Do piątkowego spotkania drużyna Śląska Wrocław, choć zdziesiątkowana kontuzjami, przystępowała bardzo zmobilizowana i żądna zwycięstwa. Pewności siebie na pewno dodawał im cenny remis, uzyskany w poprzedniej kolejce w starciu z wicemistrzem Polski Jagiellonią Białystok. To był dobry bodziec do tego, aby udowodnić kibicom polskiej ekstraklasy, że zbyt przedwcześnie skreślili Śląsk z listy drużyn walczących o najwyższe cele. We wrocławskiej drużynie zabrakło nie tylko zawodników borykających się urazami, ale także najskuteczniejszego snajpera zespołu Marcina Robaka, który pauzował z nadmiaru żółtych kartek. Jak się okazało, nawet te czynniki nie wpłynęły negatywnie na zespół WKS-u i ich dyspozycję.
Zapobiegawczy początek
Początek spotkania nie uraczył niczym szczególnym kibiców obu drużyn. Zarówno zawodnicy Śląska Wrocław, jak i Cracovii starali się przejąć inicjatywę i stworzyć sobie dogodną sytuację, jednak nie było to wcale takie łatwe. Na pierwsze, większe emocje w tym meczu musieliśmy czekać do 19. minuty. Wówczas Dordje Cotra nieszablonowym podaniem skierował futbolówkę w pole karne, tam dopadł do niej Igors Tarasovs, jednak po jego strzale futbolówka poszybowała nad poprzeczką. W odpowiedzi Cracovia, a dokładnie Zenjov, który starał się wykorzystać błąd Mariusza Pawelca, jednak podobnie jak Tarasovs – spudłował.
Do dwóch razy sztuka…i brak koncentracji
Kolejna dobra akcja Śląska miała miejsce w 29. minucie. Rajdem z piłką popisał się Łukasz Madej, tuż przed polem karnym Cracovii podawał do Piecha, ten oddał mocny strzał…jednak zablokował go Helik. Co się nie udało w 29. minucie, wyszło siedem minut później. Napastnik WKS-u wykorzystał celne podanie w pole karne Łukasza Madeja i z najbliżej odległości pokonał bezradnie interweniującego Sandomierskiego. Co ciekawe, Piech melduje się dziś na ekstraklasowych boiskach po raz 140. Kiedy wydawało się, że wrocławianie zejdą do szatni z przewagą jednego gola, w ostatniej akcji pierwszej połowy do bramki strzeżonej przez Jakuba Wrąbla trafił Wdowiak. Niestety, w szeregach wrocławskiej drużyny po raz kolejny w tym sezonie zawodzi koncentracja.
Kalka z początku pierwszej połowy
Druga połowa rozpoczęła się identycznie jak pierwsza. W początkowych minutach drugiej części gry składnych akcji było jak na lekarstwo, a o jakichkolwiek emocjach kibice zgromadzeni na stadionie i przed telewizorami mogli zapomnieć. Sytuacja zmieniła się dopiero w… 66. minucie. Piłkę stracił Zenjov, do tej dopadł Cotra i huknął jak z armaty, jednak dobrze ustawiony Sandomierski sparował ją na bok. Bramkarz Cracovii pomógł Pasom po raz kolejny 2. minuty później. Piłkę głową w światło bramki skierował Chrapek, jednak golkiper gości twarzą obronił ten groźny strzał.
W 79. minucie doczekaliśmy się kolejnej znakomitej parady bramkarza Pasów. Tym razem głową próbował zaskoczyć go Tarasovs, jednak wspaniałą dynamiką popisał się Sandomierski i sparował futbolówkę na rzut rożny.
System VAR i rzut karny
W 88. minucie meczu arbiter główny tych zawodów wykorzystał możliwość sprawdzenia swojej decyzji poprzez system wideo weryfikacji i podyktował zasłużony rzut karny dla Śląska Wrocław. Do piłki podszedł Robert Pich i celnym strzałem posłał piłkę do bramki Cracovii. Rezerwowy WKS-u dał tym samym zwycięstwo wrocławskiej drużynie i pozwolił swoim kibicom krzyknąć na koniec meczu: TWIERDZA WROCŁAW!
Śląsk Wrocław – Cracovia 2:1
Bramki: Piech 36, Pich 88 – Wdowiak 45+1
Śląsk Wrocław: Wrąbel – Jović, Celeban, Pawelec, Cotra – Srnić, Tarasovs, Madej, Chrapek, Mak – Piech
Cracovia: Sandomierski – Wójcicki, Helik, Dytiatiev, Sowah – Drewniak, Covilo, Zenjov, Mihalik, Wdowiak - Piątek