Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Po trzech porażkach z rzędu obrońcy tytułu wygrali na wyjeździe i przedłużyli serię o przynajmniej jedno spotkanie. Zdaniem trenera Wilków Morskich rywalizacja nabierze rumieńców. Arkadiusz Miłoszewski: – Teraz się zacznie prawdziwy finał. Śląsk uwierzył, że może nas pokonać. My dostaliśmy troszeczkę po uszach. Spodziewam się supermeczu w poniedziałek we Wrocławiu.
Do przystrojenia jest cała choinka
Faworytem do tytułu wciąż jest zespół ze Szczecina, który - jak porównał Jeremiah Martin - musi tylko powiesić gwiazdkę na choince. Śląsk natomiast ma do udekorowania całe drzewko. Nie ma już miejsca na porażkę. Żeby zdobyć 19. mistrzostwo, musi wygrać jeszcze trzy razy. Statystycznie jest to nieprawdopodobne, ale sport lubi sensacje.
WKS będzie miał trudniejsze zadanie niż w meczu numer 4 w Szczecinie. Zapewne do pierwszej piątki wróci Brown. Jego uraz nie jest poważny i w poniedziałek wieczorem może nie być po nim śladu. W piątek sam zgłosił trenerowi gotowość do wejścia, gdy drużyna miała problemy. Z nim na parkiecie Wilki zbliżyły się na kilka punktów. Przez większość wieczoru gospodarze musieli radzić sobie bez Zaca Cuthbertsona, który wyleciał za dwa niesportowe faule. Ich gra wyglądała znacznie gorzej. Wilki momentami były bezzębne w ofensywie i ospałe w defensywie.
– Jesteśmy monolitem, role są podzielone. Jeżeli tracimy Browna i Zaca, to zawaliła nam się rotacja. To wpłynęło na zawodników deprymująco. Jeden patrzył na drugiego. Inni byli na parkiecie za długo – przyznał szkoleniowiec ze Szczecina podczas konferencji. – Naszym kluczem jest agresywna obrona jeden na jeden. Całego zespołu. A tego zabrakło – wskazał.
Błysk lidera i energia pozostałych
Na nieobecności Cuthbertsona najbardziej skorzystał Jeremiah Martin. Rozgrywający Śląska mógł robić to, co robi najlepiej - grać jeden na jeden i wchodzić pod kosz. Do tego w tej serii znakomicie rzuca z dystansu (12/21 - 57 procent), udowadniając wszystkim, że jednak potrafi. – Jestem dumny z tego, jak drużyna odpowiedziała. Nie jest o to łatwo, gdy rywale grają przed własną publicznością, po tym jak prawie nas zabili w poprzednich meczach – komplementował kolegów.
Zadowolony był także trener Erdogan: – Martin błyszczał, ale inni, jak Tomczak, dali nam dużo energii i walki. Wiśniewski zagrał kilka bardzo ważnych minut pod nieobecność Kolendy. Jeżeli gramy dobrą obronę i zbieramy, a do tego dzielimy się piłką w ataku, jesteśmy niebezpieczni.
Waleczną postawę Szymona Tomczaka (10 minut, 2 punkty i 4 zbiórki) pochwalił także szkoleniowiec rywali. Podkoszowy Śląska, który jako jeden z kilku z aktualnego składu był częścią 18. tytułu, przypomniał, że nigdy nie można lekceważyć serca mistrza, nawet gdy jest on daleko z tyłu.
Bilety i dodatkowe tramwaje spod hali
Finałowy mecz numer 5 w poniedziałek 12 czerwca o godzinie 20.00 w Hali Stulecia. Bilety jeszcze są, ale zostały tylko miejsca z ograniczoną widocznością – do kupienia tutaj.
Po spotkaniu spod hali do centrum będą jeździły dodatkowe tramwaje T4 (linia specjalna) z częstotliwością 3 minut. Trasa:
Hala Stulecia – Wróblewskiego – Wajdy – most Zwierzyniecki – Skłodowskiej-Curie – rondo Reagana (peron 1) – pl. Grunwaldzki – most Grunwaldzki – pl. Powstańców Warszawy – Traugutta – Oławska – Galeria Dominikańska
