krótkofalarstwem podczas pandemii, żeby podczas lockdownu móc łączyć się ze światem.
Wszystkich krótkofalowców pociąga technika, to, że mogą się w razie potrzeby obyć bez współczesnych wynalazków, ale też jakaś nieuchwytna magia, która towarzyszy łączności radiowej.
– Kilka dni przez połączeniem radiowym ze Sławoszem, kontaktowaliśmy się z nim przez internet – wspomina Włodzimierz. – Wszystko było ok, nawet go widzieliśmy, jednak to nie było to samo. Być może jest to kwestia wyobraźni, tego, że podobnie jak w przypadku audycji radiowych człowiek ma przestrzeń na wyobrażanie sobie swojego rozmówcy, miejsc, z których nadaje, tego, o czym z nim rozmawia.